Wpis z mikrobloga

Do niedawna byłem człowiekiem, który bardzo stresował się wszelkiego rodzaju wystąpieniami przed szerszym gronem ludzi. Odpowiedź przy tablicy w szkole, referaty na studiach, prezentacje w pracy – to był dla mnie jeden wielki koszmar. Sytuacja była na tyle nieciekawa, iż stresowałem się nawet kiedy w grupie mniej lub bardziej mi znanych osób, miałem opowiedzieć cokolwiek na swój lub inny temat, podczas luźnej konwersacji.
Doskonale pamiętam pojawiające się wtedy uczucie usztywnienia, przechodzące w paraliż. Oblewającą moją twarz purpurę, zanikającą umiejętność budowania poprawnych zdań, pustynię w ustach… Jednym słowem w takich chwilach chciałem po prostu zniknąć. Mając 28 lat byłem już totalnie zmęczony tą fatalną cechą swojego charakteru i zacząłem poważnie obawiać się że nigdzie nie znajdę pomocy.
I właśnie około dwóch miesięcy temu, przytrafiła mi się sytuacja która odmieniła wszystko. Zaczęło się od tego, że z okazji dwudziestolecia istnienia firmy w której wówczas pracowałem, szefostwo zorganizowało dla pracowników bankiet. Przed bankietem, miał być dla nas grany spektakl, który z kolei poprzedzały krótkie wystąpienia kierowników poszczególnych działów. Moja tragedia polegała na tym, że w tamtym czasie ja również byłem jednym z tych kierowników. Koncept wystąpień był taki, aby krótko podsumować wyniki i osiągnięcia działu, podziękować wszystkim za wytężoną pracę oraz przedstawić plany na najbliższe lata.
Dla większości z Was – pestka. Dla mnie – osobisty Armagedon.
Perspektywa przemawiania przed prawie pięcioma setkami osób, spowodowała że już tydzień przed planowaną imprezą prawie nie spałem i praktycznie nie jadłem.
Tekst mojej przemowy przygotowałem i wykułem na pamięć. Starałem się wytłumaczyć sobie, że to tylko 5 minut sztywnej korporacyjnej gadki której nikt nie słucha, a potem już tylko zabawa do rana. Nawet machnąłem setkę przed wejściem na scenę!
Nic nie pomogło.
Kiedy tylko znalazłem się przed mikrofonem, zakręciło mi się w głowie i wszystkie symptomy stresu, które opisywałem wcześniej, uderzyły ogromną mocą. Wiedziałem że nie dam rady wydukać z siebie nawet słowa. Byłem świadomy że stoję jak ten milczący idiota, już dobrą minutę i widownia zaczyna szeptać. Praktycznie czułem jak tracę grunt pod nogami i naprawdę jeszcze nigdy tak mocno, całym sobą nie pragnąłem po prostu zapaść się pod ziemię.

Co ciekawe, właśnie to się wydarzyło. Zapadłem się!

Najprościej rzecz ujmując, w jednej chwili stałem na deskach teatralnej sceny by za moment znaleźć się około półtora metra niżej, z obolałym tyłkiem i przeświadczeniem, że w podłodze która teraz znajdowała się nade mną, nie ma żadnej dziury lub nawet szczeliny.
Kolejne wydarzenia tego wieczoru pamiętam jak przez mgłę. Wszystko działo się bardzo szybko. Pamiętam krzyk zaskoczenia i przerażenia dochodzący ze strony publiczności. Pamiętam również dwójkę ludzi, którzy wyciągnęli mnie spod sceny i zanim ktokolwiek inny się pojawił, szybko zanieśli do samochodu zaparkowanego na tyłach teatru.
Co do samej dwójki; Mężczyzna wyglądał całkiem normalnie. Wyróżniały go futurystyczne okulary z czerwonymi szkłami ciasno, niczym opaska przylegające do głowy.
Kobieta była dużo bardziej charakterystyczna. Była młodą, czarnoskórą kobietą, jednoczesnie jej włosy były całkowicie białe. Co więcej przysiągłbym że kiedy siedząc w samochodzie, spoglądała w stronę teatru, jej oczy składały się tylko z samych białek.
To właśnie ona jako pierwsza, odezwała się już w samochodzie
– bardzo długo Cię szukaliśmy. Z nami jesteś bezpieczny – byłem zaskoczony jej ciepłym głosem i tym że mówiła po angielsku, z jak mi się wtedy wydawało amerykańskim akcentem. Teraz już wiem że się nie myliłem.
Chciałem jeszcze zapytać, co się ze mną dzieje. Zamiast tego, straciłem przytomność.

Od tamtych wydarzeń, minęło około dwa miesiące. Przez ten czas bardzo dużo zmieniło się w moim życiu i podejrzewam że to wcale nie koniec. Niestety nie mogę Wam napisać co działo się po incydencie w teatrze, czym aktualnie się zajmuję ani gdzie teraz jestem. Tą historią chciałem Wam przekazać jak jedno z pozoru błahe wydarzenie, pozwoliło mi odnaleźć w sobie umiejętności i cechy o których nie miałem pojęcia i całkowicie odmieniło moje życie.
To może spotkać każdego z Was.

#pasta