Wpis z mikrobloga

kontynuacja tego wpisu

Rano obejrzeliśmy wiadomości, dowiedzieliśmy się o elektrowni, o tsunami i innych skutkach tego trzęsienia. Ja postanowiłem zostać w domu, a żona pojechała do pracy samochodem by sprawdzić co i jak. Telefony dalej nie działały, pociągi zatrzymane i mówiło się, że zaczną wyłączać prąd na zmiany....

Jedynym źródłem wiadomości była telewizja i internet. W TV przedstawiciele rządu, z ówczesnym premierem na przedzie przebrali się w robocze mundurki, że niby walczą z żywiołem. Informacje były bardzo zagmatwane i czasem absolutnie nie wiadomo było o co chodzi. W studiu dyskutanci mylili mikro i mili sieverty, robiąc jeszcze większe zamieszanie. W sieci zaczęły pojawiać się przecieki, wywiady z pracownikami tepco i wszystko to wyglądało bardzo źle. Wielu obcokrajowców postanowiło wyjechać jak najszybciej, część do swoich rodzinnych krajów a część gdziekolwiek. Gdy podano wiadomość, że najprawdopodobniej stopiły się rdzenie w kilku reaktorach, a radioaktywna chmura się powiększa, zrobiła się lekka panika.

Dzwoni do mnie znajomy, że spakował całą rodzinę w samochód i jadą na południe w stronę Kyoto i czy jedziemy z nimi..Ja na spokojnie, mówię że poczekamy na rozwój sytuacji. Na południu trzęsło także dość silnie ale nie było większych problemów czy to z jedzeniem czy paliwem. Gdy zachodnie media podały, że to jednak poważna katastrofa w tej elektrowni i tak na prawdę nie wiadomo co się tam dzieje, zacząłem nie tylko ja wątpić w to co mówi japoński premier. Pierwsza myśl, lecimy do Polski.

Ambasada wysłała maila z zapytaniem czy wszystko ok u mnie i znajomych, odpisałem że ok i spytałem czy rząd polski zorganizuje na wzór innych krajów darmowy przelot do Polski. Nie doczekałem się odpowiedzi. Gdy następnego dnia dzwoniłem nikt nie odbierał telefonu lub linia była zajęta. Dopiero na FB dowiedziałem się od znajomych, że jednak był samolot z darmowym przelotem do Polski, ale wiadomość podano godzinę przed odlotem, więc nie było żadnych szans by dojechać na lotnisko. Ambasada podała komunikat, że można też zabrać się z czeskim samolotem ale tylko do Pragi a potem to już na własną rękę do Polski, wylot za kilka godzin, ech.... Najważniejsze, że prawie cała ambasada się ewakuowała pierwszym samolotem. Tacy obcokrajowcy, którzy jednak wyjechali zostali nazwani "flyjin" fly od latania i jin od gaijin.

Dzwonił do mnie szef, on był wtedy w Chinach z wielką awanturą dlaczego nie jestem w pracy, więc dość wkurzony powiedziałem aby obejrzał jakieś wiadomości to się dowie dlaczego. Nie dzwonił potem do mnie przez 2 tygodnie...uznałem, że mam urlop tak samo jak i inni w firmie. Moja żona po 3 dniach wróciła do pracy a ja pracowałem z domu. W wolnym czasie zacząłem czytać i oglądać wszystko co się da odnośnie trzęsień ziemi, o elektrowniach atomowych, o wypadku na three mile island i inne. Na dodatek odnośnie promenowania, czym są te sieverty, greye i na czym polega zagrożenie związane z cezem i jodem.

Dalej ciężko było z kupnem benzyny, były kolejki na kilkadziesiąt minut czekania oraz limity zakupów do 4000 yen.
Z jedzeniem było już lepiej, pojawiła się woda i papier toaletowy. Niestety wprowadzono wyłączanie na zmiany prądu. Każda dzielnica, każde miasto miało wyznaczony harmonogram, więc wiadomo było kiedy wyłączą. W TV podawali jeszcze dodatkowo, która grupa kiedy i czy będą jakieś zmiany. Aby oszczędzić więcej, zmniejszono ilość kursujących pociągów, zredukowano w nich oświetlenie. Podobno kolosalną ulgą dla linii energetycznych było wyłączenie części automatów z napojami, lub wyłączenie w nich oświetlenia.

Zacząłem obserwować wskazania odnośnie promieniowania, oficjalnym pomiarom nie chciałem wierzyć. W sieci pojawiało się co raz więcej ochotników, którzy robili stream swoich liczników, dzięki temu można było samemu wywnioskować co i jak. Nie było aż tak źle. Postanowiliśmy z żoną, że jednak zostajemy.

