Wpis z mikrobloga

Jak wszyscy wiemy od zeszłego czwartku trenerem Wisły nie jest Dariusz Wdowczyk.

Sytuacja Wisły była bardzo trudna w momencie przejęcia klubu przez Towarzystwo Sportowe. Każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele problemów trapiło wtedy Wisłę. Ludzie, którzy podjęli się ratowania klubu za punkt honoru postawili sobie naprawienie fatalnej w pewnym momencie sytuacji finansowej. Udało się to, klub wychodzi na prostą, jednak kłody pod nogi rzucił Wiśle Dariusz Wdowczyk.

W ostatnim czasie w mediach wiele można było przeczytać na temat powodów rozstania trenera z Wisłą. On sam zrzucił całą odpowiedzialność na zarząd spółki. Jednak w świetle pozyskanych niedawno informacji sytuacja wygląda zgoła inaczej.

Dariusz Wdowczyk już we wrześniu złożył pozew o zapłatę do Sądu Polubownego PZPN. Warto zauważyć, że po pierwsze był jedyną osobą, która taki wniosek w tamtym czasie złożyła, a po drugie w tamtym okresie zupełnie co innego był łaskaw mówić przedstawicielom mediów. - W Wiśle jestem dlatego, że mam ambicję. Łatwo pisze się takie rzeczy, ale ja tu nie jestem dla pieniędzy. –powiedział 17 września dla Interii. Trochę to kłóci się z tym co robił w rzeczywistości. Prawda Szanowni Czytelnicy? Co więcej, kiedy zorientował się, że pozew jednak nie spełnia wymogów rakiem się z tego pomysłu wycofał. Już wtedy zarząd mógł wobec niego wyciągnąć konsekwencje, jednak w trosce o dobro klubu tego nie zrobił.

Początek września był gorącym okresem w Wiśle. Nie da się ukryć, że taki stan rzeczy był spowodowany także wynikami drużyny. TS Wisła przejęło spółkę kilka dni przed meczem ze Śląskiem Wrocław, tym samym po pięciu porażkach z rzędu. Niejeden trener po takiej serii zostałby z Wisły po prostu wyrzucony, jednak w wypadku Dariusza Wdowczyka było inaczej. -Sztab ma pełne zaufanie zarządu. Trener pokazał, że zna się na swojej pracy, teraz potrzebuje spokoju. –powiedział na konferencji prasowej przy okazji prezentacji nowego zarządu Daniel Gołda-ówczesny wiceprezes do spraw sportowych. Tym samym dano jasno do zrozumienia, że Wdowczyka z Wisły nikt usunąć nie zamierzał.

Kolejnym argumentem, który Dariusz Wdowczyk przytaczał w kontekście niemożności kontynuowania współpracy z Wisłą było zwolnienie jego asystentów. Warto zauważyć, że drużyna zyskała tylko na ich zwolnieniu (jedna porażka ligowa, cztery zwycięstwa i trzy remisy), co więcej opowieści o ich świetnej współpracy należy włożyć między bajki. W kuluarach po meczu ze Śląskiem dało się usłyszeć głosy Marcina Broniszewskiego, który o pracy swojego przełożonego wypowiadał się łagodnie mówiąc nie najlepiej. Sam Wdowczyk o tym wiedział, a zamieszanie związane z jego osobą w tamtym okresie nie miało prawa wynikać z tego powodu.
- Są jeszcze drobne myślę zaległości, ale to są już drobne. Wychodzimy z tego kryzysu i cieszę się że zarząd staje na wysokości zadania i te wszystkie sprawy związane z finansami, czy organizacją klubu działają zdecydowanie lepiej, niż to miało miejsce wcześniej. To są naczynia połączone. Jeśli dobrze funkcjonuje wszystko w klubie, to przekłada się na grę zespołu. I niech tak zostanie - niech zarząd robi swoje, a my postaramy się robić swoje na boisku - tak z kolei trener skomentował ostatnie doniesienia o uregulowaniu zaległości finansowych w klubie na konferencji prasowej po mecz z Termalicą. Trochę za dużo niespójności w tym wszystkim Szanowny Panie Darku.

Z naszych informacji wynika, że nie było podstaw do zerwania umowy z klubem w trybie natychmiastowym. Trener zerwał umowę przed terminem, w którym byłby do tego uprawniony. Geneza konfliktu jest diametralnie inna i czas chyba to wszystkim uświadomić. Wisła nie ma zamiaru tolerować nie respektowania zapisów umów zawieranych przez ich pracowników. To stałą się główną kością niezgody pomiędzy Wdowczykiem a Wisłą S.A. Po prostu ktoś zaczął patrzeć trenerowi na ręce i kontrolować jego pracę. Nie tylko w aspekcie sportowym. Czara goryczy przelała się przed czwartkowym spotkaniem z jednym ze sponsorów klubu. Spotkaniem, które miało być wypełnieniem umowy ze sponsorem, a na które trener mimo takiego obowiązku nie chciał się stawić. Ktoś zwrócił mu uwagę, a resztę znamy. Z tego miejsca warto tylko nadmienić, że z pozyskanych przez nas informacji wynika, że Wisła Kraków S.A ma zamiar dochodzić swoich praw przed sądem z powodu nie wypełnienia przez trenera zapisów umowy i żądać od niego odszkodowania.

Casus Wdowczyka, to trochę przykład kapitana, który powinien ze statku zejść ostatni, nawet jeżeli wypłynął z nim na spokojne wody po okresie burzy i sztormu. Może to i trochę poetyckie, ale taka jest prawda. Wdowczyk nie powiedział nikomu o swoich zamiarach, po prostu uciekł jak tchórz, a jego działanie wywołało wzburzenie wśród wielu pracowników klubu. Zachowanie trenera było po prostu nieeleganckie, nielojalne wobec klubu, który pozwolił mu pracować po niemal dwóch latach rozbratu z zawodem, czyli od momentu jego zwolnienia z Pogoni Szczecin. On sam nigdy nie potrafił tego docenić, odszedł w momencie dla siebie idealnym. Jeżeli Wisła odniesie sukces to kolokwialnie mówiąc podepnie się pod niego, jeżeli nie to umyje ręce.

Na deser zostawimy kwestię pewnych insynuacji o rzekomych wpływach na szatnię ludzi spoza klubu. W ustach Dariusza Wdowczyka brzmią one bardzo wiarygodnie, prawda? Po co te bzdury Panie Trenerze? Czy ktoś Pana pytał o Pańską przeszłość? Nie. Jesteśmy ludźmi.
http://skwk.pl/pilkanozna/12-wazne-pilka-nozna/7241-desperacka-ucieczka-wytrawnego-gracza.html
#wislakrakow
  • 3