Wpis z mikrobloga

Ja level 21, jak codzień wracałem ze sklepu (mieszkam na wsi), wiadomo stado mirków rzuca się na mnie jak cygan na nowy dywan. Każdy mnie chwali i mówi jak to on mnie zajebiscie zna i że fajnie że w życiu mi się układa (#!$%@? wiedzą, nic się nie układa), ale na chleb jest i czasem jakieś hehe piwko. No ale te #!$%@? sępy jak codzień znowu przeszły do ataku. W zwyczaju mam żeby przejść obojętnie ewentualnie jak na kierownika, prezesa, króla i papieża przystało przybiję czasem z nimi piątke, ale piątki nie dam! I tym razem było tak samo z małym wyjątkiem. Jeden z mireczków, którego znam od dawna (kumpel z podstawówki) był już nieźle zmęczony mimo 9 rano. Powiedział przy wszystkich, #!$%@? przy wszystkich, że pewnie mnie nie stać! Podrażniona ambicja nie dała mi żadnych szans:
-mirek, co ty #!$%@? #!$%@?
-guwno
-tak?! (stwierdziłem że teraz to przesadził i miarka się przebrała)
-no, a co mi zrobisz (pokrzykiwał #!$%@? mireczek)
-dam ci 10 (o #!$%@?... co ja jeblem... ale #!$%@? slowo sie rzeklo)
No i dalem mireczkowi 10 pln co by mial na jakieś 2-3 winiacze. Mireczek szczesliwy, a ja biedniejszy o 10, ale mysle co tam odegram się jeszcze na tym #!$%@?.

Wieczorem postanowilem po raz kolejny wybrac sie do sklepu, po jakies piwerko, czy wodeczke. Dochodzac do sklepu juz z daleka widzialem ta parszywa morde mireczka i juz wiedzialem co sie szykuje. #!$%@? juz z odleglosci do mnie krzyczal zeby kasiasty dal mu na jeszcze jedno winko. Nie ma opcji! Olałem go jak tylko mogłem i czym predzej wszedlem do sklepu i kupiłem dwa piwka, nie byle jakie, ale piwa znanego i wykwintnego browaru ciechan po 4.99 pln za butelkę. Sprzedawczyni spojrzała na mnie ze strachem w oczach i pyta czy na pewno chce kupic tak drogie piwo. Jak przystało na człowieka sukcesu bez wahania odpowiedzialem, ze tak bo przeciez mnie stac i rzuciłem 10 pln na lade i mówie: reszty nie trzeba! Babeczka w lekkim szoku, niedowierza. W jej oczach było widać szacunek do mojej osoby i słychać było jakby chciała mi powiedzieć: ty to masz gest, umówisz się ze mną? Ale nie miałem na takie pierdoły czasu, bo ciągle pamiętałem o mireczku który siedzi pod sklepem i pewnie czeka na moje wyjście. Teraz to sie #!$%@? zdziwi jak zobaczy że kupilem taki wykwintny trunek. Jeszcze chwile postalem w sklepie, ale widzac ze kazdy sie na mnie patrzy bo dalem 2 grosze napiwku, a nie bardzo przepadam za sławą wziąłem i wyszedłem. Nie myliłem się. Na zewnatrz juz czekal mireczek #!$%@?ąc rękoma w moim kierunku, jak poganiacz #!$%@? owiec albo kóz na pastwisku, nakazując mi podejsc. Dlugo sie nie zastanawialem bo i tak chcialem zeby zobaczyl jakiego to zajebistego zakupu wlasnie dokonalem. Podszedlem do mireczka i pierwsze co zrobil to zajrzal do mojej reklamowki z dwoma piwami z browaru ciechan. Oczy zrobily mu sie wielkie jak 5 zlotych ktore kosztowal kazdy jeden z browarow. Mireczek już wyciągał łapy żeby wziac piwo z reklamowki, to ja mu jeb w te lapy i pytam: co ty #!$%@? mireczku, ciagle ci malo? Nie wygladal na zbyt zadowolonego ze dostal, bo reke to ja mam ciezka i sie nie pierdziele z takimi frajerami. Na to mireczek do mnie ze jestem #!$%@? i on mi zara jebnie jak mu tego browara nie dam. Zasmialem sie tylko i odchodzac bardzo powoli w kierunku do mnie, nagle od tylu podbiega mireczek, wyciaga mi jedno piwo z reklamowki i je rozbija krzyczac: taki #!$%@?, jak ja nie wypije to i ty nie. Podrazniona ambicja po raz kolejny dała o sobie znać (nie, tym razem nie kupilem mu kolejnego piwa), krzyknalem do mireczka, ze jak mi nie odkupi piwa to to drugie, co mi zostalo #!$%@? mu na glowie. On sie tylko zasmial, jednak ja nie zartowalem i jebnalem z calej sily mu ta butelka prosto w glowe. Jak wszyscy dobrze wiemy taki szanowany browar jak ciechan nie oszczedza na butelkach i robi je bardzo wytrzymale. Mimo to butelka rozbila sie na jego glowie, tak jak jego czaszka. O #!$%@? #!$%@? #!$%@?, co ja żem #!$%@?ł. Mysle dobra #!$%@? pewnie nikt nie widzial. Po czym odwrocilem sie za siebie, a tam 8 innych mireczkow stoji i nie dowierza w to co wlasnie sie wydarzylo. Babeczka w sklepie dzwoni po bagiety, pojawiaja sie po 5 minutach, stwierdzaja zgon. Ja w kajdankach, caly zaplakany, bo co ja #!$%@? wlasnie #!$%@?. I tak oto #!$%@? swojego kumpla z podstawowki ktoremu dalem 10 pln, tracac przy okazji 2 piwa po 5 pln i 25 lat wolności.

#pasta #wojtek #zceli23 #kiepskokarmio #pstakaprawda #autorskie
  • 2
  • Odpowiedz