Wpis z mikrobloga

Gównojady

Oficerowie GRU i KGB zazwyczaj szanowali swoich agentów. Motywy ich działania były jasne: albo przymus (np. szantaż), albo chęć wzbogacenia lub pragnienie mocnych wrażeń. To wszystko jest normalne. Poza tym agenci ryzykują: jeśli wpadną, to nie będzie ani gotówki, ani podniecającego dreszczyku emocji tylko długie lata nudy za kratkami albo nawet kara śmierci. Natomiast motywy postępowania gównojadów były dla każdego obywatela Związku Radzieckiego całkowicie niezrozumiałe.

W Związku Radzieckim każdy marzył, żeby znaleźć się za granicą - gdzie, to sprawa drugorzędna (mogła być nawet Kambodża). Kiedy Rosjanin chce powiedzieć, że coś jest naprawdę dobre - mówi: "To jest zagraniczne". Nie jest ważne skąd albo jakiej jest jakości - jest zagraniczne, a więc dobre. A tu nagle człowiek znajduje takiego przyjaciela Związku Radzieckiego, który ma wszystko (od żyletek Gillette po perfumowane prezerwatywy), który może wszystko kupić w sklepie (nawet banany), a który wychwala pod niebiosa Związek Radziecki. Jest to tak patologiczne, że jedynym właściwym określeniem był "gównojad".

Pogarda, jaką oficerowie GRU i KGB żywili wobec takich osobników, nie oznaczała naturalnie, że nie wykorzystywali ich gdzie i jak się dało, i to absolutnie nie zważając na ich bezpieczeństwo (w przeciwieństwie do bezpieczeństwa agentów). Gównojady robili wszystko - nawet przychodzili na spotkania do tak nie rzucającego się w oczy miejsca jak radziecka ambasada.

Nikt ich nie werbował, bo i po co - i tak robili, co im się kazało. Zwykle chodziło o jakieś drobiazgi: informacje o sąsiadach, współpracownikach czy znajomych, czasem o zorganizowanie przyjęcia z udziałem kogoś interesującego GRU. Po przyjęciu GRU oficjalnie takiemu dziękowało i kazało zapomnieć o wszystkim. Gównojad to dobrze wychowany osobnik - zapominał wszystko i to natychmiast, ale GRU nigdy nie zapomina...

http://www.suworow.pl/index.php?page=gownojady

#neuropa #4konserwy #korwin #ruchnarodowy #partiazmiana #onr #ruskpropaganda