Aktywne Wpisy
r5678 +20
Dopiero teraz się dowiedziałem, a specjalnie się o tym nie słyszy, ale z końcem roku znika u nas benzyna E5 i będzie zastąpiona benzyną E10. czyli zamiast 5 to 10% dodatków biokomponentów.
E5 ma zostać ale tylko jako 98 oktanowa.
Większość samochodów na rynku nie powinna mieć problemów ale są wyjątki. Najbardzj silniki FSI, GDI czy stare na gaźnikach, mechanicznych wtryskach itp. takie biokomponenty sprawiają min, że rośnie temp spalania a alkohol
E5 ma zostać ale tylko jako 98 oktanowa.
Większość samochodów na rynku nie powinna mieć problemów ale są wyjątki. Najbardzj silniki FSI, GDI czy stare na gaźnikach, mechanicznych wtryskach itp. takie biokomponenty sprawiają min, że rośnie temp spalania a alkohol
telemark +8
#przegryw chłop wpadł prawie do piwnicy. Jedna deska się złamała. Całe kolano pozdzierane i piecze.
Dzień bardzo nijaki. Deszcz pada na przemian ze śniegiem. Uszy marzną, dłonie marzną, całe ciało marznie. Pokonuję kolejne kilometry, beznamiętnie wydając przesyłki. Ludzie są wyjątkowo rozmowni, jednak ja na rozmowę nie mam najmniejszej ochoty. Zamknąłem się w schronie zbudowanym z własnych myśli i niechętnie go opuszczam.
Zaglądam do torby aby sprawdzić gdzie muszę teraz iść. Emerytura do pana S. Kieruję się na koniec niedługiej ulicy, wrzucając po drodze listy do skrzynek. Państwo S. mieszkają w zniszczonym domu typu ,,sześcian,,. Farba na elewacji już dawno wyblakła, ogrodzenie wymaga napraw a obejście porządnego sprzątania. Jedynym elementem, który jest nowy, czysty i zadbany jest flaga wisząca na frontowej ścianie domu. Widocznie jest nowa, gdyż ostatnia nie wyglądała zbyt reprezentacyjnie. Flaga wisi tam od 10 kwietnia 2010 roku.
Podchodzę do furtki. Wciskam guzik dzwonka. Zdejmuję łańcuch służący za zamknięcie i idę w stronę domu. Ze schodów prowadzących do drzwi wejściowych przeganiam trzy, prawie bezpańskie koty. Jeden ewidentnie jest w takim nastroju jak ja. Pochłonięty swoimi myślami prawie nie poczuł szturchnięcia, mającego wymusić na nim opuszczenie zajmowanego miejsca tak, abym mógł przejść. Bezczelny.
Wahadłowe drzwi, prowadzące na werandę otwiera mi pan S.
- Ooooo... nie myślałem, że się dzisiaj spotkamy - zagaił radośnie - czyżby emeryturka?
- Tak - burknąłem pod nosem i poszedłem za nim.
Dom państwa S. jest zaniedbany tak samo, jak teren przed nim. Zapach unoszący się w środku przypomina mieszaninę kościelnego kadzidła, stęchlizny, smażonej cebuli i dymu. Wszędzie widać lepiący się brud, walającą się po kontach odzież i mnóstwo przedmiotów wyglądających jak pospolite śmieci.
Pan S. zaprowadził mnie do kuchni. Zaproponował, abym usiadł przy stole. Niechętnie, ze względu na to, w jakim był stanie, przysiadłem na stołku. Sięgnąłem do torby po przekaz, położyłem na stole i wskazałem miejsce do podpisu.
- A co pan myśli o tym, że Rosja nam grozi - zapytał niespodziewanie pan S.
- Słucham? - zapytałem zaskoczony, gdyż wydawało mi się, że się przesłyszałem.
- No co pan myśli o tym, że Rosja chce nas zaatakować - ponowił pytanie.
- Nie za bardzo się tym interesuję - odpowiedziałem wymijająco, gdyż nie zwykłem rozmawiać z klientami na tematy polityczne.
- A lubi pan broń?
- Lubię i czasem nawet jeżdżę na strzelnicę. Wie pan... dla rozrywki.
Spojrzał na mnie badawczo, ale nie zadał już żadnego pytania. Korzystając z okazji, zacząłem odliczać kwotę do wypłaty. Położyłem pieniądze na stole, poczekałem, aż pan S. przeliczy, wstałem, pożegnałem się i udałem się w stronę wyjścia.
