Wpis z mikrobloga

[18/66] #66przygod

Dzisiaj rozpocznijmy dzień o historii nieco krótszej. Wszystko rozgrywało się jeszcze w te same wakacje, wieńczące okres gimnazjum. Kolejni ludzie zaczęli wyjeżdżać, więc okolica jeszcze w ciągu pierwszego tygodnia lipca praktycznie opustoszała. Zgadałem się jakoś z Młodym i zdecydowaliśmy iść na piwo, pogadać. Było to raczej wyjątkowe wydarzenie, bo z reguły nie robiliśmy sobie takich męskich wypadów. Po drodze spotkaliśmy jednego z naszych wspólnych znajomych - nieco starszego od nas Algiera. Był to jeden z owych młodych ludzi, gustujących w tanich trunkach, w dużych ilościach - przewyższających nawet zapotrzebowanie Spermy i Młodego (możliwe, że razem wziętych). Plan wypicia jednego Lecha na głowę szybko spalił na panewce - po zliczeniu funduszy bowiem, okazało się, że możemy pozwolić sobie na zakup praktycznie całej zgrzewki biedronkowego piwa Keniger. Z początku protestowałem, bo doskonale wiedziałem, że Kenigerowi do miana piwa wiele brakuje - ale ostatecznie uległem, przegłosowany. Zaszyliśmy się ze zgrzewką na tym samym ogródku działkowym, na którym zaczynaliśmy pić nalewki jakiś czas wcześniej. Wziąłem jedną puszkę, otworzyłem ją i poczekałem na chłopaków. Ci jednak nie wzięli kolejnych. Zamiast tego, Algier uśmiechnął się szeroko i pobiegł w stronę przydrożnych krzaków, z których wyciągnął starą reklamówkę. Z niej wyjął kolejną, czystą, a z niej znowu dziwny przedmiot - gumową rurkę zwieńczoną z jednej strony lejkiem. Wąż był wykonany z przezroczystej gumy i miał średnicę nieco ponad 2 metrów.

- Dawaj, lej piwo, tylko uważaj żeby nie narobić piany, bo będziesz ją pił.


Spojrzałem zdziwiony na Młodego.

- No, nie bój nic, lej jest zajebisty xD

- No ale co mam robić - Zapytałem zaskoczony.

- Co to, chrzest bojowy? Nie piłeś nigdy z leja? - Teraz zapytał Algier.

- No… W sumie to nie.

- Dobra. No to kucnij.


Kucnąłem. Potem kolejno poinstruowany, zatkałem kciukiem jeden z końców węża i zacząłem wlewać ostrożnie bursztynowy, pieniący się trunek do lejka. Bardzo szybko rurka napełniła się praktycznie całkowicie (wszystko było idealnie wyliczone, żeby w żadnym wypadku nic się nie przelało) i byłem gotów do drogi. Algier wstał, trzymając nad głową lej, a ja wygodnie rozsiadłem się na miękkiej trawie. Chwila prawdy - pomyślałem i podniosłem ciężki wężyk do ust. Przytrzymałem go zębami, a potem zwolniłem uścisk. W ciągu sekundy piwo znalazło się w moim żołądku.

- Nie no #!$%@? profeska stary, przyjąłeś tego brona na klatę jak zawodowiec xD


Otrząsnąłem się z szoku i zdałem sobie sprawę, że wypiłem pół litra w przeciągu krótkiej chwili.
Teraz puszkę wziął Młody.
Gdy dochodziliśmy do końca, a w zgrzewce zostały trzy ostatnie puszki, zjawił się Sperma.

- Co to, melanżujecie beze mnie?


Wszyscy trzej mieliśmy już dobry humor i siedzieliśmy z półprzymkniętymi oczyma.

- No, #!$%@?śmy zgrzewę pian z leja. - Odparł poważnie Algier.

- #!$%@?, i tak beze mnie. Macie jakąś kasę?

- Nie, wszystko wydaliśmy na to. - Tutaj Młody wskazał głową niemały stosik puszek, zazwyczaj gniecionych na jego czole po wlaniu zawartości do leja.

- Kapa trochę. Ale wracam od babci, dała mi dwie dychy, żebym sobie kupił jakieś słodycze xD


Kilka minut później, Sperma wrócił z nowym zestawem - nie była to cała zgrzewka, ale i tak całość robiła niemałe wrażenie. Podał nam po dwie puszki i sam zaczął zgrabnie nalewać sobie zawartość jednej. Przy ostatnim, dziesiątym bodajże piwie, byłem już wypełniony po brzegi - mimo dwukrotnej wizyty w pobliskich gąszczach, nie poczułem różnicy (choć strumienie moczu zdawały się nie mieć końca).

- Ostatnie. Jesteś gotowy?

- … Nie. - Odbąknąłem.


Drżącą już ręką zacząłem nalewać sobie powoli piwo, choć wytwarzałem przy tym sporo piany - przed czym tak bardzo ostrzegał mnie Algier.
Kolega wstał, dzierżąc w dłoniach lej. Z ostrym helikopterem w głowie i przymroczonymi oczyma podniosłem rurkę. W trakcie wykonywania ruchu, na chwilkę zwolniłem ucisk kciuka - wylało się troszeczkę piwa, a u góry leja powstała nowa piana.

- Łooo stary, tera to masz kape ja #!$%@?. - Wybąkał.

- Nie bój nic… Panuję nad sytuacją.


Kucnąłem, włożyłem gumę do ust i zwolniłem ucisk dłoni. Część piwa wpadła mi do "złej dziurki", co wywołało atak kaszlu i wymiotne zrywy po zakończeniu procesu picia. Beknąłem mokro (charakterystyczny dźwięk, podobny jak podczas płukania ust, tylko dobywający się od żołądka) i chwiejnym krokiem podszedłem do siedzącego na bani Młodego.

- Sprzęgło ci szarpie? - Zapytał.

- Spoko moko, wszystko pod kontrolą.

Algier należał do osób, które po wypiciu, stawały się agresywne - gdy więc zabrakło nam piw, zaczął bawić się lejem, uderzając nim o trawę.

- Algier #!$%@? zostaw to bo #!$%@?! - Uniósł się Młody.

- Zaraz wracam. - Powiedziałem i odszedłem kilka kroków, by się wysikać.


Algier wstał i ni stąd, ni zowąd, uderzył mnie z rozmachem gumowym wężem, w wewnętrzną stronę kolana. Nawet tego nie poczułem. W tym czasie Młody odebrał Algierowi węża i spakował go do reklamówki. Zapiąłem rozporek i zobaczyłem, jak wygląda moja noga. Odsłoniętą skórę przecinał czerwony pas.

- Hehe Algier za co xD

- Ja nie wiem. Kusiłeś #!$%@?, kusiłeś.


Nie polecam picia tanich piw z leja - na drugi dzień ma się tak ogromnego kaca, że słowa po prostu tego nie opiszą. Najpotworniejszymi objawami są ciągłe dreszcze i oczywiście doskonale znana kac kupa - czyli w tym przypadku, praktycznie sama brązowa woda ze "skwarkami", jak to stwierdził kiedyś Sperma. Picie z leja ma też swoje zalety - na ten przykład, nikt z nas nie poczuł tego wieczora paskudnego smaku Kenigerów (nie polecam ich smakowania). Ogólnie, z tego co opowiedział mi tego popołudnia Algier, unikajcie piw, których puszki NIE SĄ wykonane z aluminium.

#pasta
  • 3