Wpis z mikrobloga

Serwus Mirki i Mirabelki, mała zagwozdka natury moralnej. Pomożecie?

Ale od początku. Wczoraj niespodziewanie po długim (3-letnim) okresie względnej ciszy odezwała się moja była dziewczyna. Okazało się, że ot nagle przyjechała na tydzień do mojego miasta na jakieś szkolenia, projekty czy inne pierdoły i zapałała chęcią wyjścia na piwo, bo ja przecież "w ogóle się nie odzywam" i "tak dawno się nie widzieliśmy" (nawiasem parę razy zawinąłem do stolicy gdzie bytuje i proponowałem jakieś wyjście - albo zero odzewu, albo tłumaczenie brakiem czasu, także później dałem sobie spokój). Piwo lubię, planów na resztę wieczoru brak i w zasadzie co mi szkodzi, myślę sobie, zawsze przyjemnie się rozmawiało, większych kwasów z rozstaniem nie było, a poza tym naprawdę ciekawiło mnie co u niej. Ogarnąłem się więc na szybko, chwyciłem za słuchawkę i mówię, że za 15 min tam a tam, bo później to i ja czasu mieć nie będę.

Tak też się stało i 20 min później siedzieliśmy przy browarze w jakiejś knajpianej piwnicy. Zaznaczyła na wstępie, że to tylko jedno piwo, że ona czasu nie ma, że jutro trzeba wcześnie wstać, że zmęczona...bla bla bla. Znam tę śpiewkę.

Niemniej gadka kleiła się wręcz znakomicie. Jak dwójka przyjaciół, którzy nie widzieli się bardzo długi czas. Rechotaliśmy srogo, aż ludzie z sąsiednich stolików kręcili głowami. Nie mogliśmy się nagadać. Zamiast na jednym, skończyło się na 4 browarach per capita. Gdy zrobiło się już naprawdę późno odstawiłem ją grzecznie do hotelu. Przy pożegnaniu stwierdziliśmy, że jedno spotkanie to stanowczo za mało i ustawiliśmy się ponownie na sobotę.

I teraz moja zagwozdka. Ona praktycznie przez cały wieczór dawała mi jednoznaczne znaki, że chciałaby czegoś więcej, niż tylko rozmowy przy piwie. Jestem tego pewien, bo znam ją bardzo dobrze. Te wszystkie zalotne spojrzenia, ukradkowe uśmiechy, dążenie do najmniejszego fizycznego kontaktu, miały jeden cel. Wystarczyło jedno zdanie.

Normalnie bym się nie zastanawiał, ale odpusciłem...bo tu pojawia się mój problem. Mam mianowicie podejrzenie, że dawna dziewczyna, ma kogoś. Nie jestem tego do końca pewien, ale wiele na to wskazuje.
Gdy robiłem jakieś aluzje, że może ktos jednak zajął moje miejsce bardzo zgrabnie wykręcała się. Wiem tylko, że z kimś wynajmuje mieszkanie, nie sprecyzowała jednak z kim. Fakt, też nie dopytywałem. Kilka razy a propos jakichś wyjazdów wyrwało jej się tylko, że gdzieś "byliśmy", "pojechaliśmy", a moje uwagi, że są jednak jacyś "my" zbyła żarcikami. Poza tym zarejestrowałem na tapecie jej telefonu jakaś męską mordę (choć lubi artystyczną fotografię i może to nic nie znaczyć). Nie zapytałem jej wprost czy kogoś ma, bo zawsze lubiliśmy się ze sobą droczyć. Poza tym jestem pewien, że nie odpowiedziałaby na to pytanie.

Drogie Mirki i co z sobotą? Czy korzystać z życia, mieć w dupie moralne rozkminy i zostać tym osławionym bolcem na boku? Czy raczej siła spokoju, kręgosłup moralny i nie robić komuś i sobie potencjalnych problemów? Czy może rozegrać to jeszcze inaczej?

Dodam, że ona bardzo lubi ten sport i jest w nim naprawdę dobra. I nie powiem, też mam ochotę ;)

hmm...

#rozowepaski #logikarozowychpaskow #zwiazki #pytanie #zdrada
  • 73
  • Odpowiedz
skoro mnie przeganiasz, to po co sie dopieprzałeś do mnie?


@puncek: Pochwaliłem Cię, że masz szacunek do samej siebie i że potrafisz się bronić. Widzę, że dalej nie umiesz czytać ze zrozumieniem.
  • Odpowiedz