Wpis z mikrobloga

17057,8 km - 24 km = 17033,8 km

http://www.endomondo.com/workouts/184642754/7545842

Jeden z najcięższych treningów jakie pamiętam. Napewno najcięższy od grudnia 2012. Postanowiłem uderzyć w kierunku północnym, żeby przełamać schemat. Wstępnie planowałem pobiec do Rewy by potem cofnąć się plażą do Mechelinek by potem spakować się do autobusu albo (o ile forma i Wojsko Polskie by pozwoliły) polecieć jeszcze dalej aż do Babich Dołów (to już właściwie prawie dom).

No, ale w trakcie mnie poniosło i postanowiłem: uderzę w Puck. Już widziałem siebie popijającego coś na plaży w pozie triumfalnej. Ale, pierwsze zmartwienie: odcinek między Kępą Oksywską a Mrzezinem. Kręta droga, zero pobocza. Drugie zmartwienie: podjazd pod Mrzezino i druga górka trochę dalej, bliżej Pucka.

O ile pierwsza sprawa poszła gładko: bardzo wyrozumiali i ostrożni kierowcy, choć trasa dłużyła się nie-mi-ło-sie-rnie, o tyle podjazd pod Mrzezino skopał mi tyłek i jestem w stanie przysiąc, że położył się cieniem na reszcie trasy. Od Smolna już wypatrywałem Pucka a tu kurna wyskakuje Żelistrzewo i nic, nic, kurna nic! Tam już miałem pierwsze kryzysy: bóle, ogólne zmęczenie, zawroty głowy i pęcherz, po czym okazało się, że przy całym tym dyskomforcie oddałem może 40 ml moczu. Później już nie mogłem wystartować i myślałem, żeby się poddać.

Stwierdziłem, że posunę się do każdej, nawet najbardziej żałosnej metody motywowania siebie, żeby tylko nie przestać teraz i przynajmniej przybić "piątkę" tablicy z nazwą "Puck". Generalnie większą wojnę miałem w głowie, niż w nogach. Myślałem np. o lasce która ostatnio mnie olała i że pokażę jej co to ze mnie za kozak i że jak się teraz poddam, to dam jej dowód, że miała racje, kumacie? ;-) A w międzyczasie kilkakrotnie z młodej piersi wyrwało mi się: "Gdzie ten, ku%$#, Puck!?"

No i przybiłem tę "piątkę" koniec końców, ale do centrum już doczłapałem właściwie. Po drodze jeszcze przebrałem się w suche ciuchy, bo tym razem miałem ze sobą plecak.

Było bardzo ciężko tym razem. Tak wycieńczony bywałem, jak robiłem swoje pierwsze dyszki: wtedy też finiszowałem ze łzami w oczach. ;-)

Pocieszam siebie siedząc teraz w domku, że pomimo tego, że to nie był najlepszy trening, to właściwie dopiąłem swego i na pewno dołożył on cegiełkę do jakiegośtam efektu końcowego. No i się nie poddałem! :-)

#sztafeta #forrestroute #runforrestrun #biegajzwykopem
  • 9
@Splot: Mimo, że zrobiłem dziś te 26 km to po 20 km nogi miałem jak z waty, nie ma na pogodę co zwalać bo czy duszno, gorąco deszcz to i tak się biegnie. W czasie biegu biegłem z plecakiem, obtarte mam od szelek barki. :P Tak trzeba normalny plecak kupić. Miałem litr wody ale jak doczłapałem się do baru mamy to od razu zalałem power rade i wodę, na domiar tego