Wpis z mikrobloga

#bekazpodludzi #oswiadczenie
Niektórzy właściciele czworonogów to debile po całości. Byłem w lesie na grzybach z moim gówniaczkiem (lat 4), las państwowy, chodzimy sobie i szukamy grzybków, od czasu do czasu tłumaczę potomkowi dlaczego ten grzybek jest taki, a dlaczego tamtego nie zbieramy. Wtem wybiega na nas wielki pies, rasy Cane Corso i widzę już, że nie biegnie się przywitać, zdążyłem tylko chwycić małego za kurtkę i podnieść na wysokość wyprostowanej do góry ręki, żeby pies go nie dosięgnął i oparłem się o drzewo plecami, żeby mnie to bydle nie wywróciło. Dziecko przerażone płacze, pies rzuca się na mnie, chce ugryźć, próbuje chwycić przedramię, łapie mnie za kostki. #!$%@?, bałem się o dziecko jak jasny #!$%@?. W całym tym zamieszaniu i próbie obrony przed psem, udało mi się wyciągnąć gaz ze swojej kurtki i psiknąć psu prosto w pysk. Dało rezultat, bo pies odsunął się, zaczął piszczeć, parskać śliną, ale byłem taki wystraszony o dziecko i #!$%@? jednocześnie, że wypsikałem cały gaz na tego #!$%@?, nawet jak już miał dość i łapami próbował przecierać oczy i wycierać mordę w trawę. Gdyby nie dziecko na rękach, to wziąłbym gruby kij i połamał temu psu wszystkie łapy.
Jakby tego było mało, wybiegł z krzaków właściciel psa, z ryjem do mnie, że co ja zrobiłem jego psu, on tu zawsze biega i nikomu nic nie robił ani zwierząt nawet nigdy nie gonił. To jest przyjazny pies. Tego było za dużo... Gdybym był sam, #!$%@?łbym temu #!$%@? i leżałby i skamlał obok swojego psa, ale byłem z dzieckiem. Zadzwoniłem po policje, a gościowi pokazałem swoje spodnie i kurtke, całe podarte i #!$%@? przez jego "przyjacielskiego pieska". Koleś mnie błagał i prosił o dogadanie się, przepraszał i obiecywał niestworzone rzeczy, ale ni #!$%@?. 15 minut czekałem na policje, razem z patrolem leśnym. Pies zabrany na obserwacje, ja złożyłem zeznania, zrobiono zdjęcia, sprawa do sądu, gość ma nasrane po uszy już. Pies nierejestrowany, brak szczepień (bo piesek mieszka na wsi na podwórku!, #!$%@? idioci), puszczony luzem w lesie, i jeszcze zaatakował mnie i dziecko. Po co taki chwast w ogóle żyje...
  • 270
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@FuriousViking: Wszystko okej, zrobiłeś dobrze. Tylko pamiętaj, że to nie jest wina psa, tylko jego właściciela - i mam nadzieję, że te pryskanie go jak już był unieszkodliwiony nie podeszłyby pod znęcanie się ...
  • Odpowiedz
@ippawel: tak tylko dla scisłości - wg. prawa pies ma być pod kontrolą, tj. na snyczy lub w kagańcu, lub pod kontrolą słowną(komendy) czy elektroniczną(obroża). Dalej jest to już regulowane przez dane miasta(choć nie wiem jak to do końca jest zgodne z prawem, bo czasem ogranicza prawo ogólnopolskie). Ale w momencie gdy dla danego miasta nie ma szczegółowej regulacji, uznaje się że np. pies może być luzem - jeśli np.
  • Odpowiedz
@FuriousViking: btw. Śmiesznie, że piszesz o zakazie puszczania psa ze smyczy w lasach. Owszem, regulamin z reguły tego zabrania, ale nie ze względu na ludzi, tylko na zwierzynę leśną - co w kontekście opowiadanej przez ciebie historii jest trochę zabawne.
  • Odpowiedz
@heeidi: @pierzak: @homo_superior: Ludzie nie obrażajcie, ja nie mam żadnych roszczeń w stosunku do swojego dziecka. Pies zaatakował mnie, dorosłego mężczyznę, nie moje dziecko. Więc skąd w ogóle wzięliście teksty o moją roszczeniowość o dziecko? Byliśmy na spacerze w lesie państwowym, na drodze przeciwpożarowej, która jest odnowiona i udostępniona dla ludzi, spaceruje tam młodzież, dorosli, seniorzy, ludzie jeżdzą na rowerach. Ja zdrowy i rosły facet pewnie
  • Odpowiedz
W mojej rodzinie Cane Corso mamy od 10 lat. Psy od małego szkolone. Wymagają właściciela który potrafi nad nim zapanować. I z jednej strony naprawdę rozumiem twoja reakcje. Jak najbardziej słuszna. Byłeś zagrożony. Człowiek zawsze będzie ważniejszy od psa. Ale z drugiej strony,u mnie, zawsze gdy psy szły na spacer to były spuszczane ze smyczy. Zwykle nic się nie działo a nawet jeśli jacyś ludzie się pojawili to tylko szczekał obwąchał i
  • Odpowiedz
@pierzak: zabiłbym psa gdybym byl bez dziecka co napisałem wyraźnie, szoda, że nie poswięciłes czasu by doczytać. Zabiłbym bo nie wiem czy gdyby wlasciciel nie przybiegł, ten pies nie zaatakowałby mnie jeszcze raz. Poza tym, przed chwilą bylem przez niego gryziony i drapany, miałęm tyle strachu i adrenaliny w sobie, że pewnie bym go zabił. Strach pomyslec dla Ciebie coby bylo gdybym mial nóż, ale nie strach ci pomyslec, co
  • Odpowiedz
> Masz pretensje, że pies biegał luzem w lesie? A gdzie ma go właściciel puszczać, w środku miasta?

Kto w lesie puszcza luzem psa, poza czynnościami związanymi z polowaniem, podlega karze grzywny albo karze nagany. Kara grzywny jest wymierzana w granicach od 20 złotych do 5 tysięcy złotych.


@pierzak: W środku miasta pies może biegać luzem po psim parku. W lesie biega bezprawnie. Kup sobie działkę/dom z ogródkiem i hoduj
  • Odpowiedz
@FuriousViking Sami mieliśmy w domu Cane Corso. Mimo, iż była to leniwa klucha, nigdy nie wpadliśmy na pomysł, by puścić ją ze smyczy poza naszym ogrodem. Bardzo mi przykro, że doświadczyłeś takiej sytuacji i to jeszcze razem z dzieckiem. Mam nadzieję, że właściciel psa wyciągnie z tego jakąś naukę...
  • Odpowiedz