Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mireczki, jak nazwać stan takiej wegetacyjnej stagnacji, która nie wadzi za bardzo ale jednak czuje się bezsens swojego istnienia? Brak większych aspiracji życiowych, brak motywacji do wykonywania tych bardziej złożonych czynności, świadomość nieporadności życiowej i niedostosowania do warunków i oczekiwań bliższego i dalszego otoczenia? Nie mówię tutaj o żadnym rodzaju depresji; nie miałem na myśli trudności z podstawowymi zadaniami, czy znienawidzeniem życia, a tym bardziej obwiniania zaistniałą sytuacją w jakimkolwiek stopniu swojego otoczenia. Gdy taka osoba doskonale wie, że jest w pewnym stopniu - jak niektórzy by to nazwali - #!$%@?, nieprzystosowana życiowo, z czym oczywiście wiązałby się permanentny i pierwotny brak partnera. Nie musiałoby to nawet przeszkadzać, ktoś taki mógłby spokojnie sobie pracować czy też uczyć się, w pewnym stopniu socjalizować się z poznanymi w pracy/szkole osobami (bez takich ekscesów jak spotkania towarzyskie, nawet nie mówiąc o imprezach), lecz zaraz po powrocie do domu zaczynała zastanawiać się nad sensem jej jestestwa. Obrazując: gdyby eutanazja w ich najbliższym szpitalu była refundowana i dostępna na życzenie, to byli by trzeci w kolejce, zaraz po najcięższych przypadkach #!$%@? i osób nieuleczalnie chorych, gdyż kończyć przygodę ze swoim życiem jakoś tak ciężko, zawsze brakuje odwagi, mimo że nie ma większych dramatów...

Zawołam: #depresja #tfwnogf #tfwnobf #pytanie #stulejacontent


Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 3
  • Odpowiedz