Aktywne Wpisy
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.
sildenafil +21
Kiedy mówili o „uśmiechniętej Polsce „ mieli na myśli śmianie się z poniżania i torturowania swoich przeciwników politycznych w aresztach wydobywczych.
Na zrzucie ekranu poniżej: aresztowany ksiądz powiązany z FS opowiada portalowi Wpolityce jak go traktowali bodnarowcy w areszcie
#bekazpo #usmiechnietapolska #dyskryminacjamezczyzn #polityka #bodnar #prawaczlowieka
Na zrzucie ekranu poniżej: aresztowany ksiądz powiązany z FS opowiada portalowi Wpolityce jak go traktowali bodnarowcy w areszcie
#bekazpo #usmiechnietapolska #dyskryminacjamezczyzn #polityka #bodnar #prawaczlowieka
Pod wieczór, wychyliwszy parę litrów i znalazłszy się w moim pokoju
z trójkątnym dachem, krzątałem się w kółko, dostrajając się do
odpowiedniej częstotliwości podług wchłoniętego wina.
Intensywność wirulencji alkoholowej była dziś zaskakująca. Widoczność
wzrokowa przesunęła się, niczym peryskop, o trzydzieści
stopni w prawo i nie chciała wrócić na swoje miejsce, mimo że ją
korygowałem wyobraźnią, dobrym słowem czy też ręcznie. Sama jakość
odbioru była pokryta lekką falką i powidokiem zeszłotygodniowych
uniesień, migającymi replikami. Kółko, które zataczałem, było
bardziej efektem wprowadzonej używki w machinę genetyczną niż
ruchem wspierającym myślenie. Uczucia jak bańki mydlane raz się
rozkrzewiały w stalowe kuleczki, raz łączyły w szkarłatną orbitę, często
pękając parnym ukłuciem. Kropelki potu nasączyły gąbkę czoła.
W sekundę byłem na samym końcu świata, wyzbyty miłości, przerażony,
że można umierać młodo, a po chwili na nowo w matczynej
kolebce.
– Ach. Dobrze wiesz, że nie wolno ci przesadzać – powiedziałem
do siebie w żółwim tempie, z oczami zalanymi czernią.
Bezwiednie padłem na przystosowane do moich cielesnych paraboli
miękkie łóżko. Rytm serca społem z oddechem splotły ręce, bratersko
zwalniając kroku. „Mój pokoik... Prawie ten sam co wcześniej”
– pomyślałem.
Gwar począł ucichać, jako że dzień miał się ku końcowi. Pobliskie
domy, drzewa, trawniki zaczęła pokrywać granatowa patyna, wyrosła
z coraz płytszego oddechu i domykających się oczu słońca. Stomatolog
z sąsiedztwa przyjął ostatniego pacjenta, którego będzie musiał
poznać enigmę uzębienia. Porzucona na jezdni gumowa piłka dziś już
nie dozna ciepła dziecięcych rączek, możliwe jednak, że wysłucha pomruków
kocich, nostalgicznych egipskich przesłanek. Natłok samochodów
zmalał, jeżdżą już tylko ci najbardziej spracowani, wracający
w objęcia swoich rodzin, czy też wojażujący w dalekie czasochłonne
trasy. „Wkrótce ludzie zamkną sczerstwiałe powieki, a ja razem
z nimi, a ja razem z nimi” – wyśpiewałem w głębi ducha. Rzuciłem
jeszcze okiem na amatorski obraz naprzeciwko łóżka, przedstawiający
ametystowe morze i tłusto-brązowy ląd. Tak pragnąłbym teraz
zamienić się w czyste barwy, pełne chromy i rozlać w czyimś wzroku,
rozprowadzić swoje istnienie na tafli czyjegoś czucia kolorystycznego.
Być cienką nierozerwalną bibułką jednoczącą się z włóknem duszy,
nieróżniącą się między sobą niczym ważnym. Zamknąłem powoli
oczy, uzyskując wreszcie półprzeźroczystą błonkę namaszczenia. Bicie
zegarów zwolniło, cisza starała się wydostać przed całą orkiestrę
doby i złamać lekko skrzywioną batutę. Zamarł szmer niedobitej trutką
myszy. Meble zatraciły swe ramiona w półmroku, oduczając drzwi
skrzypienia.
Z ciemności wyłoniła się twarz gęsto brodatego mężczyzny.
W przesmyku sekundy przyjęła wszystkie możliwe pozy, cały wachlarz
mimiczny, od błazeńskiej postawy, przez tragizm, po furię, wliczając
w to ciepłe uniesienie brwi...
Do złudzenia przypominała facjatę mojego chrzestnego, człowieka
trzymającego moje wiotkie i kruche ciało przed ołtarzem, który zwykł
przy ostatnim spotkaniu bić mnie pięścią po głowie i nazywać skończonym
#!$%@?.
Głęboko zasnąłem...
#ksiazki #ksiazka #poezja #tworczoscwlasna #kultura #maszynopiszkawonu #tomaszkowalczyk #sztuka #sztukanadzis