Wpis z mikrobloga

Dzisiaj skończyłem czytać "Mistrza i Małgorzatę". Książka ta ma na wykopie, z tego co widzę, sporo fanów. Fajna, na początku strasznie wciąga, pierwsze 200 stron to chyba za jednym posiedzeniem przeczytałem. Tylko im dalej w las, tym mniej mnie to bawiło, tym mniej rozumiałem. Na końcu nie rozumiałem już nic. O co właściwie w tej książce chodzi, poza tym, że ma fajnych, plastycznych bohaterów? Po co w ogóle Woland przyjechał do Moskwy, co oni właściwie robili, o co chodzi z całym wątkiem z Jezusem (nie zrozumiałem totalnie nic a nic o co w tym chodziło i po co to było), po to cała Małgorzata z Mistrzem. W ogóle jakbym miał to krótko podsumować, to wyglądałoby tak:

Normalna książka: Poszedłem do sklepu, kupiłem jabłko, zjadłem, było dobre.
Mistrz i Małgorzata: Poszedłem do sklepu, wszedłem do krawca, kupiłem jabłko, rozwaliłem stoisko z mąką, zjadłem pomidora, wyszedłem, było ciepło.

W większości wydarzeń w tej książce nie widzę żadnego ciągu, sensu, czegokolwiek... Po prostu "rzeczy się dzieją", a potem się kończą. Jak zbiór skeczy Monty Pythona, jedynie powiązane bohaterami. I jeszcze ta końcówka napisana tonem, jakby "wszystko już się wyjaśniło, wszystkie wątki zamknięte". No właśnie nic a nic się nie wyjaśniło, przynajmniej dla mnie...
#ksiazki #bulhakow
Goryptic - Dzisiaj skończyłem czytać "Mistrza i Małgorzatę". Książka ta ma na wykopie...

źródło: comment_RdAenpk0qxF04sr1VwMmFlVJBr7IVXUq.jpg

Pobierz
  • 5