Wpis z mikrobloga

Witajcie mirki i mirabelki! Ja nazywam się foto_onkolog, pracuję w zakładzie fotograficznym w pewnym średnich rozmiarów mieście. Mamy minilab czyli zajmujemy się wywoływaniem odbitek i robimy zdjęcia do dokumentów. Przedstawiam pierwszą z wielu rakowych historii, które przytrafiają mi się dość regularnie, a że ta jest akurat dość świeża, na dodatek wydostała się poza moje miejsce pracy to pójdzie na pierwszy ogień. A było to tak...
Pewnego razu na tablicy na fejsie mojego szefa ktoś udostępnił post z lokalnego funpage typu "spotted". Treść wpisu brzmiała mniej więcej "Pozdrawiam chłopaka, który pracuje w firmie xy, dziękuję za przemiłą obsługę". Konsternacja! Kto to napisał?! Parę dupeczek polajkowało, ale same jakieś szesnastki lub młodsze i raczej nic więcej ciekawego. No to ja również polajkowałem - niech ten ktoś ma szanse mnie odnaleźć. Następnego dnia - tajemnicza dupeczka śledzi mnie na instagramie! I skądś ją kojarzę! Wchodzę na spotted, patrzę - polajkowała! W sumie nawet niczego sobie, ale ja jestem stuleją i nie zagadam. To przecież za mało żeby zagadać. Następnego dnia wchodzę do systemu, patrzę na zamówienia odbitek przez internet: ZAMÓWIŁA ZDJĘCIA! No to grubo... Zagadam, ale na żywo jak przyjdzie odebrać. Następnego dnia przychodzi... z koleżanką, a ja taki świeżutki, ogolony, wypachniony, udający pewnego siebie puszczam jakąś bajerę i przez 5 minut pieprzenie na kilkadziesiąt idiotycznych tematów. Nawet się to klei, ale przecież na kawę nie zaproszę jak jest z koleżanką. Dobra! To zagadam na fejsie! Tylko jak zacząć? Cholera wie, później pomyślę, przecież mam robotę. Wywołałem kilkaset odbitek, wracam na fejsa a tam dwa zaproszenia: Od niej i od koleżanki... No to nie mam wyjścia, muszę do niej napisać.
"Ten wpis na spotted to Twoja sprawa?". Zaprzeczyła, ale jakoś się tam rozmowa potoczyła i gadało się nawet całkiem spoko. Minęło kilka dni, ona znała już prawie pół mojego życia, ja nie wiedziałem o niej prawie nic... i nagle wypaliła z grubej rury: "a właśnie? nie chcesz iść na wesele? kiedy? za dwa tygodnie! będę świadkową u swojej kuzynki". No to w ładnej jestem dupie: ZGADZAM SIĘ! Ale musimy się lepiej poznać! Zapraszam na działkę, będzie pite z kumplami.
Może dość niekonwencjonalny sposób na "randkę", ale co mi tam. Przyszła z koleżanką (tą samą co po zdjęcia). Gadało się nawet spoko, posiedziały z 1,5 godzinki i pojechały. Okej, wszystko fajnie. No to teraz trzeba się spotkać na trzeźwo, we dwójkę i jakoś oswoić się ze sobą przed weselem.
I zaczęło się...
- W piątek nie, bo jestem zmęczona po pracy, a w sobotę też idę więc muszę odpocząć
- W niedziele nie, bo jadę do wujka i jestem kierowcą więc muszę tam siedzieć
- We wtorek nie, bo siedzę w pracy do 21 (a jak się okazało że skończyła o 19, to jej się przypomniało że ma masę rzeczy do zrobienia)
- W czwartek nie, bo muszę iść do ciotki o 19. A poco? Nie wiem, tajemnica!
Dobra, wyjebka. Byłem akurat w pracy, nie chciało mi się myśleć, więc stwierdziłem, że wrócę do domu, zrelaksuję się a potem zjadę ją jak psa i temat będzie zamknięty.
Wracam, odpalam fejsa, a tam wiadomość od niej, w której tłumaczy się dlaczego nie mogła, przeprasza i obiecuje, że w niedzielę to już na pewno się zobaczymy. Wzbudziła we mnie współczucie więc zjechałem ją tylko troszkę i powiedziałem żeby szukała innego jelenia na to wesele. ODZIWO nie sfochowała się, tylko przyznała się do winy i powiedziała, że niedziela nadal aktualna. No ciekawe... Niech ma tą jeszcze jedną szansę :P

#rakcontent #fotohistoria #logikarozowychpaskow #rozowepaski #tfwnogf
  • 9
@czarny_matt94: Nie uwzględniłem w opowieści jeszcze pewnego ciekawego epizodu. Otóż w momencie jak zagadałem do jednej, kilka minut później napisała do mnie druga... i dosłownie po kilkudziesięciu minutach pisania, w agresywny sposób chciała mnie wyciągnąć na kawę albo na piwo. Nie wykazałem raczej zainteresowania i na tym rozmowa się zakończyła :P