Wpis z mikrobloga

#mojdzienwpracy Jestem listonoszem pieszym na PP

* Rozbiórka - Na poczcie są teamy. W każdym teamie jest 5 osób. Jeżeli nie ma osoby z twojego teamu to "rozbierasz" mu rejon. czyli każdy z was bierze ustalony już wcześniej kawałek jego rejonu i roznosi tam listy zwykłe, polecone, przekazy pieniężne, listy wartościowe itd Jednym słowem robisz swój rejon plus kawałek rejonu kolegi.

**Poniedziałki, dni z rozbiórkami*, spisywanie gazomierzy, coś się dzieje

8:00 Wstaję, wyprowadzam psa, przeglądam neta. Raz na kilka tygodni zjem śniadanie. Zwyczajnie nie jem śniadań bo mi nie wchodzą.
9:00 - 9:15 Wchodzę na pocztę. Podpisuję listę obecności, patrzę czy nie mam jakiś przekazów do wypłacenia
- Jeżeli mam przekazy w znacznej ilości, biorę kartkę i rozpisuję daną sumę na ilości 100zł, 50zł, 10zł itd itd tak abym w rejonie mi nie zabrakło danej waluty. Kartkę zanoszę do kasy.
9:20 - 11:00, 12:00 W zależności od tego ile mam listów i czy nie jest to poniedziałek(najwięcej listów) Segreguję listy w specjalnych przegródkach. Każda przegródka jest opisana nazwą ulicy np "Jana Pawła II 6" "Jana Pawła II 7" itd. Jeżeli jakiś list jest błędny lub ma dosłanie odkładam na bok. Jeżeli mam rozbiórkę układam listy ze swojej rozbiórki identycznie w przegródkach kolegi którego niema.

Odłożone listy opisuję. Czyli jeżeli firma się wyprowadziła opisuję że firma już nie istnieje, jeżeli ma dosłanie przekreślam nazwę ulicy i dopisuję "Dosłanie: ul. XYZ 3" lub Skrytka pocztowa nr XYZ. Wszystkie te dane, (czyli dosłania itd) mam opisane w oddzielnej książce która jest na każdy rejon.

Listy mylne, opisane i dosłania daję na ekspedycję. Ekspedycja wpisuje mi listy rejestrowane i wydaje tzw "resztki" ( resztki, to listy polecone bez przywieszek [ te śmieszne naklejki na listy P, niektóre ich nie mają], zagraniczne polecone, wartościowe Biorę z ekspedycji (gdy już mi wpiszą, czasami trzeba czekać, czasami nie) i idę do stanowiska. Znowu ta sama procedura czyli wkładanie ich w odpowiednie przegródki. Tu także muszę zwracać uwagę czy jakaś firma nie ma dosłania.

Jeżeli mam już wszelakie listy zarówno zwykłe jak i polecone wpisane, idę do kasy po pieniądze które skrupulatnie przeliczam czy się zgadza. Jeżeli mam do spisywania gazy idę do odpowiedniej osoby która daje mi spis mieszkań do spisania, i dostaję klucz do otwierania skrzynek z gazami.

Czas na pakowanie się. Na poczcie mówi się "listy cię poprowadzą"( to jeden z pierwszych tekstów które usłyszysz jako początkujący listonosz) Pakowanie się to nie taka prosta sprawa. Musisz spakować się idealnie z trasą chodu. Jak źle się spakujesz to będziesz miał problem, bo listy powinny być tak ułożone w wózku/ torbie abyś wyciągając następną paczkę miał dokładnie tą bramę/ dom/ firmę do której zmierzasz. Pakujesz się oczywiście... od końca! czyli listy które dostarczysz na sam koniec mają być spakowane pierwsze. Niby logiczne, ale jak jesteś pierwsze razy w danym rejonie, to bez rozpiski od listonosza albo pomocy kolegów nie dasz rady. Nie ma na to najmniejszych szans. No bo przecież idziesz na ulicę XYZ 6, później przechodzisz na Alfa 8, a następnie ciąg ulicy beta 7,6,5,4. Czyli pakujemy się Beta 4,5,6,7, alfa 8 XYZ 6 itd.

Jeżeli listów jest dużo i wiesz, że nei zmieszczą ci się na "raz" do wózka to pakujesz listy na skrzynkę kontaktową. I to też nie sprawa prosta na sam początek. Bo nie dość że musisz spakować się od końca to musisz wiedzieć jakie dać na skrzynkę kontaktową czy nie. Jeżeli robię paczkę na "kontaktówkę" to robię to jako pierwsze aby kierowca mi ją dowiózł zanim ja tam dojdę.

Jeżeli już spakuję się w wózek/ torbę. A czasami i wózek plus torbę+skrzynki kontaktowe. Melduję się kontroli i oznajmiam że wychodzę w rejon.

