Wpis z mikrobloga

Tak się zastanawiam czy za dzieciaka tylko ja taka zła i głupia byłam. Poniżej kilka moich wybryków, które najbardziej utkwiły mi w pamięci. Jak macie jakieś swoje ciekawe historie to chętnie poczytam.

Jak miałam jakieś 9 lat postanowiłam otruć znienawidzoną koleżankę. Z inną koleżanką uknułyśmy plan, że dokonamy tego za pomocą fałszywych cukierków z plasteliny. Byłam pewna, że po zjedzeniu takiego cukierka nie będzie dla niej ratunku. Zrobiłyśmy kilka takich, owinęłyśmy w papierki po cukierkach. Niestety koleżanka się nie nabrała. Wtedy przyszło mi do głowy, że trzeba je obtoczyć w lukrze. Pod nieobecność rodziców chciałyśmy taki zrobić. Wsypałyśmy cukier do rondelka i na gaz. Po pewnym czasie lukier się zapalił. Oczywiście, jak to głupie dzieci, chciałyśmy go zgasić wodą. W efekcie buchnęło na pół kuchni. Meble i ściany usmolone. Całe szczęście nikomu nic się nie stało, ale trucia ludzi nam się odechciało.

W drugim przypadku ciężko mi wiek określić. Może jakieś 6-7 lat. Odkryłyśmy z koleżanką, że kamieniem fajnie się pisze po samochodach. Pewnie zdawało nam się, że to się zmyje jak kreda z ulicy. Fajna to była zabawa więc sąsiadowi całego malucha porysowałyśmy w piękne kwiaty, szlaczki i napisy. Pamiętam, że przyszedł potem do moich rodziców wściekły. Jakoś się z nim dogadali, a ja dostałam pierwszy i ostatni raz w życiu pasem po dupie, ale tak mocno, że do dziś pamiętam.

Jak byłam w podobnym wieku kuzyn mi pokazał jak fajnie można ogłuszać młode żabki. Za blokiem stała stara pozostawiona przez kogoś syrenka, a za nią bajorko. Łapaliśmy w bajorku te małe żaby, właziliśmy na syrenkę i rzucaliśmy nimi z całej siły o chodnik. Fajnie „strzelały”. Tzn. wtedy to się wydawało fajne, bo teraz to aż mi wstyd i przykro #smutnazaba

Co roku jeździłam do ciotki na wieś na wakacje. Jak miałam jakieś 10 lat to kupili swojemu synowi motorynkę #gimbynieznajo. Miałam niezwykłą radochę ze ścigania i straszenia kur na tym sprzęcie. Raz jedną niechcący rozjechałam. Oczywiście się do tego nie przyznałam, a zdechlaka wyrzuciłam w pole kukurydzy.

W wieku ok. 10-11 lat chodziłam zbierać truskawki żeby zarobić na kasety Michaela Jacksona (oczywiście kupowane na rynku), a potem je sprzedawałam w szkole dwa lub trzy razy drożej tym, którym się samemu zarobić nie chciało, a kasę mieli od rodziców. W sumie nie było to nic złego, ale nauczyciele gównoburzę rozkręcili łącznie z wezwaniem rodziców, rozmową z dyrektorką itp.

Tu ciężko podać wiek bo trwało to kilka lat. Miałam okropnych sąsiadów, którzy mieszkali pod nami. Czepiali się o wszystko (nawet w sylwestra dzwonili, że jest za głośno jeszcze przed północą, a w domu nawet imprezy nie było tylko nasza rodzinka i druga zaprzyjaźniona również z dwójką dzieci). Przed kuchennym oknem mieli zamocowaną taką półkę/kratkę (nie wiem jak to nazwać). Zawsze wystawiali na niej buty do wietrzenia. W zemście za ich czepialstwo zawsze wylewałam im na te buty poranną owsiankę, której nienawidziłam i nie wiedziałam co z nią zrobić.

