Wpis z mikrobloga

@mihaubiauek: Płynna to jeszcze co innego.
Moim zdaniem referendum nie wymaga większego wysiłku bo i tak obecnie - kiedy nie mamy prawa do referendum - dyskutujemy o zmianach w prawie w domu, w pracy i ze znajomymi. I tak czytamy dokształcamy się w tym temacie.
Tak więc demokracja bezpośrednia wyglądałaby tak samo jak teraz tyle, że te wszystkie nasze dyskusje kończyłyby się przy urnie. Nie ma w tym żadnego dodatkowego wysiłku.
Nie ma w tym żadnego dodatkowego wysiłku.

@soma115: No jest, bo trzeba chodzić do urny częściej. Patrząc na frekwencje poprzednich referendów, ten wysiłek większość przerasta (chociaż można to argumentować tym, że referendum nie zobowiązuje do niczego).
@mihaubiauek: W ostatnim referendum pytania były interesujące/ważne/sensowne tylko dla jednego człowieka - Komorowskiego. To i tak cud, że aż tyle osób zechciało odpowiedzieć.
Frekwencja zależy od tego jak bardzo kosztowne i kontrowersyjne jest referendum ale nawet w Szwajcarii waha się w okolicach 40%.
Wydaje mi się, że samo pójście do referendum jest łatwiejsze niż znalezienie sensownej odpowiedzi na pytanie referendalne. W zdobyciu wiedzy mogliby pomóc dziennikarze - i tak się działo
@mihaubiauek: Tak ludzie mówią ale nie wiadomo czy to prawda. Nie można tego stwierdzić na podstawie wyborów bo politycy kłamią. Np. PO wygrało wybory za pomocą liberalnych haseł.
To czy media mogą zmanipulować ludzi zostało natomiast przebadane w Szwajcarii na przykładzie prawdziwych referendów. Okazało się, że da się przekabacić ludzi przez media jeśli sprawa dotyczy kwestii obyczajowych. Natomiast jeśli sprawa dotyczy pieniędzy, faktów, konkretnych decyzji to żadne pieniądze wyłożone na kampanie