Wpis z mikrobloga

#motoryzacja #samochody #autosalon #marketing
Wybrałem się ostatnio do salonu i powiem, że tak nieprofesjonalnej obsługi nie widziałem dawno. Zachwalali elektronikę w aucie (ogólnie mówiąc) no to zacząłem się dopytywać:

1. rozpoznawanie znaków - czy testowali, jak ten system zachowuje się na drodze, jak wygląda kwestia wygaśnięcia ograniczenia prędkości spowodowana skrzyżowaniem, czy rozpoznaje np. tabliczki pod znakami.
Odpowiedź była taka tylko, że w Warszawie pokazywali filmiki i wszystko działało. Jak drążyłem temat, to sprzedawca zaczął go zmieniać mówiąc o tym, że auto mi nie zahamuje przecież do tej prędkości, że to tylko informacja, że mogę sobie tempomat ustawić wg takiego wskazania... Zupełnie nie to, co chciałem wiedzieć.

2. Wspomniał sprzedawca o samoczynnym awaryjnym hamowaniu samochodu po zauważeniu przeszkody.
Ja na to, że fajnie, ale co, jeśli ja podejmę decyzję, że nie chcę hamować, tylko wykonać "łośka", a hamowanie nie tylko obniży skuteczność skrętu, ale i obniży skuteczność działania ESP. Sprzedawca zaczął się motać, że co to za sytuacja, że nie hamuję tylko omijam i zaczął opowieść o magicznych 30 km/h, które auto wytraci (notabene: 30 km/h ze 130 to potrzebna znacznie większej siły niż 30 km/h z 50, więc już takie gadanie jest dla mnie marketingową papką nie mającą nic wspólnego z zasadami fizyki) i że w korku samo się zatrzyma. Ale ja dalej się pytam, czy będę mógł zdecydować o manewrze omijania i jak auto się zachowa, jak podejmę taki manewr - dalej będzie hamowało niwecząc moją decyzję i czy w ogóle wie, jak ten system działa w takich sytuacjach. A ten znów swoje... Jeszcze mu próbowałem przedstawić sytuację wyjeżdżającego ciągnika z podporządkowanej i że hamowanie tylko negatywnie wpłynie na stabilność toru jazdy podczas awaryjnego omijania. On na to, że auto mi nie zahamuje, jak będę chciał WYPRZEDZAĆ. To ja mu tłumaczę, na czym polega manewr awaryjnego omijania i że nie ma nic wspólnego z wyprzedzaniem. Nic nie pomogło.

3. Na koniec wspomniał o sygnalizacji niezamierzonego opuszczania pasa i że auto samo się będzie naprowadzać na linie w takiej sytuacji.
No fajna rzecz, ale pytam - już tak trochę mniej technicznie - czy nie uważa, że wprowadzanie takich systemów może sprawić, że kierowcy przestaną trzymać kierownicę, a jeśli ktoś zaśnie lub zasłabnie to i tak da kierownicy na tyle duży opór, że ten system i tak nie zadziała. I co usłyszałem? Właściwie zero ustosunkowania się do pytania, a tylko chwalenie, że to pomaga utrzymać pojazd na pasie, a jak ktoś nie chce, to wystarczy trzymać kierownicę i się to dezaktywuje.

Powiem wam, że opuściłem salon niczym student robotyki opuszczający wykłady dotyczące życia seksualnego muchówek.
  • 1