Wpis z mikrobloga

#truestory #takasytuacja #takahistoria

Z cyklu nasz klient nasz Pan. Pozyczone z fejsa znajomej.

"Kochani, co rozumiecie przez pojęcie "klient nasz pan"? Duuużo tekstu, taka sytuacja.
Mam uśmiechnięty i przyjazny zespół instruktorów, my z tatą też nie robimy tego za karę, większość naszych klientów to klienci stali. Wracają latami. Fajni, ciepli ludzie. W znakomitej większości, ale uwaga...
Sytuacja z dziś: pani zapisała dziecko na lekcję na 12:00. O 12:04 Monika dzwoni i pyta uprzejmie, gdzie pani jest oraz tłumaczy, że o 12:30 ma następną lekcję. Za 3 minuty pani wpada. Spóźniona. Od progu krzyczy: "która to ta instruktorka?!? Ja w takim razie nie będę brała tej lekcji, na 15 min to się nie opłaca, proszę mi dać kogoś innego".
Tłumaczymy, że nie mamy takiej możliwości, sesja trwa 1,5h, nie da się jej przedłużyć, a mamy umówionych kolejnych klientów. Jedyna wolna osoba też zaczynała lekcję o 12:30. No i że my przecież czekamy, jesteśmy gotowi. Nie my się spóźniliśmy w końcu, a ja ciągle zastanawiam się, czemu pani ma pretensje do nas. W ciągu 3 minut obraziła mnie 3 razy: "że bez sensu dyskutuję, a już mogłabym dziecku łyżwy zakładać - leniwa jestem", "że mnie nie rozumie - ale no tak, ma pani wadę wymowy", "że jestem młoda i tacy pacjenci (pani jest lekarką) są najgorsi". 3 minuty i taka dogłębna analiza. Na moją prośbę, żeby pani zmieniła ton, to porozmawiamy spokojnie i do czegoś dojdziemy, pani krzyczy: "ja jestem klient, ja jestem klient!". I że samochód nie chciał odpalić, a ona jest w ciąży. I kilka razy argument, że tu "sami młodzi ludzie, nie mam z kim rozmawiać" (nasza średnia wieku w tym momencie: od 21 do 58...). Krzyk, obrażanie - mnie, taty, zespołu (leniwy, nieuśmiechnięty, nie rzuca się już od progu, żeby dziecku buty zdjąć)
Ja przecież jestem człowiekiem i wszystko rozumiem. Sama byłam w ciąży. Poszukałabym kompromisu. Gdyby dano mi dojść do słowa.
BYCIE KLIENTEM NIE DAJE PRAWA DO OBRAŻANIA INNYCH. Traktujmy innych, tak jak sami chcielibyśmy być traktowani. Moi instruktorzy powiedzieli dziś, że za żadne pieniądze nie poprowadziliby zajęć z tą panią. A cierpi dziecko.
Jeśli zapisuję się na jakieś zajęcia, to wyrażam zgodę na regulamin. I jeśli w regulaminie mowa jest o punktualnym przybyciu, a ja się spóźniam, to pretensję mam do siebie.
A może to ja nie rozumiem życia?!?"
  • 1