Wpis z mikrobloga

Mireczki, co się #!$%@?ło to ja nawet nie …. :) Kilka dni temu opisałem sytuację. Leżę aktualnie na oddziale pewnego szpitala. Regularnie z lodówki dla pacjentów ktoś kradnie jedzenie, nie jakieś pojedyncze rzeczy, ale całe pakunki – wszystko co jest w lodówce musi być opisane, imieniem i nazwiskiem pacjenta, terminem przydatności do spożycia itd. Mi zginęły w sumie 3 takie paczki. Puste reklamówki i pojemniki lądują później w nocy w szpitalnych śmietnikach.
Pewien mirek, któremu serdecznie dziękuję podsunął mi iście szatański pomysł. Realizacja zajęła co prawda całe 2 dni ale chyba było warto. Wspólnie z różowym spreparowaliśmy paczkę kabanosów. W każdego kabanosa, mnie więcej w połowie długości wstrzyknęliśmy po kilka kropel #!$%@?ńsko ostrego sosu, Mad Dog coś tam, od naszego przyjaciela. Mnie szczypało w oczy przy samej robocie. Reklamóweczkę z kabanoskami i pasztetem podlaskim umieściłem w lodówce wczoraj wieczorem. Jakieś 20 minut temu przez korytarz przegalopowała do pokoju pielęgniarek na oko 100 – kilogramowa Grażyna, sapiąc i dusząc się. Jaja nie z tej ziemi. Dyskretnie sprawdziłem lodówkę. Mojej paczuszki nie ma. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#coolstory #truestory trochę #heheszki
  • 52
  • Odpowiedz