Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Nie wiem jak siebie określić, ale chyba jestem żałosny. Musze się wygadać, więc puszcze moje wypociny w eter. Od początku. Miałem dziewczynę przez 3 lata, rozeszliśmy się jakiś rok i dwa miesiące temu. Główną przyczyną rozstania był związek na odległość, zaczęliśmy pod koniec liceum, na studia trafiliśmy do różnych miast oddalonych od siebie o 400 km, studia również wymagające, więc widzieliśmy się co 2-3 tygodnie(raczej 3) + jakieś święta i wakacje(choć nie całe). Zaczeło się psuć, rutyna telefoniczna i odległośc zaczęła robić swoje. Uprzedzając nikt nie miał ruchania na boku, ale przez 5 lat na odległość nie da się zbudować trwałego związku. Rozstaliśmy się w zgodzie, czasami ze sobą pogadamy, ale o tym później. Przez ten czas kiedy byłem "wolny" przewinęły się jakieś 2-3 dziewczyny. Nic poważnego, nie potrafiłem się zaangażować, chyba nawet nie chciałem. Robiliśmy to co pary ze sobą robią, ale nie odczuwałem z tego takiej ekscytacji jak podczas mojego pierwszego związku. No i szybko się kończyło. Nie było tej "magii" czy po prostu zakochania. Zawsze czegoś i brakowało, tego co czułem podczas pierwszego mojego zakochania i pierwszego związku. Ostatnio z byłą zaczęliśmy gadac telefonicznie, ona miała jakieś chyba gorsze dni i tak wyszło, że wiemy, że nie ma opcji powrotu, bo to jest bez sensu, ale rozmowy były bardzo szczere i tak jak byłem znieczulony, tak znów odczuwam jakąś tęsknote za tamtymi czasami. Rozmowy były na tyle szczere, że powiedziałem o moich przeżyciach z dziewczynami po niej, ona nikogo nie miała, ale zaczęła się spotykać z jakimś typem, a mnie cholera mimo upływu czasu i świadomości, że nie ma opcji powrotu zaczęła zżerać jakaś zazdrość, że jakiś typ będzie może mógł cieszyć się tym, co ja miałem cały czas. Chciałbym się znów zakochać w jakiejś fajnej dziewczynie i poczuć to co wtedy. Brakuje mi tego, że nie mam nawet obecnie osoby, z którą mogę godzinami szczere gadać jak ze swoją było przed rozstaniem, czy nawet po nim. Wiem, że to co mówię jest mocno #przegryw ale doradźcie mi, jak w to sobie zwalczyć. Nie potrafię się znów zaangażować, znów zakochać, a w każdej dziewczynie widze jakieś braki czy wady i podświadomie porównuję do swojej byłej. Może dlatego, że wtedy to była moja pierwsza, poważna miłośc i związek i byłem strasznie zaangażowany, a nie wyszło - czego nie dopuszczałem do myśli? I nie przez jakieś zdrady tylko przez cholerną odległośc i rutyne? Nie myślę obecnie trzeźwo, więc wiątpię czy oddałem to co chciałem powiedzieć.

#logikaniebieskichpaskow #logikarozowychpaskow ##zwiazki #tfwnogf #stulejacontent #niebieskiepaski #rozowepaski

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
  • 7
@AnonimoweMirkoWyznania: no stary powiem ci że ukradłeś mi historię mojego życia ( ͡° ʖ̯ ͡°) mi też jest ciężko, tęsknię za nią choć czuję że nie ma jak tego naprawić w obecnej sytuacji, a ona znalazła już sobie kogoś innego i urwała ze mną kontakt praktycznie. Ja zabrałem się za siebie (siłownia, dieta, zmiana wizerunku, nauka, rozwijanie zainteresowań) i na razie niczego nie szukam choć boję się
OP: @fuberutsu Ale ile tego czasu można? Minęło już sporo, już było zdecydowanie lepiej, ale znów coś mi sie odkleiło i wszystko powróciło. Najbardziej denerwuje mnie, że obecnie patrze przez jakiś chory pryzmat i wszystkie dziewczyny są dla mnie "gorsze". Mimo, że chciałbym się w coś zaangażować, to kompletnie tego nie potrafie i nie czuję.

To jest anonimowy komentarz.
Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: Solitary_Man
a648ba25e6: @pinezzzka Wiem, że to porównywanie jest złe i krzywdzące, ale robię to często podświadomie, po prostu przebywając z inną dziewczyną same narzucają mi się jakieś porównania czy wspomnienia jak to było kiedyś, mimo że wcale tego nie chcę. I to często w jakiś banalnych sytuacjach.

Do tego męczy mnie ta irracjonalna zazdrość? uczucie utraty? Nawet nie wiem jak to nazwać. Tym bardziej, że nie mam prawa się do niczego przyczepić,