Wpis z mikrobloga

39849 - 109 = 39740

Zgodnie z życzeniem @faramka prawilnie przeczytałem regulamin i wrzucam normalny dystans ( ͡° ͜ʖ ͡°) a nie tylko zdjęcie.

Wczoraj nie mogłem zdecydować się gdzie chcę pojechać dziś (początek 5 dniowego weekendu) więc pojechałem w oba miejsca gdzie chciałem, przejeżdzając pociągiem między końcem jednego i początkiem kolejnego.

Część pierwsza dnia to 3 przełęcze Nanzlicke, na które nigdy nie miałem czasu latem. Pobudka o 5:00, o 6:10 pierwszy autobus na przełęcz Simplon na 2000 m (sam w autobusie jakoś byłem) i podjazd 600 m w czołówką na najwyższą przełęcz, Üsseri Nanzlicke na 2602. Podjazd = 50% jazdy, 50 % niesienia roweru, bo śnieg. Od około 7:40 mogłem już nawet bez czołówki iść i poraz pierwszy udało mi się na rowerze wschód słońca zaobserwować, o 8:40 zza gór.

Zjazd po śniegu dużo łatwiejszy niż sobie wyobrażałem. Tylko jedna gleba, ale śnieg miękki i nie było problemu.

Zjazd akurat do podjeżdzającego pociągu i przejazd do słynnej i popularnej szwajcarkiej doliny Lötschental, znanej między innymi z silnie zachowanym poganskich demonicznych tradycji

Od kilku osób słyszałem, że to jedna z ładniejszych dolin w Szwajcarii, szczególnie jesienią i to 100% racja. Super podjazdy, super trawersy na 2100 - 2300 m i wszystko w pięknych jesiennych barwach. Szkoda tylko że sporo błota, bez tego byłoby idealnia, a tak niektóre podjazdy trwały wieki.

Trawers do sąsiedniej doliny Dalatal z widokiem na główną dolinę mojego kantonu, dolinę Rodanu to też coś, co muszę jeszcze kiedyś powtórzyć.

Nie zdążyłem znów zrobić wszystkiego, ale nawet nie żałuję. Powrót do domu pociągiem po zmroku. A jutro Finale, Liguria.

strava


manedhel - 39849 - 109 = 39740

Zgodnie z życzeniem @faramka prawilnie przeczytałem...

źródło: comment_MWJFrWV1MUcUtNRQEQtYkAubY2OlBJhB.jpg

Pobierz
  • 6