Jak miałam 14 lat trafiłam w tzw. złe towarzystwo (większość z tych osób wyrosła na całkiem przyzwoitych ludzi). Zaczęły się pierwsze próby z alko i paleniem. Rodzice szybko się zorientowali i odcięli mnie kompletnie od pieniędzy. Podbierałam wtedy mamie drobne z portfela i kupowałam fajki na sztuki w osiedlowym kiosku. Jeżeli chodzi o alko to do dziś pamiętam pewne ognisko. Nie było pieniędzy więc wzięłam butelkę po frugo (tym starym dobrym frugo) i zlałam do niego co mi wpadło w ręce z barku rodziców dobierając tylko pod względem koloru. Czyli białe wino, wódka, szampan itd. Efekt nie był za ciekawy. Jakoś przeżyłam, ale w domu potem jazda bo sąsiad (ten od porysowanego samochodu) był w okolicy na spacerze z psem i moim rodzicom powiedział, że się czegoś naćpaliśmy :-/

To tyle. W sumie ciekawych historii z dzieciństwa mam mnóstwo, a tu wymieniłam tylko swoje niektóre występki. Ciekawe co będą wspominać dzieciaki wychowujące się w dzisiejszych czasach.

#dziecinstwo #wspomnienia #nostalgia #lata80
  • 25
  • Odpowiedz
@MacMikus: O malowaniu ścian to nawet nie wspomniałam. Moja mama się w pewnym momencie poddała i pozwoliła w naszym pokoju mazać do woli, żeby oszczędzić inne pokoje chyba. Przy okazji remontu wymienili nam tapetę na cholernie pstrokatą, po której już nie było sensu mazać :-/ Sufity jednak były nienaruszone.
  • Odpowiedz
@feketehajuno:

- jak miałam około 10 lat siedziałam ze starszym bratem w kuchni i piłam herbatę. Nagle postanowiliśmy się pookładać mokrymi torebkami. Skończyło się na tym, że cała kuchnia łącznie z sufitem była w kropki. próbowaliśmy zetrzeć to gumką i zamalować kredkami o podobnym kolorze XD ale niewiele to dało. Była ope erka.

- w wieku przedszkolnym uwielbiałam łapać wszelkiej maści robaczki i je męczyć. Ulubione było wyrywanie skrzydełek motylkom, topienie koników polnych w misce czy wrzucanie wszystkiego co żyje do mrowiska i obserwowanie jak mrówki się rozprawiają z biednym stworzeniem. Teraz też mi smutno że to robiłam
  • Odpowiedz
@feketehajuno: miałem fazę na karmelizowanie cukru. Tyle tylko, że razem z saletrą potasową. To jest magiczna mikstura na świece dymne. Przy ogromnym garnku z porcją na 20 świec zostawiłem kuzynkę a sam poszedłem zobaczyć jak robić automatyczne zapalalniki. Kuzynka lvl ok 12 ja wtedy 14. Nie powiedziałem jej ze ma skręcić ogień. Ogarnąłem się jak usłyszałem krzyk z kuchni: okap rozwalony, sufit spalony, podłoga do cyklinowania, kuzynka poparzona, ale jedno
  • Odpowiedz
@wloszczyn: To jesteś jeszcze młodszy od moich kuzynów ;) Dobrze wiedzieć, że jednak nie wszyscy spędzają swoje dzieciństwo tylko przy komputerach :) U nas w domu pierwszy komputer pojawił się jak miałam 15 lat więc nie było wyjścia.
  • Odpowiedz
@nama: Mój ojciec zawodowo zajmował się komputerami (tak ogólnie mówiąc). Zawsze twierdził, że wystarczająco dużo ma tego w pracy i na pewno nie kupi tego też do domu. Pierwszy komputer pojawił się dopiero jak mój brat sobie sam na niego uzbierał, a kolejny jak ojciec dostał służbowego laptopa, z którego wcale zachwycony nie był. Wcześniej tylko pegasus, na którego też sami odkładaliśmy. Atari to tylko u starszego kuzyna i znajomych
  • Odpowiedz
@feketehajuno: oj Pegasusa też miałam, ale to już później było. Atari pierwszy raz się pojawiło jak miałam 2-3 lata i pamiętam nawet jedną grę, więc musiało to być dla mnie wielkie wydarzenie :D a internet jak nam podłączyli, kurdeee, byłam pierwszą osobą w klasie z internetem. To był szał. Tata też dostał laptopa służbowego, klocek ciężki taki że łomatko. I mieliśmy aparat z wyświetlaczem (to był jakoś rok 2002?), a
  • Odpowiedz