Wpis z mikrobloga

#mrozinski sprzed chwili:D

Leżę na tapczanie, a za ścianą ktoś płacze. Wstaję, wychodzę na balkon. Wspinam się na poręcz i skaczę na parapet obok. Przez otwarte okno widzę salon, a w nim sąsiadkę. Siedzi na kanapie z twarzą w dłoniach, a obok niej leży kot. Wchodzę do środka, zdejmuję kapelusz. Kłaniam się.
- Te łzy, ten żal - pytam. - To skąd?
- Kotek mi zdechł - odpowiada. - Stąd.
- Och.
Patrzę na kota. Leży na dywanie. Nie rusza się. Stwierdzam zgon.
- Na pewno potrafię panią pocieszyć - mówię. I zdejmuję palto.
- Nic mnie pocieszyć nie zdoła - płacze ona.
- Nic zgoła? - pytam. I zdejmuję marynarkę.
- Tylko mój kot - odpowiada. - Ale tylko on.
- Och.
Rozwiązuję krawat. Rozpinam mankiety.
- Pani pozwoli, że się przedstawię. Jestem Mroziński, tutejszy smok chiński.
- Klara Iwona - mówi zdumiona.
Siadam na kanapie. Za kolano ją łapię. Ona wstaje, wybiega. Myślę sobie:
- Och.
Ale zaraz wraca. Niesie w rękach futro. Z tygrysa chyba. Albo z bizona.
- Co to takiego? - pytam ją.
- Niech pan to założy - mówi ona.
- A cóż to za dziwnych wydarzeń splot?
- Niech pan to założy. I mruczy jak kot.
- Och.
Wstaję z kanapy. Zakładam futro. Śmierdzi okropnie starą, martwą nutrią.
- Tu zaszła pomyłka - mówię do niej. - Nie jestem kotem, już prędzej bizonem.
- Jesteś koteczkiem, jesteś pluszakiem. Zaraz zjesz rybkę mamusi ze smakiem.
I biegnie do kuchni, i wraca z talerzem. Patrzę się na nią i ciągle nie wierzę. A ona kładzie talerz na ziemi. A na talerzu makrela i szprot.
- Czy takie dania jadał ten kot?
- Tak, właśnie takie.
- Och.
Klękam na dywanie w skórze bizona i zjadam z talerza, co mi dała ona, moja sąsiadka Klara Iwona.
- Nie mogę już więcej - jęczę. - Bo skonam.
- Mamusia będzie niepocieszona.
Patrzę na kota martwego, grubego.
- Już wiem teraz, co cię zabiło, kolego.
A ona mnie bierze za kark na kolana. Głaszcze po głowie jak zakochana. Drapie za uchem i pod ogonem, pieści palcami rewiry kryjome.
- Kim jesteś? - pyta cicho Iwona.
- Twym kotem. Moja mamusiu szalona.
- Śpij teraz, koteczku - szepcze mi ona. - Jutro musimy iść do doktora.
- A po co? Ja jestem dobrego zdróweczka.
- Pan doktor obetnie ci, kotku, jajeczka.
- Ty chyba jesteś, kobieto, chora.
- Przykro mi taka jest kocia dola. A ty jesteś teraz mój nowy kot.
Zamknąłem oczy. Pobladłem.
- Och.


#pasta #heheszki
  • 37
  • Odpowiedz
@krolikbartek: Mroziński ma strasznie poryty beret, nie zdziwiłbym się gdyby miał konto na tym śmiesznym portalu. Swoją drogą jego opowiadania przypominają mi teksty Ephraima Kishona (jeśli ktoś nie zna, to polecam!), absurdalne, śmieszne, ale jednak życiowe. Ah, Karol wydaje zbiór opowiadań, jakby ktoś nie wiedział.
  • Odpowiedz