Aktywne Wpisy
wykop +41
Dzień dobry, Wykopie (ツ)
1. Zgłaszaliście nam rano problemy z plusowaniem wpisów na Mikroblogu - to właśnie od tego tematu zaczniemy dzisiejszy #wykopchangelog No dobrze, ale o co chodziło z tymi plusami? Chyba najłatwiej będzie wyjaśnić to nawiązaniem do pewnego mema - “działy się rzeczy niestworzone” ( ͡º ͜ʖ͡º) Na szczęście sytuacja została opanowana, plusy uratowane, a sam problem nie powinien już się u Was pojawiać. Dziękujemy
1. Zgłaszaliście nam rano problemy z plusowaniem wpisów na Mikroblogu - to właśnie od tego tematu zaczniemy dzisiejszy #wykopchangelog No dobrze, ale o co chodziło z tymi plusami? Chyba najłatwiej będzie wyjaśnić to nawiązaniem do pewnego mema - “działy się rzeczy niestworzone” ( ͡º ͜ʖ͡º) Na szczęście sytuacja została opanowana, plusy uratowane, a sam problem nie powinien już się u Was pojawiać. Dziękujemy
Itslilianka +5
Chciałem napisać to jako przestrogę już jakiś czasu temu, ale dopiero teraz zdopingowało mnie wyznanie różowego o ważkości rozmowy w związku ( http://www.wykop.pl/wpis/19030947/anonimowemirkowyznania-zwiazki-seks-rozowepaski-ni/ ), gdyż u mnie #seks posypał się dość spektakularnie przez iloczyn przegrywów mojego (głównie) i mojej partnerki (trochę).
A więc niebieski (w sumie mam nadzieję były) piwniczniak z tej strony. Skończyłem informatykę, więc jak to nerdzi w koszulach w kratę nie miałem za dużo kontaktów z płcią przeciwną, ale całe szczęście mieszkając w akademiku udało mi się zbiegiem okoliczności trafić na różowego, któremu nie przeszkadzał mój przegryw i okazał się być najbardziej ogarniętym życiowo różowym jakiego mogłem sobie wymarzyć. Każdy, kto się pierwszy raz zakochał wie, jak wyglądają początki związku, w każdym razie po kilku miesiącach doszło do niezdarnych prób z seksami, a było to po pierwszym razie dla nas obojga (ja wówczas 26 lat, ona 22).
Ogólnie jakoś tak wychodziło, że za często nie próbowaliśmy, kilka razy było nawet fajnie, raz było rewelacyjnie, ale czym później, to atrakcje malały. Teraz myślę, że to mogło być właśnie dla tego, że oboje bardzo krępowaliśmy się o tym rozmawiać. Moja dziewczyna wychowała się w bardzo pruderyjnym domu, gdzie o seksie nie rozmawiało się nawet w żartach, a ja widząc, że schodzenie na te tematy wprawia ją w zakłopotanie nie naciskałem i nie ciągnąłem tematu. Moje piwniczniane libido było jednak dość wysokie, więc nie zrezygnowałem z masturbacji wspomaganej pornografią i teraz wiem, że to był gwóźdź do trumny naszego pożycia, bo wpadłem w spiralę - czym gorzej wychodziło nam w łóżku, to bardziej odbijałem to sobie sesjami z pornografią, co zmniejszało ochotę na normalny seks. Nie pomagał też fakt, że dla kontrastu różowy miał libido bardzo niskie. Może także dla tego, że seks nigdy nie istniał w jej życiu z racji wychowania (wiem, że nawet nigdy się nie masturbowała) i jej wystarczało całowanie i przytulanie się, a o większych potrzebach dawała znać od wielkiego dzwonu.
