Wpis z mikrobloga


7:00 - Budzą mnie robole. Że nie podbijam karty na zakładzie o 7 rano to w ich robolskim mniemaniu muszę już być nierobem? Już mogą inteligentowi #!$%@?ć po uszach od brzasku, żeby se czasem nie pospał kałamarz godzinę dłużej kapkę od nich, skoro zasnął dopiero nad ranem. I żeby się kompletnie spalił w blokach już na starcie, grunt, że inteligent #!$%@? załatwiony. Wrócą #!$%@?ć jak siądę do pracy.

7:10 - Teraz brzuch już wciągam na dzień cały. Robię tak od lat tak robię. Zabieram budzik, niedopitą nocną herbatę i bezpłodną gazetę, w którą sam zgwałciłem się wczoraj przed zaśnięciem. Budzik wnoszę do pokoju. Chyba tylko po to, żeby mnie terroryzował przez resztę dnia nadchodzeniem pełnych godzin i otwieram drzwi balkonowe żeby dowywietrzyć tytomiowy wczorajszy posmród.

7:15 - Zużytą prasę upuszczam w przedpokoju na tą do wyrzucenia. Tę. Kubas z wczorajszą herbatą wnoszę do kuchni, przy okazji napuszczam gorącej wody do garnka stojącego w zlewie. Wstawiam doń mleko celemm go ogrzania.

7:20 - Teraz siedem łyków mineralnej niegazowanej, bo to bardzo zdrowo, rozpuszcza soki żołądkowe i zapobiega wrzodom.

7:25 - Jak pomyślę, że znowu mam się dzisiaj golić... Staram się widzieć tylko ruch ostrza po skórze, a nie oglądać raczej swojej twarzy w całości. Z niedowierzaniem i zazdrością patrzę jak meni w filmach wycierają ręcznikiem z twarzy resztki pianki po goleniu. A ja bym przez dzień cały czuł na twarzy, na skórze tą niespłukaną pianę tę. Albo prawie nie płuczą ust z pasty po myciu zębów. Co ją, jedzą? Połykają do #!$%@? nędzy? Co z nią robią? Ja nawet gardło płuczę po myciu zębów. Opłukiwam.

7:35 - Podstawiam miskę pod kran nad wanną by nie marnować wody. Myję twarz, też do siedmiu, trzy razy gorącą, ze zwilżaniem omiataniem uszu końcami mokrych palców, oraz cztery zimną, także z omiataniem.

7:40 - I już siedzę na desce i czytam angielski, którego już chyba nigdy nie opanuję. Długo podcieram tyłek, czy już papier czysty. Czasem, choć bardzo rzadko wystarcza do czterech, ale tak wecuję poleruję dalej do siedmiu albo trzynastu i 21. Nieraz pół rolki pójdzie zanim się podetrę.

8:00 - Podmywam się do 7. Więc 3 razy tyłek, siedząc na brzegu wanny i staję w rozkroku; cztery krocze i fiuta, razem czyni siedem. Dziś nie wypada kąpiel, więc jeszcze stopy. Cały z głową się kąpie w dni nieparzyste. Chyba, że do teatru, lekarza czy na randkę. Tylko że randek nie ma. Stopy myję w tej wodzie po twarzy i tyłku. Taniej i ekologiczniej, bo widzę w myślach dzieci cierpiące pragnienie i myślę o suszy w Indiach, śmierci z odwodnienia.

8:10 - Gdy szykuję śniadanie zwykle se o korkach słucham, jak tkwią te #!$%@? w tych #!$%@? autach. Wsypuję do miseczki garstkę płatków zwykłych, garstkę płatków miodowych i garść owocowych. Garść kiełków i garść otrąb. Garść włoskich orzechów, rzecz jasna tych łuskanych i garstkę kleopatry, co wszystko razem czyni siedem garstek. Garści. Dziś właśnie kończą mi się płatki z kukurydzy, więc wsypuję ich resztkę, licząc za pół garści.

8:15 - Żeby nie jeść samotnie, jem z telewizorem. Tyle razy przyrzekałem sobie, nie będę sobie tym wszystkim nerwów szarpał, roztrząsając sprawy tego kraju na które i tak nie mam wpływu. Bo już w nic nie wierzę. Jak mogę wierzyć? Skoro nawet największy mój wysiłek przecieka mi, WAM przez palce. Możecie już wszystko mówić, obiecywać, przyrzekać.

8:30 - Prozac – na chęć życia. Geriavit – na się niestarzenie. Nootropil – na lepsze funkcjonowanie metabolizmu mózgu. Enkopirynę – profilaktycznie. A herbatą z nocy popijam to siedem razy, po łyku czwartym oblizując wargi.

8:35 - Wysikuję się jeszcze kapkę dla pewności, żeby nie mieć wątpliwości co do wysikania kiedy siądę z kawką. Nie zawsze kopczyk powstaje symetryczny. Czasem jedno ziarenko potrafi zepsuć symetrię kawowej górki :')

( ͡° ͜ʖ ͡°)

#mojdzienwpracy #oswiadczenie
  • 7