Wpis z mikrobloga

tl;dr Miałam chłopaka tak skąpego, że nigdy nie kupił mi żadnego prezentu, nie chciał ze mną pojechać na wakacje i jeszcze oczekiwał, że będę mu świadczyć darmowy catering

Mirki, nie wiem dlaczego, ale zachciało mi się dzisiaj podzielić z wami paroma historiami o moich exfacetach. Ogólnie przegrywy, więc poczytajcie sobie jako przestrogę, żeby się tak nie zachowywać i nie dostawać z powodu głupot i bezmyślności koszy od różowych pasków. Ja mam niestety nieuleczalną wadę, czyli tendencję do wiązania się z chłopakami z litości, no to i nierzadko zdarzają się wśród nich przegrywy. Dobra, tyle tytułem wstępu, przejdźmy do rzeczy (uwaga: na wszelki wypadek pewne drobne i nieistotne dla całej historii szczegóły mogą zostać zmienione).

No więc pierwszy przypadek, nazwijmy go L., chłopak niegłupi i z w miarę znośnym charakterem, ale i pewnymi wadami. Jedną z mniej może dokuczliwych (przynajmniej na tle reszty) było straszne skąpstwo. Ogólnie myślę sobie, że to wina rodziny, w której dorastał. Oboje rodzice pracujący, i to bynajmniej nie fizycznie, więc wydaje mi się, że z kasą u nich tak źle nie mogło być, mieli własny, w miarę zadbany dom, sporą działkę itp. Problem w tym, że, mam wrażenie, strasznie dziadowali. Być może była jakaś przyczyna, nigdy nie wnikałam, nie wiem i nie oceniam, ALE, na przykład, nigdy nie mieli aparatu, w związku z czym mój niebieski pasek nie ma żadnych zdjęć z dzieciństwa czy młodości (poznałam go będąc na studiach). Pomijam jakieś pojedyncze grupowe fotki z przedszkola i z podstawówki (ale i to nie z każdego roku), po prostu nic, null, zero. Tak sobie myślę, że gdybym ja miała dziecko, to wolałabym odmówić sobie jednego obiadu, ale zabrać je choćby do fotografa, żeby cyknąć fotkę z misiem, na pamiątkę. No ale nie, nic z tych rzeczy. Na wakacje nigdy nigdzie nie pojechali, nawet na jednodniową wycieczkę w weekend, no bo po co? Wliczają się w to też wypady do kina, knajpy, o teatrze, muzeum itp. nie wspominając (poza jakimiś grupowymi szkolnymi historiami). Wakacje szkolne mój niebieski pasek spędzał zawsze w domu. Prezent tylko na urodziny i to jedna rzecz, np. książka. Jeśli chodzi o ciuchy, to kiedy go poznałam posiadał (wymieniam): jedną parę butów wiosenno-jesienno-zimowych, jedną parę sandałów, jedną parę dżinsowych spodni, dwie pary skarpetek, bokserki (bodajże sztuk dwie), podkoszulek, dwie flanelowe koszule, zimową kurtkę. Koniec. Żadnego t-shirta, piżamy, krótkich spodni, koszuli wyjściowej, o marynarce itp. nawet nie mówię. No ale dobra, powiedzmy że faktycznie nie miał kasy będąc na studiach.

Problem w tym, że w pewnym momencie zaczął pracować, a jako że skończył informatykę, to nie zarabiał źle (z drugiej strony bez rewelacji, ale to inny temat, zresztą nie moja sprawa). Trochę tam zawsze miał kasy na koncie. Niestety, stosunku do niej nie zmienił ani odrobiny. Nie zrozumcie mnie źle - nigdy nie oczekiwałam, że będzie mi kupował drogie prezenty, albo zabierał na wakacje na wyspy Bahama, ale on wprost stwierdził, że nigdy do tej pory na wakacje nie wyjeżdżał i wyjeżdżać nie będzie. Nigdzie. Przez 4 lata trwania związku nie kupił mi absolutnie żadnego prezentu (ja, chociaż sama ledwo wiązałam koniec z końcem w czasie studiów, zawsze cokolwiek starałam się mu dać, aż dziwne, że nawet mu nie było głupio). Nie byliśmy nigdy na randce, która wymagałaby jakichś nakładów finansowych, chyba że (uwaga) za wszystko płaciłam ja. Ale to i tak tylko mniej więcej pierwszy rok znajomości, potem już nie chciał w ogóle nigdzie wychodzić, bo on "nie potrzebuje", "idź z jakimś kolegą" itp. Z jedzeniem w ogóle było śmiesznie, bo on totalnie, ale to totalnie nie potrafił gotować (zagotowanie wody w czajniku innym niż elektryczny przekraczało jego możliwości), ale oczekiwał, że ja będę dla niego gotować. Oczywiście sama robiąc zakupy, oczywiście za własną kasę. Tu mała uwaga - nigdy nie mieszkaliśmy razem. Proponowałam mu, żebyśmy wynajęli razem jakieś nawet malutkie mieszkanko i płacili po połowie, ale on wolał gnieździć się w klitce z dwójką kolegów, bo przecież taniej (dla mnie sytuacja mega niekomfortowa, bo mieszkanie z pokojami przechodnimi, żeby iść w nocy do łazienki czy kuchni trzeba było przejść przez pokój ze śpiącym kolegą, seks totalna lipa w takich warunkach, no ale przecież taniej, to co ja miałam do gadania).

Rozstaliśmy się w sumie z innych powodów, ale taki głupi upór i nieumiejętność pójścia na żadne kompromisy, oraz totalne zamknięcie na to czego "nigdy nie robił", sprawia, że tylko z radością myślę o tym, że udało mi się z tego wyrwać, bo nie wyobrażam sobie, żeby tak miało wyglądać całe moje życie...

#truestory #przegryw może się przyda #tfwnogf jakby nie było #nocnazmiana i trochę #gorzkiezale
  • 48
@janeeyrie: Niestety, większość ludzi (nie tylko niebieskich) z tego kraju jest po prostu dziwna. Jeden robi ciągle #cebuladeals, inny kłamie, jeszcze inny jest alkoholikiem a jeszcze inny chodzi na imprezy. Inni znowu wolą siedzieć w domu, nie chodzić na imprezy itd. Po prostu, ciężko jest znaleźć kogoś kto odpowiada. A jak już znajdziesz to zaczyna się kwestia dogadania się itd.

Dlatego też bądź jak ja, olej wszystkich i żyj sobie