Aktywne Wpisy
JPRW +477
Naród polski ginie, bo dzieci nie jedzą wafli w kościele. Mam nadzieję, że Konfunia w ramach wolnościowej polityki wprowadzi jakiś przymus uczestnictwa w obrzędach religijnych.
#bekazkonfederacji #bekazprawakow #bekazkatoli #heheszki
#bekazkonfederacji #bekazprawakow #bekazkatoli #heheszki
moll +96
Tunel już stoi! Trochę pomagałam, ale na tyle dobra konstrukcja, że mój niebieski postawiłby praktycznie sam (z trochę większymi trudnościami)
@_aqq wołam, bo chcialeś zobaczyć na gotowo
#ogrodnictwo
@_aqq wołam, bo chcialeś zobaczyć na gotowo
#ogrodnictwo
1. Złóż papiery na studia doktoranckie, bo lubisz robić badania i pisać, promotorka, którą zawsze miałaś za idolkę, gorąco namawia, a w dodatku masz nadzieję, że przy odrobinie szczęścia przysłużysz się polskiej nauce i w ogóle zrobisz coś dobrego dla świata.
2. Już na egzaminach dowiedz się, że i tak nie możesz badać tego, na co masz ochotę, bo "u nas nie ma od tego specjalistów". Myślisz sobie: no to chyba tym lepiej, że teraz wreszcie będziecie mieć specjalistę, poza tym studia doktoranckie takie twórcze, takie pionierskie. Tak? Nie. Dwie specjalizacje do wyboru i koniec. Zaciśnij zęby z nadzieją, że jakoś się jednak przepchnie temat (tak jak wcześniej na licencjacie i magisterce).
3. Trzy dni przed rozpoczęciem roku akademickiego dostań wiadomość, że masz prowadzić całe mnóstwo zajęć ze studentami. Zajęć, które nie mają totalnie nic wspólnego z twoją specjalizacją/zainteresowaniami i do których chciałoby się mieć przynajmniej pół roku na przygotowanie. Naturalnie nikogo to nie obchodzi.
4. W sumie nietrudno się domyślić, dlaczego dostałaś akurat te zajęcia, bo to najbardziej niewdzięczne, najtrudniejsze do nauczenia przedmioty, z obowiązkowymi kolokwiami co dwa tygodnie i jeszcze dyrektywą, że "jak ktoś nie zaliczy, to należy mu dać nieograniczone możliwości poprawki, bo to trudny przedmiot". Nikogo nie obchodzi ile czasu pochłania przygotowywanie kolejnych wersji testów i sprawdzanie ich, tym bardziej, że:
5. Za prowadzenie zajęć, choć to niezgodne z regulaminem, doktoranci nie dostają wynagrodzenia. Teoretycznie powinni dostawać stypendium, ale na stypendia dla pierwszorocznych nie ma kasy. Super.
6. Wsparcia ze strony starszej kadry zero, radź sobie sama, wymyśl jak prowadzić zajęcia sama, ogólnie rób co chcesz i nie zawracaj głowy.
7. Przygotowuj zajęcia nie sypiając po nocach, bo jednocześnie pracujesz w dwóch miejscach i musisz zaliczać własne przedmioty. Staraj się mimo wszystko, bo jednak studenci nie są winni temu, jaki system panuje na uczelni.
8. W ogóle to szkoda ci studentów, bo widzisz, że naprawdę się uczą, na dodatek są piękni i młodzi i aż żal patrzeć, jak marnują najlepsze lata życia na rzecz jakiejś wyimaginowanej świetlanej przyszłości, o której dobrze wiesz, że nie nadejdzie. :( Ale głupio im jakoś o tym powiedzieć, żeby ich nie zdemotywować.
9. Poprawki w ogóle ciężko zorganizować, bo nie masz wyznaczonego dyżuru (nawet gdyby udało się wykroić trochę czasu z napiętego planu, to uczelnia nie oferuje żadnego miejsca). W końcu wyznaczaj z musu jakieś dziwne terminy typu bardzo wcześnie rano albo bardzo późno wieczorem, które przynajmniej wszystkim pasują. W sesji oczywiście wszyscy chcą kilku terminów poprawkowych, albo coś im nie pasuje, bo pokrywa się z innym egzaminem, albo przynoszą zwolnienia lekarskie. Starsza kadra mówi tylko, że nie masz prawa nie zrobić dodatkowego terminu. Nie żeby ktoś ci płacił za wielokrotne przyjeżdżanie na uczelnię czy coś. :(
10. Zbuntuj się wraz z innymi doktorantami przeciwko nagminnemu łamaniu regulaminu i zmuszaniu do prowadzenia zajęć bez żadnego wynagrodzenia. W rezultacie powstają straszne tarcia na wydziale, a od promotorki, którą zawsze uwielbiałaś, usłysz, że "jako doktoranci powinniśmy wykazać większe zrozumienie dla trudnej sytuacji finansowej wydziału". Szkoda, że dla naszej sytuacji finansowej nikt nie wykazuje większego zrozumienia. :(
Aha, i jeszcze jedno - "powinniście docenić, że macie możliwość zdobycia doświadczenia akademickiego". Mhm.
11. Na drugim roku już łatwiej, bo jest stypendium (też raczej dla mniejszości, zaznaczmy), a praktyk akademickich do odrobienia malutko. W dodatku przychodzą pozostałe profity (o niektórych na wszelki wypadek nie napiszę, żeby nie dać się zdemaskować, ale uwierzcie na słowo, że są ;), w tym fajne konferencje, na których poznajesz ciekawych ludzi. Choć poza tym praca naukowa posuwa się żółwim krokiem, bo trzeba coś jeść, a stypendium wystarczyłoby może na utrzymanie psa.
To tak żebyście pomyśleli czasem, że może i sesja straszna, ale niektórzy z Waszych prowadzących na studiach też mają niełatwe życie. :(
Z ciekawostek dla tych, którzy obserwują mój tag - trafił się i student, który zostawał po zajęciach, żeby ze mną flirtować. ;)
#studbaza #truestory #oswiadczenie
Trzymaj sie i powodzenia, abys miala jaknajmniej stresow zwiazanych z doktoratem!
@janeeyrie: toś zawęziła :)
@janeeyrie: normalne. Katedra za każdego doktoranta dostaje dotację, a skoro przez rok nie wypłaca stypendiów, to zasila swoje własne konto. Więc zachęcają. Promotorka może liczyć na belwedera i chce nabijać