Aktywne Wpisy
essos +3
Wielu z was tutaj robi z Zaleckiego jakiegos zabijake, przed ktorym ferrari powinien speirdalac, a przeciez to typ ktory zaprezentował 3 razy obsranie w oktagonie godne lasika. Wiadome ze przeciwnicy nie ci sami, ale jednak o czymś to świadczy
#famemma
#famemma
BoroPrimorac +39
![BoroPrimorac - Pierwsi deweloperzy juz dzwonią do biur Koalicii Demokratycznej z pyta...](https://wykop.pl/cdn/c3201142/19d83cc7bf85581da6f8d22d6ab711aaef6e46938f64b4dc3c68d5edc57e87cf,w150.jpg?author=BoroPrimorac&auth=e160b0863c0d81522f7857a293a847da)
źródło: Zdjęcie z biblioteki
Pobierz
Postanowiłem się podzielić ze względu na nietypowe miejsce w jakim pracuje. To miejsce, a w zasadzie kraj to Chiny.
Mieszkam w niewielkiej (8mln mieszkańców) miejscowości na południe od Pekinu. Wiadomo, że najłatwiej w Chinach być nauczycielem języka angielskiego.
Pracuje nieregularnie w tygodniu głownie popołudniami, a w weekendy zarówno rano jak i wieczorem.
Moją pracę mogę podzielić na trzy różne typy
1. Lekcje w szkołach prywatnych.
Pracuje w kilku takich placówkach. Każda szkoła ma różne programy nauczania. W jednej z nich pracuje w piątki wieczorem 2 godziny, soboty od 8-11 i 13.30-16.30 i w niedziele 2 godzinki od 13.30 do 15.30. Po przyjściu do pracy (zwykle równo z dzwonkiem) witam się z uczniami (6-11 lat) i śpiewamy wspólne wybraną piosenkę której się aktualnie uczymy, a ja przygrywam im na gitarze. Jest to zwykle grupa 8-20 dzieciaków. Później odpalam specjalnie przygotowane prezentacje PPT. Dzieciaki spędzają w szkole 3h z czego dwie z chińskim nauczycielem a jedną z "foreignersem". W czasie jednej takiej "sesji" przerabiają jeden rozdział i w następnym tygodniu jedziemy dalej. Generalnie praca w tej formie jest mało stresująca i przyjemna.
2. Oddelegowanie do szkół publicznych.
Często zdarza się, że w formie reklamy wysyłają nauczycieli na pokazowe lekcje do szkół publicznych. Zwykle 2x w tygodniu po 2 godziny lekcyjne przez 2-3 miesiące. Tu zaczynają się schody. Uczniów jest zwykle więcej niż 40, a placówki szkolne wyposażeniem i standardem nauczania się znacząco od siebie różnią. Jedną z moich ulubionych szkół publicznych jest ta w której mam zajęcia na auli z całym rocznikiem. 180 dzieciaków i ja na scenie. Tutaj różni się to znacząco od zwykłych zajęć bo trzeba zrobić prawdziwe show, żeby nie pozasypiały z nudów. Czasem tamtejsi nauczyciele wymagają byśmy uczyli toczka w toczkę zgodnie z ichniejszą "książką", a czasem sam musisz przygotować coś od siebie (oczywiście nawiązując do książki). Zdarza się, że szkoła książek do angielskiego w ogóle nie ma w programie i wtedy zaczyna się zupełna improwizacja. Można się poczuć jak minister edukacji wprowadzając własne systemy i schematy. Podsumowując wszystko zależy jak ułożysz sobie na początku współpracę z "tubylcami". Jak oczarujesz ich od początku to się nie będą wtrącać i wszystko idzie jak po maśle. Z drugiej strony jak im nie podpasujesz to szybko wymuszą na szkole prywatnej zmianę nauczyciela.
3. Przedszkola.
Trzecia opcja to czasem jest niezły hardcore. Oczywiście często wszystko idzie jak po maśle lecz czasem jest to banda 3 latków, obsmarkanych, płaczących, w ogóle nierozumiejących co się w około dzieje. Często jest tak, że w swoim krótkim życiu nie widzieli nikogo rasy "kaukaskiej". Ostatnio zdarzyło się że na lekcji co chwila jakieś dziecko wymiotowało. Na moją uwagę, że to prawdopodobnie zatrucie pokarmowe i trzeba wezwać jakiś lekarzy nauczycielka wzruszyła ramionami i powiedziała, że zdarza się to raz na kilka tygodni.
Podsumowując:
Wstaje z reguły dosyć późno. W tygodniu pierwsze zajęcia mam od 13 (publiczna) lub 16 (prywatna) 2-5h i do domku. W weekendy pracy jest trochę więcej 6-9h ale jest łatwiej bo tylko łatwe i przyjemne szkoły prywatne.
Chiny to kraj kontrastów. Niektóre placówki są na takim poziomie na które nasze rodzime nie wejdą w najbliższym dziesięcioleciu, a zdarzają się szkoły bez dachu i okien. Akurat te ostatnie to wyjazdy na głęboką prowincję w ramach działalności charytatywnej. Przepraszam za angielskie wtrącenia do tekstu i błędy ale niestety rodzimym językiem na co dzień nie mam okazji się posługiwać. Dla przykładu/potwierdzenia zdjęcie na zajęciach w przedszkolu.
Ziemniaka nie będzie bo to nie 9gag.
再见!
#mojdzienwpracy #emigrujzwykopem
źródło: comment_5fhawaM5oBYEYNWevg61aXG499I0DYPh.jpg
Pobierz#falszywyrozowypasek
Ciężko puknąć chinkę?
@jacekowski: Ja mam strusi żołądek i żadnego choróbska nie złapałem. Ale to się często zdaża. Wielu znajomych miało ciężkie pierwsze dwa tygodnie. Co do smogu to tragedii nie ma. W zeszłym
@Corazon: Zgadłem? ( ͡º ͜ʖ͡º)
źródło: comment_wNNBetV8sThCMeZBsp4AONygQ4CVsYTk.jpg
PobierzJadę tam! Nie mam doświadczenia z uczeniem czegokolwiek, ale z angola jestem As. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@Corazon:
@SpiritedAwayyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy: Za dolana to może nie ale za 3 to już dostaniesz ;) Sam mam jeden i się dziwię że w PL to nie jest popularne. Nie wyobrażam sobie życia bez power banku teraz ;)
@ziko: Może i > ale ja tu się już zadomowiłem i odpowiada mi tutaj. Może kiedyś
ps. Mamy tu jednego wykopka z rodziny wietnamskiej. Nie będę wołać, bo go to chyba irytuje.
ps2. Ile masz lat?