Wpis z mikrobloga

Kochane mireczki! Moja historia zaczyna się od klasy gimbazjalnej ale raczej końca jej 3klasy. Byłem sobie chłopcem, który się zakochał no wiecie 1,5 roku w plecy, bo z tej miłości gówno wyszło(nie, tu nie chodzi o sranie. Nie kręcą mnie fetysze w typie #sranienaklatę). Będąc w liceum nie miałem problemów z płcią przeciwną aż spotkałem pewną dziewczynę, przy której wymówienie zdania było cudem. Piękność ta zerkała na mnie cały czas gdy byłem w pobliżu. Głupia sprawa, bo prawdę powiedziawszy myślałem, że nie byłem w jej typie. W końcu w okolicy czerwca, końca roku szkolnego, tej potwornej 2klasy jakoś zgadałem się z nią i jej koleżanką, którą nawiasem mówiąc znałem ze 4lata wtedy i spędziliśmy całkiem miło popołudnie. Pózniej wyszło tak, że w wakacje ja i moja cudowna koleżanka, przy której już nie jąkałem się,a serce normalnie biło(chociaż czasami...) bardzo często wychodziliśmy we dwoje aż zaczęliśmy być razem i jesteśmy do dzisiaj. Powiem wam, że za tą pierwszą gimnazjalną miłość kiedyś dałbym sobie rękę uciąć, że to ta. I wiecie co? Dziś bym jej kur* nie miał. #opowiadanie