Z różowym pobrałem się po czterech latach znajomości, bo poza seksem układało nam się naprawdę super, a uznałem wówczas, że to nie jest takie ważne, skoro mogłem sobie ulżyć sam, ale w głębi duszy jednak bardziej bałem się tego, że jakbym zerwał z tą kobietą, to nie potrafiłbym znaleźć żadnej innej (jestem przekonany, że wszystkie wykopowe przegrywy wyobrażają sobie o czym mowa). Niedługo po ślubie straciłem ochotę na seks kompletnie, bo przestał kojarzyć mi się z czymś przyjemnym, a stał się źródłem upokorzeń mojej męskiej dumy, bo zwyczajnie każdy zainicjowany stosunek zaczął kończył się niewypałem - traciłem erekcję po kilku minutach penetracji, a po takim failu ochota na seks mijała natychmiast, a przed następną próbą już tkwiłem w przeświadczeniu, że teraz będzie tak samo. W rezultacie ja się masturbowałem do pornografii, a różowa nie potrzebowała seksu, bo całą energię poświęcała na pracę i nieudane próby współżycia inicjowaliśmy raz na kilka miesięcy. Bardzo mi to nie odpowiadało i byłem z tego powodu nieszczęśliwy, bo cholernie zazdrościłem parom, które uprawiają zdrowy seks i czułem wielką gorycz w sobie przy jakichkolwiek rozmowach o seksie wśród znajomych czy mojej rodziny, bo wyobrażałem sobie, że oni myślą, że u nas jest normalnie tak jak być powinno, a nie mogłem przecież zakomunikować jak bardzo się mylą. Ostatecznie uznałem po prostu, że taki już mój los i przez łzy pocieszałem się tym, że nie mogę być jedyny i gdzieś tam są faceci w podobnej sytuacji jak ja, którzy dzielą ze mną tę ciężką dolę #!$%@?...
Ja w swoim przegrywie nie byłem już w stanie tego kręgu przerwać, ale spodziewanie lub nie zapalnikiem zmian po siedmiu latach małżeństwa była presja społeczna na potomka i tykający zegar biologiczny mojej różowej. Zaczęły się pojawiać trudne rozmowy, których efektem była konkluzja, że przecież nie możemy mieć dziecka, skoro nie uprawiamy normalnie seksu. Postanowiliśmy poszukać pomocy u seksuologa. Wizyty były trudne, bo na początku polegały na przełamywaniu tabu u mojego różowego, która na przemian pąsiła się jak mak i wpadała w płacz. Przez wiele miesięcy nie potrafiła się przełamać, ale gdzieś po pół roku terapii coś w niej przeskoczyło i z dnia na dzień stała się tak swobodna w kwestii seksu, że myślałem, że ktoś mi podmienił żonę. Poprosiła mnie, żeby znalazł jej jakieś filmiki, na których zobaczyłaby jak się robi fellatio (ona nie miała pojęcia jak działa ta cała pornografia), kupiła sobie stos książek, żeby się podszkolić. Zaczęła wypytywać mnie jakie mam fantazje i zaczęliśmy starać się je realizować, ale w tym momencie wyszły braki po mojej stronie. Okazało się, że dwadzieścia lat masturbowania się do pornografii i uprzedzenie do zbliżenia poczyniły poważne ubytki w mojej zdolności poprawnego przeżywania seksu, które jest nam teraz bardzo trudno naprawić. Mimo, że moja żona stara się jak może robiąc z moim penisem rzeczy, o jakich kiedyś mogłem tylko śnić, to nie jestem w stanie tylko przy jej wysiłku dojść do finału. Oczywiście braki w technice na pewno są tu też powodem, ale główną przeszkodą jest tu mój nawyk do pornografii oraz to, że na moją różową napatrzyłem się już przez kilkanaście lat w kontekstach nieseksualnych (no bo seksu nie było).
Teraz uczę się umiejętności przeżywania orgazmów z moją różową bez pornografii i jest to bardzo trudne. Nie wiem ile to potrwa, ale mam nadzieję, że mi się uda, a piszę to jako przestrogę dla wszystkich tych, którzy mogą nieświadomie zmierzać w tym samym kierunku, w który ja brnąłem przez te wszystkie lata. Nie można pozwolić, żeby pornografia stała się ważniejsza od intymności dwojga ludzi. Nie chodzi mi tu o no-fapanie jako idea sama w sobie, bo masturbację wciąż postrzegam za zdrową czynność zdrowego człowieka, ale niech każdy fapujący zrobi sobie eksperyment, czy potrafi osiągnąć wytrysk bez pornografii. Jeżeli ktoś będzie miał z tym kłopoty, to powinien zastanowić się nad odwykiem, a jeżeli ktoś ma różowego i mimo to woli fapnąć do pornoska i nie potrafi bez niego, to to już jest dzwonek na alarm.
#seks #zwiazki #nofapchallenge
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: sokytsinolop
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
jeszcze wszystko przed Wami ( ͡° ͜ʖ ͡°)
To jest anonimowy komentarz.
Zaakceptował: Asterling