Po tygodniu, już było prawie normalnie. Prawie bo dalej kilkanaście razy dziennie było trzęsienie, z czego jedno większe. Tętno samoczynnie podskakiwało do 130+ bo nie wiadomo, co będzie za chwilę. Poczułem, że mam chorobę morską. Czasem leżąc na łóżku czułem, że się buja, że jest trzęsienie ale tak nie było. Musiałem zawiesić na sznurku ciężarek by zawsze się upewnić. Okazało się, że nie tylko ja ale spora grupa znajomych odczuwała jakby chorobę morską. Dziwne to uczucie i bardzo nieprzyjemne. Czekałem tylko kiedy to się skończy i będzie normalnie.

Po kilku tygodniach pojawiało się co raz więcej analiz odnośnie katastrofy w elektrowni, tsunami oraz stanu energii. Mnie najbardziej wzruszały historie o uratowanych osobach z obszarów dotkniętych tsunami. Jedna kobieta po 48 godzinach, jeden chłopak po tygodniu! Pokazywali w telewizji nagrania tej przerażającej siły wody niszczącej wszystko co stanie na jej drodze.
Co niedziela był program, ukazujący historie wybranych osób...mnie osobiście bardzo poruszyły te trzy.

1. Historia pewnej rodziny, mąż w pracy, żona także i dwójka małych dzieci, chłopiec i dziewczynka w szkole. Gdy ogłoszono alarm o trzęsieniu ziemi i nadchodzącej tsunami mąż zadzwonił do żony, że jedzie po dzieci i spotkają się w domu. Żona pojechała do domu, niestety nie było nikogo więc zawróciła i pojechała w kierunku szkoły. Gdy była w połowie drogi przyszła pierwsza fala, musiała zmienić trasę. Telefony nie działały, mąż ostatnią wiadomość wysłał kilkanaście minut temu, że jest niedaleko szkoły. Przyszła fala, zniszczyła wszystko w tym szkołę. Owa kobieta była bezpieczna w tymczasowym schronie. Usiłowała dodzwonić się do męża, ale nikt nie odpowiadał po pewnym czasie padła bateria w telefonie.
Dotarła do szkoły dwa dni później, jej oczom ukazał się straszny widok. Puste pole, puste ulice, a przecież tutaj było miasto, były domy, sklepy. Jest jedynie szkielet konstrukcji stalowej, to wszystko co pozostało po szkole. Szyby były wybite nawet na najwyższych piętrach więc fala musiała przykryć nawet dach. Przez kilka dni razem z wojskiem i innymi ratownikami przeszukiwała szkołę. Znalazła jedynie plecak syna, który razem z innymi był w zamkniętej szafce. Nie poddawała się i dalej szukała dzieci i męża. Codziennie rano do wieczora pracowała odgruzowując i przeszukując okolice. Dwa dni później znaleziono ciało męża, utonął w samochodzie, fala zniosła go kilka kilometrów dalej od szkoły. Wiedziała, że on nie dojechał i ciągle jest szansa dla dzieci. Dostała tymczasowe mieszkanie, ale nie mogła tam wysiedzieć. Pojechała do Tokyo, poszła na kurs obsługi koparko-spycharki, wypożyczyła jedną i wróciła. Codziennie jeździła szukając dzieci i pomagając innym jak mogła swoja koparką. Po tygodniu prawie 10 km dalej znaleziono ciało syna. Ona się nie poddała i dalej szukała córki. Z tego co wiem szuka dalej...

2. Historia trzydziestoparoletniej pracownicy miasta, która była odpowiedzialna za ogłoszenie alarmu i przez specjalny system bezprzewodowych megafonów ostrzegała o zbliżającym się zagrożeniu. Starała się do ostatniego momentu informować gdzie są miejsca ewakuacyjne, gdzie jest niebezpiecznie oraz przekazywała wołania o pomoc. Niestety utonęła w pomieszczeniu radiowym zalanym przez tsunami. Do ostatniego momentu nadawała i na sam koniec przeprosiła, że niestety nie uda jej się dalej przekazywać informacji. Megafony zamilkły.

