Wpis z mikrobloga

Wizyta w domu rodzinnym zawsze dziwnie mnie nastraja...
Mam wrażenie jakbym wsiadł do kapsuły czasu, ustawił datę na wyświetlaczu i wylądował w jakiejś innej, zapomnianej rzeczywistości.
Pomimo tego, że od lat już tam nie mieszkam, to większość rzeczy pozostała wciąż takimi, jakie pamiętam z dzieciństwa, a mój pokój, wraz z meblami i zakurzonymi rupieciami tworzy teraz jakiś niby skansen, "Muzeum maxa1983".
Otwieram drzwi i wchodzę bez biletu, bo choć czuję się tutaj gościem, to jednocześnie mógłbym oprowadzać wycieczki szkolne i opowiadać setki historii o każdej z najdrobniejszych rzeczy zalegającej na półkach.

Próbuję zapalić światło i już uśmiecham się pod nosem. Ten cholerny włącznik zawsze był za łóżkiem i trzeba było się nieźle nagimnastykować, by go dosięgnąć. PSTRYK!
Zimne światło lampy nagle otula poszczególne eksponaty. Obdrapana meblościanka, pożółkłe tapety na ścianach i wielki, choć tylko 14-sto calowy monitor, który wciąż zajmuje pół biurka.
Podchodzę do swojego łóżka. Przez lata spałem na czym tylko się dało. Wersalki z komisów targane ulicami do domu, zleżałe kanapy od ciotek itp. Wszystko rozwalało się po paru lata i było zastępowane czymś "nowym".
Na łóżku sterta czarno-białych zdjęć z dzieciństwa. Widać mama znów planuje wspominki. Przeglądam kilka pierwszych z brzegu. Na jednym @max1983 roześmiany kopie piłkę, na drugim zaryczany biegnie w stronę fotografa. "Łapię chwilę ulotne jak ulotka..." nucę sobie w głowie, uśmiecham się i odkładam zdjęcia na miejsce. Będzie na nie czas później.
Podchodzę do mojej szafki. Jedna ściana cała oblepiona obrazkami z gumy balonowej "Turbo". Miała być cała kolekcja, ale czy możliwe było w ogóle skompletowanie wszystkich?
Setki kupionych gum, wycieczki do różnych sklepów, bo może tam będą inne obrazki, niektóre porwane, bo wyrwane kolegom, okupione gorzkimi łzami i czerwonymi śladami na tyłku.
Przeglądam dalej poszczególne półki. Dziesiątki małych pomników dzieciństwa, które kiedyś stanowiły cały świat. Mały, pogryziony śrubokręcik, którym zmieniałem głowice w magnetofonie do Commodore, poradnik jak zostać prawdziwym koszykarzem, ołowiane żołnierzyki. Czy moje dzisiejsze marzenia będą dla mnie znaczyć tyle samo po latach?
Chwytam walkman Panasonica, który dostałem na komunię. Ocieram z kurzu. W środku taśma Molesty "Skandal".
Przekładam słuchawki ze smartfona, wciskam PLAY i szczena opada. Gdy pierwsze dźwięki docierają do uszu czuję się mniejszy o metr, lżejszy o parędziesiąt kilo, schowany pod kołdrą w tajemnicy przed rodzicami, słucham "złej muzyki".
A co jeśli wejdzie ojciec i usłyszy słowa? Po kilku obrotach jednak muzyka przestaje grać. Dwudziestoletnie baterie dały już z siebie wszystko, a ja i tak dziękuję im, że tak długo zachowały dla mnie skrawki tamtego świata. Przekładam słuchawki z powrotem do telefonu. Czy ty też będziesz działać za dwadzieścia lat? Wątpię.

Wchodzi mama z herbatą. Oczywiście w wysokich, prostych szklankach z drucianym koszyczkiem. Jedyny, prawdziwy sposób podawania herbaty. Smak nie do podrobienia. Wsypuję 5 łyżeczek cukru, siadam na oknie i patrzę na podwórko.
Przemiany, reformy, dotacje unijne...wszystko to bzdura. Są miejsca w Polsce, które chyba nigdy się nie zmienią i choć pod oknem zamiast motoroweru stoi nowy skuter, a po piaskownicy nie ma już śladu, to w gruncie rzeczy widok wciąż ten sam.

Kap...kap...kap.. Cholera. Przecież miało dziś nie padać.

#feels #gimbynieznajo #coolstory
Pobierz m.....3 - Wizyta w domu rodzinnym zawsze dziwnie mnie nastraja...
Mam wrażenie jakby...
źródło: comment_R9nGTilB0hgZYcENrXilHuwDQimXpmKK.jpg
  • 7