Wpis z mikrobloga

UWAGA, Policja kontroluje autokary uczestników dzisiejszej manifestacji antyrządowej, celowo przedłużając sprawdzanie stanu technicznego aby nie dotarły na czas. Mamy informacje o kilkudziesięciu osobach zabranych na dołek, a także niewpuszczanych do pociągu na stacjach 'wyjazdowych'. Ponadto poranne Pendolino z Gdańska zostało na jednej ze stacji zatrzymane na 3 godziny, aby dalsza podróż odbyła się pod lufami brygady antyterrorystycznej. Dla co bardziej niepokornych przygotowane są miejsca w aresztach policyjnych - wszystkich w promieniu 100km od Warszawy.

  • 41
@Tibor: "Bydło"? Gratuluję języka. Powiesz to moim kolegom studentom (wówczas, obecnie już po), którzy czekali 3 godziny na antyterrorkę w pociągu? Niewinnym ludziom pałowanym na dołkach (przypomnę, że przez długi czas jedynym prawomocnie skazanym za Marsz był milicjant za skatowanie niewinnego człowieka), czy tym spokojnym ludziom, którzy zapieprzali pół Polski do Warszawy, aby się dowiedzieć 20km od celu, że Marsz sobie mogą obejrzeć, ale jutro w domu na Youtubie?
Wiadomo że
@kriss7676: Ja tylko napisałem co działo się w latach 2011-2014 przy manifestacjach antyrządowych. Po kilkaset ludzi na dołkach (przy czym przez kawał czasu jedynym skazanym był milicjant, który skatował demonstranta i zostało to nagrane), autokary trzepane co kilkanaście kilometrów (były grupy, którym wyjazd o 9:00 z Łodzi nie zagwarantował dotarcia na 15:00 do Warszawy) i przy odrobinie farta powroty z antyterrorką.
@Tibor: konkretnie na dołkach nie, natomiast byli milicjanci skazywani
@tadekpol: No ale nie rozumiem o co ci chodzi? Skazano tego POLICJANTA? Skazano. Problem by był gdyby go nie skazano. Co do trzymania na dołku to chyba wszyscy wiemy, co się działo na marszach tego bydła. Leciały cegły i części chodnika. Trzeba takich ludzi karać.

Ponadto chciałbym zaznaczyć, że nie przedstawiasz żadnego źródła, więc twoje informacje mogą być (pewnie są) z dupy. Pozdrawiam
@lowca_chomikow: Nie miałbym za złe, gdyby z tych przyczyn robiono kontrolę raz, np. na wjeździe do Warszawy. Kontrolowanie co kilkadziesiąt kilometrów i nabijanie sobie statystyk to już nie są obowiązki, tylko w najlepszym wypadku złośliwość. I nie żeby coś, ale wystarczyła zmiana władzy i zostawienie pilnowania porządku wyznaczonej służbie porządkowej, aby incydenty zaczęły się ograniczać do dżentelmenów trafiających na wytrzeźwiałkę.