3. Gdy ogłoszono alarm w szkole Okawa, dyrektor rozkazał zgromadzić wszystkie dzieci przed szkołą na boisku by przygotować się do ewakuacji. Fala tsunami już się zbliżała. Wybuchła wielka kłótnia pomiędzy starszymi nauczycielami, którzy nalegali by iść w stronę mostu na rzecze, gdyż jest tam duże wzniesienie natomiast inni domagali się by wspinać się na zalesione wzgórze, które jest tuż za szkołą. Niestety te opóźnienie w podjęciu decyzji okazało się zabójcze. Fala tsunami zniszczyła ponad 100 domów na swej drodze do szkoły i gdy dzieci starały się dotrzeć na wzniesienie koło mostu, pochłonęła ich i porwała dalej. Ze 108 dzieci, 70 zginęło, tak samo jak 10 nauczycieli z czego czwórka dzieci i jeden nauczyciel jest dalej zaginiony. Ostatnio czytałem, że rodzice walczą w sądzie ze szkołą i lokalną administracją i bardziej niż na odszkodowaniu zależy im by ustalić jednoznaczne i niepodważalne zasady w takich przypadkach by nigdy więcej taka sytuacja się nie zdarzyła. Na zdjęciu wspomniana szkoła.

Takich historii jest cała masa, część z szczęśliwym zakończeniem a część dalej czeka na wyjaśnienie co się stało. W każdą rocznicę jest specjalny blok programowy, pokazujący różne aspekty samego trzęsienia, tsunami oraz awarii w elektrowni.

Co jest pewne, Ja nigdy nie zapomnę tamtych dni czy tygodni, nawet po 5 latach pamiętam bardzo dokładnie co się działo, a to poczucie bezsilności, trzęsącej się ziemi czy obrazy nadchodzącej fali nękają mnie w koszmarach co jakiś czas.

#japonia #wiadomoscizjaponii #amajapan #ciekawostki

ama-japan - kontynuacja tego wpisu

 Rano obejrzeliśmy wiadomości, dowiedzieliśmy s...

źródło: comment_1XlUWeXlEalgA1v1YXTsMhIWH4IhLxaz.jpg

Pobierz
  • 24
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@ama-japan: przyznam sie ze od czasu Twojego wpisu duzo ogladam filmow szczegolnie z Iwate...niektore sa tak przerazajace i az mi sie wierzyc nie chce ze to wydarzylo sie naprawde... cale miasta przestaly istniec doslownie w kilka minut... nie myslalem ze to tak wygladalo zawsze to sobie inaczej wyobrażałem dopiero w sumie po Twoim wpisie postanowilem sprawdzic czy sa jakies nagrania. Nawet na pewnych filmach mialem uczucie ze oni zalewaja jakies
  • Odpowiedz
Pomyślcie sobie o tsunami w Indonezji. Dziesiątki jak nie setki tysięcy osób nie odnaleziono. Dziesiątki tysięcy ciał leży w oceanie, na różnych głębokościach, w różnych miejscach.
  • Odpowiedz
@ama-japan: Na pewno po tych wydarzeniach zmieniono procedury i zalecenia dotyczące bezpieczeństwa ludzi, ale wydaje mi się, że pod względem Japończycy są odpowiednio edukowani od najmłodszych lat. Najważniejsze jest to, że nawet alarmy szkoleniowe traktuje się poważnie, bo mogą w przyszłości uratować życie.
Jak wygląda alarm b-----y w polskich biurach czy szkołach, to sobie sami przypomnijcie, jak ostatni raz mieliście ewakuacje.
  • Odpowiedz
@rybak_fischermann: masz rację, tutaj wszystko co się buduje w zamyśle ma przetrwać trzęsienie ziemi. Dodatkowo trening od najmłodszych lat i wpajanie podstawowych zasad w czasie trzęsienia dają efekty. To właśnie dzięki temu w Japonii trzęsienie M4.9 to może kilkuminutowe opóźnienie pociągu a w Indonezji czy Chinach setki ofiar..
  • Odpowiedz
@ama-japan: Wstrząsające... Mnie najbardziej z tamtych doniesień prasowych utkwila w pamięci historia mężczyzny, który chcąc uratować swoją teściową z zalanego budynku, wypożyczył strój płetwonurka i tak pływał po zalanych terenach. Faktycznie udało mu się uratować teściową, ale na tym nie poprzestał i po umieszczeniu jej w bezpiecznym miejscu pływał dalej jeszcze przez wiele dni, pomagając ludziom uwięzionym w zalanych budynkach, dopóki mu wystarczyło sił. Ta historia akurat kończy się happy
  • Odpowiedz
  • 9
@prazek: jak tylko przyjechałem do Japonii pierwsze co usłyszałem to to, że niedługo będzie wielkie trzęsienie ziemi. Japonia ma chyba najbardziej zaawansowaną na świecie sieć czujników oraz prowadzi nieustające badania w tym kierunku. Ludzkość zbyt krótko obserwuje ruchy ziemi i nie ma szans określić kiedy dokładnie coś się zdarzy. Naukowcy obecnie mówią, że kolejne będzie w okolicach Kyoto, powtórka ale silniejsza tego z 1995 roku. Rozpoczęły się przygotowania, czyli wzmacniane
  • Odpowiedz