Wpis z mikrobloga

Nocne Mirasy, bądzcie głosem mojego sumienia. Mam moralną zagwozdkę i chciałbym zapytać was o opinię.

3 lata temu jako grupka znajomych wynajeliśmy mieszkanie w warszawie za 3500 zł w 5 osób, para, dwóch mirków i jedna mirabelka. Para mieszkała sobie w dużym pokoju z łazienką i balkonem, a reszte pokoi przelosowaliśmy między siebie, płaciliśmy po 800 zł za pokoje jednoosobowe, para płaciła 1100 za swój. Po dwóch latach mirabelka z pokoju solo się wyprowadziła i w uzgodnieniu z właścicielem szukaliśmy współokatorki na jej miejsce. Wynajęcie całego mieszkania jest zawsze tańsze w przeliczeniu na pokój (niż wynajęcie samego pokoju), a mieszkanie jest naprawdę ładne w dobrym standardzie (mieliśmy szczęcie je znajdując), patrząc na ceny na gumtree stwierdziliśmy, że za ten pokój spokojnie możemy wziąc więcej (a sami w związku z tym płacić mniej). Odzew na ogłoszenie był bardzo duży i moment znaleźliśmy Mirabelke chętną na zamieszkanie z nami...

Minął prawie rok i para postanowiła wyprowadzić się na swoje - kupili mieszkanie. Po raz kolejny poszukujemy lokatora na ich miejsce i pojawił się problem. Nowa współokatorka, z którą się w między czasie zaprzyjaźniliśmy dowiedziała się o rozbieżności w kwotach jakie płacimy za pokój i szykuje się nam poważna rozmowa.

Czy jesteśmy #!$%@? mając takie podejście przy poszukiwaniu wspólokatora? Sam nie wiem jak mam na to patrzeć, oferta przedstawiona w internecie była atrakcyjna, biorąc pod uwagę Warszawskie standardy. Jakby to powiedział Mistrz Korwin, chcącemu nie dzieje się krzywda, świadoma tego co zostało jej zaproponowane przyjęła warunki ogłoszenia. Teraz przy wyprowadzeniu pary zrobimy podział od nowa po równo dla pokoi jednoosobowych, ale czy nowa koleżanka, która do tej pory płaciła więcej powinna mieć do nas o to duży żal?

TLDR: Jesteśmy #patologiazewsi czy nie?

  • 24
@eugeniusz_geniusz: No właśnie, pewnie bym się #!$%@?, ale dostrzegając jednocześnie fakt że wiedziałem co biorę i za ile. Eh, zobaczymy co z tego wyniknie, na razie dopiero co się dowiedziała ile ja płacę i na razie się nie odzywa (zapytała na fb, nie ma jej w mieszkaniu), fallout szykuje się na jutro (dziś biorąc pod uwagę godzinę) Napiszę w tym wpisie jak się sprawa rozwinie.
@Letoo: takie sytuacje przypominają mi, że ni #!$%@? w życiu nie ma tak, że jest albo czarne albo białe. Albo dobro albo zło, itp. Jak widać tutaj w zasadzie chyba nie ma bezwzględnej sprawiedliwości, chociaż na pierwszy rzut oka może się wydawać, że wina leży po waszej stronie. Aczkolwiek macie prawo do posiadania przywileju tańszego mieszkania skoro ceny poszły w górę a wy macie starą ofertę. Jeżeli była konkurencyjna jak mówisz
@Letoo: ogolnie laska zgodziła sie na taką kwotę, wiec trudno, nie powinna mieć żalu. Ale ja uważam takie podnajmowabie za trochę chamskie i nie potrafiłabym tak sie zachować. Znam nawet jednych takich, którzy mieszkali w zasadzie za darmo, takie sobie ceny "podnajmu" ustawili -.-
@Letoo: Trochę chamskie. Zwłaszcza dziwne, że tak długo utrzymywaliście w tajemnicy. Ja, po zapałacie osobie, która wpłacała wszystko właścicielowi, dostawałam kopię przelewu całej sumy za mieszkanie. Jako potwierdzenie, że moje zobowiązania wobec właściciela są uregulowane.
@Letoo: czyli wy wiedzieliście ile ona płaci, a ona nie wiedziała ile płacicie wy? niby zgodziła się na tę kwotę, nie oszukaliscie jej, ale gdyby karty były otwarte po obu stronach i wtedy by się zgodziła, nikt by nie czuł się oszukany. To ciebie teraz boli sumienie, więc coś jest jednak nie tak.