Wpis z mikrobloga

Witam drogie miraski spod znaku #tfwnogf, ale i nie tylko. Na mirko przewijały się już różnorakie przewodniki jak z tego tyleż zaszczytnego co i niepożądanego grona się wydostać. Jak legitymację #przegryw zamienić w #wygryw, czy też jak sprawić żeby każdy #rozowypasek dostawał ślinotoku na widok takiego ex-tfwnogf (i bynajmniej nie z powodu ogarniającej wściekłości).

Nie zauważyłem jednak żeby ktoś dokładnie wyjaśnił istotę problemu blokującego każdego kandydata na tegoż samca alfa. A tym czymś jest ni mniej, ni więcej a tzw. strefa komfortu. Tu dla ścisłości nadmienię, że fakt mojego niezauważenia omówienia tegoż zjawiska nie musi oznaczać że się ono nie przewijało, a także nie ukrywam że ameryki tu nie odkryję tym co poniżej opiszę. Może jednak kogoś to zainspiruje do wzięcia się za siebie, więc może warto.

Czymże jest ta tajemnicza i wredna strefa komfortu? Najprościej ujmując mamy z nią do czynienia gdy np.
W piątkowy wieczór CHCIELIBYŚMY udać się do klubu, wyrwać jakąś pannę o powabnym licu, a następnie przez resztę nocy wyobracać ją na wszystkie strony w łóżku. ZAMIAST TEGO, zostajemy w domu, odpalamy redtuba, później włączamy Dragon Age, czy innego WoWa, a następnie cieszymy się jak dziecko z powodu zdobycia nowej zbroi czy nowego poziomu. A ta czarodziejka którą 'wyrwaliśmy' i zaciągnęliśmy do namiotu? Cud miód. Na koniec stwierdzamy że w sumie to był dobry wieczór...
To ostatnie to oczywiście była strefa komfortu. Klub wydaje się dla nas wrogim miejscem, którego nie znamy i nie wiemy czego się po nim spodziewać. Podejście i zagadanie do dziewczyny jest zadaniem dużo trudniejszym niż zabicie smoka level 300 za pomocą kozika to krojenia bułek. Zwyczajnie nas to przeraża. Strefa komfortu obejmuje to co jest nam znane i w czym czujemy się bezpiecznie. Wszystmo poza nią jest przerażające i niepewne, a my lubimy czuć się pewnie i komfortowo.

Wydaje mi się że bez uświadomienia sobie istnienia tego problemu wszelkie - skąd inąd słuszne - rady o wyjściu z domu i "działaniu" nie mają szans na zastosowanie. Zwyczajnie nie uczynimy tego pierwszego kroku, gdyż się go boimy. To nie tyczy się tylko kontaktów z kobietami, ale większości sytuacji życiowych. Ktoś kto nigdy nie był na siłowni nie pójdzie sobie na nią od tak po prostu, gdyż to środowisko jest dla niego obce. Boi się że się wygłupi, że dorwą go te napakowane łyse osobniki i pobiją, czy też ktoś go nagra i wejdzie w gorące na mikro, czy na główną wypoku. Lepiej siedzieć na wygodnym fotelu przed komputerem i obżerać się czipsami. Bo to znamy i lubimy.

No dobrze, ktoś zapyta, uświadomiłem sobie że tkwię w tej żałosnej strefie komfortu i co dalej? Nie przekroczę przecież jej od tak i nie wyjdę poza nią na zawołanie...
No nie. Nie ma lekko. Jak sobie z nią jednak poradzić? Do głowy przychodzą mi dwa sposoby. Jak ktoś zna/wymyśli jakieś inne, niech śmiało pisze w komentarzach.
1) Ułożyć sobie plan zadań na każdy dzień. Zasadniczo ma to być robienie jednej rzeczy która nas przeraża/wysołuje dyskomfort. Może to być zagadanie do nieznajomego na ulicy, zgłoszenie sie z pytaniem na uczelni/w pracy przy pełnej sali ludzi, założenie różowych spodni i pójście po bułki, czy też wreszcie pójście i zapisanie się na tę nieszczęsną siłownie. Cokolwiek co przyjdzie do głowy. Również można zdecydować się na reagowanie na każdą sytuację która nas przerazi. Uczucie strachu jest sygnałem do działania i należy się jakoś do tego odnieść. Coś zrobić, a nie tylko siedzieć cicho i starać się przeczekać.

2) Skorzystać z jakiegoś gotowego programu. Ja jako przykład podam coś co sam swego czasu wykonywałem, a mianowicie tzw. Demonic Confidence (przez googla łatwo go znaleźć). Jest to plan rozpisany chyba na 30 dni (nie pamiętam już dokładnie), który ma za zadanie akurat zwiększyć pewność siebie przy kontaktach z kobietami. Ogólnie na każdy dzień jest ułożone określone zadanie. Zaczyna się bardzo lajtowo. Pierwszy dzień to podejście i zapytanie 30 kobiet (samych) o godzinę. Ma się na to 30 minut. Z każdym dniem "trudność" zadań rośnie, ale z początku w miarę powoli. Później się rozkręca i człowiek robi rzeczy o jakie by siebie nie podejrzewał. Ten program jest dość skuteczny głównie dlatego że nie można nic zawalić, ani robić przerw bo z góry wtedy jest uznany za nieudany. Zapewniam że gdy poświęciło się np. 10 dni na różnorakie zadania, świadomość że 11 dnia zawali się wszystko daje dużego kopa do motywacji, mimo że zadanie łatwe już nie jest. Polecam to bo to jest klasyczne przekraczanie swojej strefy komfortu każdego dnia. Jak ktoś się wkręci i wykona wszystko (a ostatnie zadania są już naprawdę hardcorowe), to już nie będzie sytuacji (ogólnie w życiu), która by go przerosła.

Powyższe miało na celu zobrazowanie probmemu na który cierpi każdy #nolife, czy też #tfwnogf. Tudzież, nie używając nowomowy, po prostu osoba nieśmiała. Jak ktoś uświadomi sobie że tkwi właśnie w takiej strefie komfortu, która niszczy mu życie to już jest coś. Pierwszy krok ku lepszemu. Drugim jest podjęcie działania. Może to być coś z podanych przeze mnie przykładów, albo coś zupełnie innego (internet jest pełen takich programów).

Tak na marginesie, ja wiem że wszystkie takie motywacyjne teksty mogą nie pasować do wszystkich. Każdy jest osobą indywidualną i również problemy są takiej natury. Nie należy jednak się zrażać gdy coś nie zadziała, czy też nie tam tkwi dokładnie problem. Z każdego takiego poradnika można jednak coś dla siebie znaleźć. Jakąś małą cegiełkę, która w połaczeniu z innymi pomoże :)

PS. Z góry przepraszam za potencjalne błędy. Pisane na tablecie w trzęsącym się pociągu, obok jakiegoś śpiącego typa który śmiesznie chrapie i rozprasza ;)

tag do obserwowania / czarno-listowania #blackmancontent
  • 1