11:00,12:00 - 16:00 - 19:00 REOJN

Wyruszając w rejon mam w głowie kalkulator. I jeżeli wiem, że przy normalnej trasie chodu nie wyrobie się np do firm na koniec rejonu które są do 16:00. Robię tak że w którejś części rejonu zwyczajnie pomijam resztę i gonie tam. Gdy tam rozniosę listy wracam do miejsca gdzie przerwałem wędrówkę.

Idę zgodnie z trasą chodu, tak aby kontrola na poczcie wiedziała gdzie jestem o danej godzinie (plus, minus) Wchodząc na daną klatkę, wyciągam paczkę z listami i patrzę co gdzie mam.
- O ty mam list polecony do pana W, tu mam przekaz to pani X, a tu muszę spisać gaz.
Muszę o tym pamiętać aby się później nie wracać. Ten schemat jest przy każdej możliwej klatce/ przy każdym adresacie. Praca w rejonie zależy od natężenia listów i obowiązków. Jeżeli jest lżejszy dzień np taki w środku tygodnia, bez przekazów pocztowych i z małą liością poleconych kończę wcześniej, jeżeli jest nawał roboty kończę późno. Taka specyfika.

16:00,19:00 - 17:00- 21:00 Powrót na pocztę.

Gdy rozniosę wszystkie listy, spiszę gazy, wypłacę przekazy, jeżeli wykonam swoją pracę w rejonie wracam na pocztę się rozliczyć. I tu są dwie opcje, bo listonosz może rozliczać się na innej poczcie niż tej z któej pobiera listy, lub rozlicza się na tej na której pobiera listy. Zależy od odległości. Ja opiszę wam przykad drugi, bo z tym pierszym jest trochę zabawy i tłumaczenia.

Wracam na pocztę, i melduje się kontroli że wróciłem. Siadam do swojego stanowiska wyciągam wszystkie listy awizowane, wszystkie paczki których nie doręczyłem, wszystkie przekazy, karty doręczeń, wszystko co mam w wózku. Wyciągam pieczątki i lecę..

Każdy list opisuję, jeżeli zostaw zawizowany opisuję list "awizo xyz" Nie będę też zagłębiał się w poszczególne listy, bo np te z żółtymi zwrotkami opisuje się inaczej niż te z białymi. Opisuję zwrotki (te karteczki przyczepione do listów) czyli kto odebrał, czy adresat, czy dorosły domownik, czy pracownik, czy osoba uprawniona. Pieczętuje, datuję i odkładam. Opracowuję kartę doręczeń, czyli datuje, opisuję kto odebrał, jak nazwisko jest niewyraźne piszę w nawiasie (ja akurat z KD robię to już w rejonie, inni listonosze też tak robią, jednak zdarza się że ktoś robi to dopiero na poczcie) Jeżeli ktoś odmówił przyjęcia też to opisuję. Jednym słowem na liście pisze to co wydarzyło się w rejonie.

Jeżeli mam już opieczętowany każdy list. I opracowaną kartę doręczeń ładnie to gumuję i daję na ekspedycję. Następnie idę do kasy rozliczyć się z przekazów ile wypłaciłem, i daję pokwitowania. Zdaję gotówkę.

Wracam na sale doręczeń ładnie się żegnam i idę do domu wyprowadzić psa ;)

Więc jak widzicie, bycie listonoszem to nie branie listów tak o i ich roznoszenie. No bo co jest trudnego w roznoszeniu listów? Nie?**

#urzedasstory
  • 26
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@biczek: A co ty myślałeś. że rzucam sobie listy tak o i się same ułożą, albo ktoś będzie wiedzial czy byl on awizowany, czy będzie na powtórnie czy może zwrot? Każdy list to jakaś tam historia ;)
  • Odpowiedz
@CreativePL: To już raczej nieaktualne, bo z tego co wiem już do komputerów to wklepują. Była to moja pierwsza praca (wakacyjna więc tylko na 3 miesiące). Ja jeszcze musiałam wszystko to wypisywać ręcznie :P Więc koło 300-500 listów przyjmowałam, robiłam sobie kawę i jazda ;) Dosyć monotonna robota, ale chociaż nikt nie przeszkadzał. Na koniec sortowanie, odprawy i sumariusz taki ogromny sumariusz (też sporo papierologii) :)
Raz mnie jeden nowy
  • Odpowiedz
@galonim: tak dokładnie. Dla nich jest oddziwlna karta doręczeń. Taka fajna drukowana z systemu. Jedyny minus to to, że przy niektórych numerach nie masz danych adresowych i trzeba szukać po numerach. Jak jest kilka to nie ma problemu. Jak jest ich 40 to zaczynają się schody.
  • Odpowiedz