Wpis z mikrobloga

Co to w ogóle za sen. Jestem sobie sama w statku kosmicznym. Leci pewnie na Marsa, bo choć jestem kobietą, jestem totalnie z Marsa. Mars to moja planeta.
Ale zrobiła się mała awaryjka w tym moim statku, zaczęło mi wysysać powietrze w kosmos. Jakby tego było mało nagle poczułam obecność - taką straszną, nachalną i otumaniającą obcość. Pomyślałam sobie: O kurde, nie dość, że mi się statek rozlatuje, to jeszcze szaraki mnie wyczaiły. Szaraki robią tak, że jak tylko pojawią się w obecności człowieka, to człowiek przeżywa największe możliwe przerażenie. Przerażenie gorsze od strachu przed śmiercią. To jak piekło za życia. Nooo, robią tak paskudne rzeczy z ludzką duszą i ciałem, że nie życzę ich nikomu, nawet we śnie. W każdym razie ja jestem osobą, która poleciałaby sama na Marsa i z którą spokojnie można iść na wycieczkę do nawiedzonego domu. Albo do piekła. Co, ja nie dam sobie rady z szarakiem? Zaczęłam krzyczeć w myślach, że się go nie boję, niech albo przestanie albo coś zrobi i już, pozamiatane, nie ma Lucki. Choć wydawało się to niemożliwe, przerażenie narosło. Mój statek rozleciał się wokół mnie na kawałki. Znalazłam się w przestrzeni kosmicznej. Wiedziałam, że zostało mi kilkadziesiąt sekund życia. Śmierć w kosmosie. No dobrze. 9/10 wypadków zdarza się w domu, a ja się #!$%@? w kosmosie. Mogło być gorzej, pomyślałam i w tej chwili pochwyciła mnie jakaś istota, która wcale nie była szarakiem. Była bogiem albo diabłem. Czymś, co ewoluowało do tego stopnia, że mogło żyć w przestrzeni kosmicznej. "Jestem człowiekiem, ludzie potrzebują ciepła i powietrza, potrzebuję atmosfery. Muszę oddychać!", krzyknęłam w myślach, czując, z jaką potęgą mam do czynienia, że zrozumie wszystko, choć byłam pierwszym żywym człowiekiem, któremu to coś patrzyło w oczy. Nie dał mi ani powietrza ani ciepła. Uczynił mnie taką jak on.
#kosmos #sny #obcy #spijzlucyferia
  • 3
  • Odpowiedz