Wpis z mikrobloga

Dostaje zgłoszenie ,że włam na stronę jednego z klientów ,ale samej strony nie robiliśmy.
Zerkam w logi i nie widać nic dziwnego. Zaglądam w pliki a tam sftp-config.json z SublimeText udostępniony publicznie.
W zeszłym roku miałem podobna sprawę i tez ktoś zostawił ten sam plik dostępny publicznie (zupełnie inny klient).

Mirki zwracajcie uwagę na takie sprawy!
#bezpieczenstwo #webdev #programowanie #truestory
  • 12
@Bozyszcze: Gita zaczeli używać kiedy mnie przyjmowali. Moim pierwszym zadaniem było zainstalowanie jakiegoś serwera gitowego na Windows Serwerze. A byli na rynku wtedy dwa lata. Taką metodykę pracy nazywam "Jak działa - jest wystarczająco dobrze". Spędzenie czasu z nimi było dobre mimo wszystko. Dowiedziałem się czego nie robić, a to ważna wiedza jest (ʘʘ)
@MattePRL: zgadzam się. Taka wiedza to nawet ważniejsza. W sensie jak nie robić :)
Kiedyś pracowałem w firmie gdzie wszyscy uważali ,że ich nękam :D Bo wymuszam korzystanie z git, bowerów, composera, gulpa, mailcatchera i tworzenia środowiska na vagrant i deploymentu za pomocą capistrano :D W końcu się zwolniłem ,bo nerwowo nie wytrzymałem :)
O testach, xdebug i milionie innych rzeczy nikt tam nie słyszał :) A mieli poważnych klientów :)
nerwowo nie wytrzymałem :)


@Bozyszcze: Ja podjąłem decyzję o odejściu po tym jak z nerwów #!$%@?łem z pięści w ściankę działową robiąc w niej dość mocne wgłębienie. Takie warunki niszczą kiedy nawet nie chodzi o to, że chcesz się rozwijać - ale zauważasz podstawowe błędy w sztuce i jeszcze zarabiasz najmniej z całej ekipy. To z kolei nauczyło mnie zwalniać się z pracy - co też było mega trudne dla mnie.
@Bozyszcze: Podobnie jak ja. Popracowałem pół roku na etacie dalej, potem z pracodawcą gadaliśmy na tematy okołogospodarcze (oboje mieliśmy fazę na inwestycje giełdowe) i od słowa do słowa doszliśmy do wniosku, że to najbardziej lukratywna forma współpracy. No a potem podłapałem swoich klientów, musiałem niestety zrezygnować z pracodawcy (dalej jesteśmy w dobrych kontaktach). Niedługo wychodzę z piwnicy i będę otwierał biuro i zatrudniał. Także chyba coś zatoczyło krąg (albo kręg).

Co
@MattePRL: W zasadzie żona nie miała nic przeciwko. Na początku pracowałem sam ,ale z czasem zrobiło się tyle pracy ,że sama sie zwolniła z pracy i zajęła się rozmowami z klientami tak ,aby ja mógł się zajmować samym programowaniem.
Po około roku zatrudniliśmy dodatkowego programistę,bo sam nie dawałem już rady. Obecnie po prawie 5 latach w sumie pracujemy w 4 osoby. Ja , żona i jeszcze dwóch devów.

My mieszkamy od
@Bozyszcze: To widzę, że kroczymy tą samą ścieżką (poza różnicą w opłacaniu składek zdrowotnych). Z tym, że jesteś troszkę dalej ode mnie. Mój różowy na początku reagował alergicznie, bo jak to tak, a jak klientów nie będzie, a Zusy, srusy. Etat lepszy, bezpieczeństwo ponad wszystko. Potem zobaczyła moją implementację Korwinowego "Kto nie ryzykuje ten nie je" i już się nie odzwywała. Ba, nawet w papierach mi pomaga. Ale co się natłumaczyłem