Gdy byłem już przy furtce, usłyszałem za plecami, że woła mnie pan S.
- Halo panie Listowy. Poczeka pan chwilę.
Zatrzymałem się i spojrzałem w kierunku pana S.
- Coś się stało? Za mało wydałem? - zapytałem
- Nie nic z tych rzeczy. Chcę panu coś pokazać. Niech pan idzie za mną.
Spojrzałem na niego zaintrygowany. Ciekawość wzięła górę.
- Prowadzi pan - powiedziałem wydając jednocześnie zgodę na zobaczenie tego, co chciał mi pokazać.
Pan S. zaczął iść w kierunku tyłu domu. Podszedł do drzwi, prowadzących do piwnicy.
- Spokojnie, niech pan idzie za mną - powiedział, a ja uświadomiłem sobie, że taki zdanie pada zawsze, gdy ma zdarzyć się coś złego.
Jak powiedział, tak zrobiłem. Szedłem tuż za nim. Po krótkiej chwili i minięciu kilku komórek, w których znajdowały się przetwory, opał bądź kartony ze szpargałami dotarliśmy do pomieszczenia na końcu korytarza. Miejsce to było czymś pomiędzy warsztatem a składem osobliwości. Na półkach jakieś pudełka i dziwne urządzenia, które przypominały mi te stojące w pracowni fizyki mojego liceum. Pod jedną ze ścian umiejscowiony był sporych rozmiarów blat roboczy. Panował tu ład i porządek, zupełnie inaczej niż w reszcie domu. Niesamowity kontrast. Wszystko czyste, równiutko poukładane, żadnego kurzu.
- Co takiego chciał mi pan pokazać panie S.?
Popatrzył na mnie, odwrócił się i sięgnął po jedno z dwóch, identycznych pudełek. Położył przed sobą na blacie.
- Wie pan. Trzeba być zawsze przygotowanym. Kto wie, czy jakaś wojna nie będzie. A jak szabrownik przyjdzie do domu to, trzeba go będzie przepędzić - mówiąc to otworzył pudełko.
Cofnąłem się o krok. Spojrzałem uważniej na to, co zobaczyłem. Nie miałem wątpliwości. W pudełku leżał Walther PPK i coś, co wyglądało jak CZ SP-01. Pan S. sięgnął do pudełka, wyciągnął jedną sztukę i podał w moim kierunku. Przez chwilę zastanawiałem się co tu się właśnie dzieje. Czy to możliwe, że ten staruszek ma tego więcej i zaraz zobaczę jakiś mały, domowy arsenał?
Sięgnąłem po pistolet i przyjrzałem mu się z bliska.
- Panie S. przecież to wiatrówka - powiedziałem z nutką zawodu w głosie.
- Na ruskiego to nawet wiatrówka dobra - powiedział i uśmiechnął się szeroko - Ze mną łatwo im nie pójdzie. Co prawda nie rusek, ale jeden się już przekonał, jak mi garaż próbował okraść.
Zaśmiałem się. Dłuższą chwilę rozmawialiśmy o broni. Dwóch laików dyskutujących o wyższości pistoletów na rewolwerami. Gdy już się zbierałem, przypomniałem sobie, że na półce leży drugie pudełko.
- A w tym drugim co pan ma ciekawego? - zapytałem, po czym skinąłem głową w stronę regału.
Zapanowała krótka cisza.
- A to... Tam ma taki jeden, popsuty - oznajmił wymijająco, po czym uśmiechnął się tajemniczo.
Więcej pytań nie zadawałem. Popatrzyliśmy na siebie. Uścisnęliśmy sobie dłoń, po czym pan S. odprowadził mnie do wyjścia. Podziękowałem grzecznie za spotkanie i poszedłem dalej.
Przez resztę dnia zastanawiałem się, co mogło znajdować się w tym pudełku. Czy było tam coś, o czym nie powinienem wiedzieć, czy może pan S. tylko mnie podpuszczał? Zapewne nigdy się nie dowiem, ja nie zapytam, a on mi nie powie. Pomimo tego, że jestem bardzo ciekaw, chyba nie chcę wiedzieć. Tak będzie lepiej.
------------------------
trochę #coolstory i w literacki sposób, opisane #truestory
Sorry za bezpośredniość.
Jedyne czego nie przyjmuję to to, że się wywyższam. Mogę cię zapewnić, że tak nie jest.
@Old_Postman:
Prąd - prącie.