Wpis z mikrobloga

Mój stary jest gónikiem. Jeśli myślicie, że nie ma w tym nic złego to mijacie się z prawdę i to nie o włos. Prawdy nie dotykacie nawet długim kijem. Życie z górnikiem to nie przelewki ani nie wypoczynek atylko ciągła praca. Bo jak to mówi mój tato:
“Synek hehe górnikiem się nie je tylko w arbait ino cały czas. Masz być górnikiem, myśleć jak górnik, wyglądać jak górnik i robić jak górnik.”

I w tym cały problem, bo gdyby te jego wygłupy ograniczały się tylko do gruby to jeszcze bym to zniósł ale nie, całe mieszkanie musi być zawalone węglem, kilofami i pamiątkami z roboty a i to jeszcze nie wszystko. Stary znosi do domu cały złom jaki znajdzie i nic nie wyrzuca bo się może przydać, no ja pierdziele, z mojego pokoju zrobił składzik na narzędzia. Ile razy to mi na głowę ten nieszczęsny kilof spadł jak spałem bo oczywiście musi być pod ręką a nie w piwnicy. Zresztą piwnica też zawalona złomem ściągniętym z kopalni.

Kiedyś z matką Haliną próbowaliśmy to wynieść i prawie się udało. Ojciec po imprezie popił to cały dzień żeśmy to wynosili do kubłów, ale jak w nocy wstał do kibla to zajrzał przez okno czy coś się nie dzieje (tak o 3:30 rano czy coś się nie dzieje) i zobaczył stertę złomu przy kubłach i krzyczy:

- Halyna!!! Okradli nam piwnica! Budź młodego musimy to zacząć znosić zanim rozkradno!

I tak od 3.45 do 7 rano łaziłem w te i wewte żeby te zasrane szpargały przytachać z powrotem do chaupy, noż myślałem że się ze wstyd spale jak się sąsiedzi gapili przez okna. Tyle dobrze, że się nie wydało, że to myśmy to wynieśli bo dupa byłaby sina. Kiedyś tyle tego uzbierał że na działce altane zbudował - pierdyliard kolorów, części, nic do siebie nie pasuje ale dumnyyyy!

- Halyna! - Woła - Halyna patrzaj przeto, sąsiady skisną z zazdrości, że nic nie wydałem na ta altana.

Grila zrobił z bębna od pralki a dróżkę z płyt chodnikowych wynoszonych po jednej z kopalni przez 3 miesiące. Po wniesieiu szpargałów z powrotem do piwnicy mówię mu, że o 7 do szkoły idę a on do mnie: “Synek gupi jesteś szkołą je dla buców, na dole liczy się chytrość i spryt a nie jakieś komputery i internety!”

I to jest druga kwestia, szkoła. Ojciec po zawodówce i to ledwo ledwo bo wtedy to na kopalnie brali każdego z brzegu więc nie potrafi zrozumieć, że ja chcę się uczyć. Tylko do mnie: “gupi gupi, silny masz byc, reszta sama przyjdzie. Walisz tylko w te guziczki z literkami i co ci z tego przyjdzie. Jak ty chcesz życie poznać jak ty na świat przez to okienko patrzasz?”
Nawet nie próbuję tłumaczyć, skończyłem to robić jakieś 4 lata temu bo i tak nie słucha bo gupi jestem od tych książków.

Mam starszego brata, całą szkołe na dopach jechał i jego za wzór mi dają bo na dole robi. “Patrz na Maciusia - mówi - to jest chłop bo życia zakosztował pod ziemią a nie to co ty niedorajdo.” Noż krew mnie zalewa, Maciuś nierozgarnięty jak zaschnięty cement i nawet bułek bez kartki nie umie kupić na osiedlu u Mieniowskiej. Raz się zgubił na klatce schodowej. Cztery piętra i musiał dzwonić mamie na komórkę żeby po niego przyszła, ale pracuje na dole więc jego zdanie się liczy bardziej niż moje.

Mówiłem wam już, że ojciec kazał mi wąsa zapuścić w 6 klasie? “Synek, masz mieć wąsa żeby cię inni poważnie traktowali. Bez wąsa to ty jesteś szczyl i smarkacz i nikt cię szanować nie bedzie.” No i miałem taki wąsik dziewiczy. Cała szkoła wołała na mnie dupcyger. Mówię wam, chciałem umrzeć a ojciec tylko jak były jakieś spotkania rodzinne czy jak pan Mirek z żoną Bożenką wpadł na wódeczkę to tylko wołał i się chwalił jaki ze mnie mały górnik. Nawet mi kiedyś taki mały kilof i łopatkę kupił żebym się w piaskownicy bawił. Zachęcał mnie na placu zabaw abym kopał tunele w tej zasranej przez kundle piaskownicy. Raz się to nade mną zawaliło i musieli mnie odkopywać. Nigdy więcej do piaskownicy nie wszedłem. Ojciec krzyczał dlaczego stempli podporowych nie robiłem a ja miałem tylko 5 lat!
Zresztą ze szkołą to nie jedyny przypał. Na 17 urodziny ojciec kupił mi męską saszetkę. Taką wiecie, z paskiem na nadgarstek i kazał do licbazy łazić i tam notatki trzymać, kasę, klucze i bilet miesięczny i drugi śniadanie. No i w ten sposób dorobiłem się nowego przezwiska - guminknypel. No ja pierdziele, dzięi ojciec.

A wracając do stempli to całe mieszkanie jest nimi podparte. Mieszkamy w bloku na 2 piętrze i w każdym pokoju stemple żeby się nie zawaliło. Przynajmniej raz w tygodniu ojciec robi obchód i patrzy czy ich nie wygina. Otóż nie wygina bo nie ma co ich wygiąć! Ojciec namawiał sąsiadów, żeb wybudować windę zewnętrzną gdyby blok się zaczął walić jakby tompnięcie było to żeby była inna droga ucieczki, to go wszyscy wyśmiali. Pamiętam to jak dziś, zoorganizował spotkanie i krzyczał że w czynie społecznym dla ogólnego dobrobytu i bezpieczeńśtwa jednostki. Jak go wyśmiali to darł się po nich cały czerwony, ślina na ten wąs mu kapała jak wrzeczał i wyzywał wszystkich od ciuli, buców i chadraków. Nie muszę wam pisać, że już sąsiedzi z nami nie rozmawiają.

Ech, historii jest więcej, jak będziecie chcieli to coś jeszcze napiszę.

#pasta #gorniki #logikaniebieskichpaskow #slask #truestory
  • 10