Ja level 21, jak codzień wracałem ze sklepu (mieszkam na wsi), wiadomo stado mirków rzuca się na mnie jak cygan na nowy dywan. Każdy mnie chwali i mówi jak to on mnie zajebiscie zna i że fajnie że w życiu mi się układa (c---a wiedzą, nic się nie układa), ale na chleb jest i czasem jakieś hehe piwko. No ale te j----e sępy jak codzień znowu przeszły do ataku. W zwyczaju mam żeby przejść obojętnie ewentualnie jak na kierownika, prezesa, króla i papieża przystało przybiję czasem z nimi piątke, ale piątki nie dam! I tym razem było tak samo z małym wyjątkiem. Jeden z mireczków, którego znam od dawna (kumpel z podstawówki) był już nieźle zmęczony mimo 9 rano. Powiedział przy wszystkich, k---a przy wszystkich, że pewnie mnie nie stać! Podrażniona ambicja nie dała mi żadnych szans: -mirek, co ty k---a o----------z -guwno -tak?! (stwierdziłem że teraz to przesadził i miarka się przebrała) -no, a co mi zrobisz (pokrzykiwał n------y mireczek) -dam ci 10 (o k---a... co ja jeblem... ale c--j slowo sie rzeklo)
-mirek, co ty k---a o----------z
-guwno
-tak?! (stwierdziłem że teraz to przesadził i miarka się przebrała)
-no, a co mi zrobisz (pokrzykiwał n------y mireczek)
-dam ci 10 (o k---a... co ja jeblem... ale c--j slowo sie rzeklo)