Wpis z mikrobloga

1. bądź studentką Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy
2. pomyśl sobie "spróbuję dostać się do samorządu będę miała co wpisać w CV" ( ͡° ͜ʖ ͡°)
3. zostajesz przewodniczącą samorządu
4. organizujesz imprezkę dla hehe studentów
5. delikatnie rzecz ujmując dla trzech z nich impreza była nieudana
6. jedyne czym będziesz mogła się pochwalić pracodawcy to zawiasy xDDD
7. ???
8. brak profitu xD

http://www.tvn24.pl/tragedia-podczas-otrzesin-w-bydgoszczy-sa-zarzuty-dla-organizatorki,597443,s.html

#bydgoszcz #studbaza
  • 20
@illuminate: Powiem szczerze ze nie wiem czy tak jest, ale wydaje mi się, że decyzje samorządu musza być zaakceptowane przez kogoś z "góry", szczególnie jeśli dotyczą wydarzeń, organizowanych przez samorząd. W sensie - uczelnia musi wyrazić zgodę.
@illuminate: Zgadzam się. Jednocześnie uważam, że przewodnicząca samorządu powinna oczywiście zostać pociągnięta do odpowiedzialności. Uważam po prostu, ze nie tylko ona powinna otrzymać zarzuty, ale także ta osoba z władz uczelni, która zaakceptowała organizację tej imprezy w takim kształcie, w jakim zaproponował to samorząd, bez jakiejkolwiek refleksji, bez weryfikacji itp.
@illuminate: zwykle papiery podpisuje uczelnia, ew. zakładana jest fundacja która zarządza samorząd, i umowy podpisuje fundacja. Chociaż ostatnio odchodzi się od fundacji bo to były maszynki do wyciągania pieniędzy na lewo przez samorządy. ktoś powinien ponieść konsekwencje, ale dziewucha ma pecha - ona ma prokuratora, a inne osoby z samorządu tak samo odpowiedzialne nie.
@kylkson: @Radus: Samorząd chce zorganizować imprezę, czyli ustala liczbę pilnujących osób, sprzedaje bilety, organizuje muzykę. A do tego wszystkiego musi wynająć miejsce. Pyta o zgodę prorektora. Ten zgadza się na przeprowadzenie imprezy, wyznaczając dwa pomieszczenia. Teraz pytanie, kto powinien wiedzieć o przepisach obowiązujących na tej imprezie? Rektor czy Samorząd? W ogóle istnieje jakaś papierologia określająca te kompetencje?
@illuminate: W większości przypadków jest tak że samorząd dogaduje się z jakimś klubem - napędza klubowi studentów na imprezę, całą odpowiedzialność i organizacje bierze klub.

Tutaj impreza była na terenie uczelni czyli wystarczyła zgoda rektora, DJ z muzyką to mógł być znajomy za odpowiednie profity na gębę. Sprzedaż biletów, ochrona, piwo - tu sie zaczynają schody, umowy albo podpisała uczelnia, albo samorząd miał swoją fundację (samorząd może co najwyżej uchwałe jakąś