Wpis z mikrobloga

#stan #pis #kandydat #zadyszka Kandydat PiS jako lokomotywa partii dostał zadyszki

Blady przebieg kampanii i kiepski wynik sondaży unaocznia wyborcom, głównie jednak działaczom PiS, smutny obraz kandydata i dziwaczną sytuację… Andrzej Duda nie porywa tłumów, nie rzuca godnymi uwagi hasłami, nie obiecuje już niczego nikomu…

Kampania prezydencka rozkręca się, nabiera rumieńców, ale ciągle nie widać kandydata, który mógłby porywać tłumy treścią programu czy retoryką. A sondaże opinii publicznej oscylują niezmiennie wokół kilku do kilkunastu procent poparcia poszczególnych pretendentów do fotela głowy państwa. Nadal jednak najwyższe notowania ma urzędujący prezydent Bronisław Komorowski.

Spośród nowicjuszy, szczególnie emocjonuje się w walce o prezydenturę, kandydat największej partii opozycyjnej Andrzej Duda, z PiS. Z początku obiecywał każdemu, wszystko co człek chciałby mieć, jednak, aby wszystko wszystkim dać, trzeba nie tylko obiecać chcieć, lecz i jeszcze możliwość taką mieć. Wzywał prezydenta urzędującego do debaty w pierwszej turze, w ramach układu: jeden na jednego. No i doczekał się: jest wieść, iż pierwsza tura debatę kandydatów może mieć.

Jarosław Kaczyński na początku przykazał mu publicznie, że ma pociągnąć partię do zwycięstwa w następnych wyborach jesienią. Jak dobrze widać to, nie on, a partia ciągnie go… Chciałoby się rzec niemal za uszy. Patrząc z boku na taką piękną w kolorach i w słowach "paradną", choć w efektach nieporadną, kampanię swego wielkiej nadziei kandydata, nagle wyszedł z cienia, bo nie wytrzymał dłużej, lider PiS i zabrał głos. Tonuje sprawę i łagodzi, daje dyskretne sygnały, że to nie on walczy, a prawnik kolega, więc jego to nie obchodzi, zwycięży lub nie, nikt nie nalega.

Blady przebieg kampanii i kiepski wynik sondaży unaocznia wyborcom, głównie jednak działaczom PiS, smutny obraz kandydata i dziwaczną sytuację… Andrzej Duda nie porywa tłumów, nie wygłasza godnych uwagi haseł, nie obiecuje już niczego nikomu, wszak wszystko co miał obiecać, powiedział lub wykrzyczał. I teraz cicho o nim – w mediach mówionych i pisanych – wygląda tak, jakby już na półmetku był przegrany.

Skończyło się także wychwalanie kandydata przez kolegów partyjnych, dla osiągnięcia politycznego, ambitnego celu, jakim miała być druga tura, a następnie zwycięstwo PiS w wyborach do parlamentu. Liderzy PiS, przeszli wobec tego do innego wymiaru dalszej części kampanii - wychwalania publicznego… konkurentów. Chwalą kandydatkę SLD Magdalenę Ogórek i kandydata PSL Adama Jakubasa. Mają nadzieję, że uspokoją ich w staraniach o głosy wyborców i zagłaszczą pochwałami dalszą walkę.

Żywią również wielką nadzieję, że zarówno Magdalena Ogórek jak i Adam Jakubas, skutecznie odbiorą, jakąś część elektoratu prezydentowi Komorowskiemu, co wyrazi się choćby w kilku procentach końcowej statystyki. Może to, w sposób bardzo prosty zepchnąć jego wynik w pierwszej turze poniżej 50%, a wtedy doskoczy do drugiej tury Andrzej Duda. No i to będzie koniec końców sukces PiS, gdyż kandydat partii Jarosława Kaczyńskiego zdobył zaufanie wyborców, odniósł sukces, spełnił nadzieje prezesa, wyznaczył kierunek kolejnego zwycięstwa wyborczego PiS, itd.

Niestety, zdaje się być całkiem odmienny obraz sytuacji końcowej, w słabej – jak dotąd - walce o prezydenturę. Prawo i Sprawiedliwość może zdobyć zaledwie trzecie miejsce. A przecież miało przed sobą wizję wyborów. Ruszyli do dzieła sztabowcy i marketingowcy, propagandyści i aktywiści. Także przez lata gardłowali o tym, jak zwyciężać trzeba, a szef partii zapowiadał po wielokroć: Zwyciężymy! Musimy zwyciężyć, gdyż Polska się wali. Musimy zdobyć władzę, trzeba ojczyznę ratować.

W okresie kilku ostatnich lat, w łonie partii Kaczyńskiego, rozgrywały się dramaty. Patrzyliśmy jak z hukiem wylatują z szeregów przeciwnicy, którzy chcieli powiewu ducha nowego dobrego: demokracji, wolności, samokrytyki. Wyrzucanie niecierpliwych i zbyt odważnych, ambitnych, zainteresowanych zmianami, skończyło się tym, że teraz szef PiS nie ma wyboru - porusza się między "starszakami". Wyłonił kandydata na prezydenta, niby "młodzika", który miał być symbolem zmiany pokoleniowej.

Ale może on stać się zmianą, nie pokoleniową, a straceniową dla partii. I będzie już wtedy strata nie do odrobienia, nie tylko na dziś czy jutro, ale na lata. Zapomniano w ostatnich latach o wyborach prezydenckich. Dziwaczna gra szalbierska szefa PiS na autorytecie profesora Piotra Glińskiego, który ni z gruszki, ni z pietruszki, miał być najlepszym i jedynym kandydatem na prezydenta Polski, potem Warszawy, doprowadziła do jego zniszczenia. Przehulano też skutecznie pieniądze z budżetu państwa i dziś partia musi wziąć wielomilionowy kredyt na kampanię,

Obecnie prezes PiS – nieważne czy zdrowy czy chory – (pogłoski chodzą o chorym) zbiera żniwo swojej bezsensownej, rozpasanej, prymitywnej polityki kadrowej. Długo szukał kandydata na prezydenta RP, którego miał wyznaczyć niemal od zaraz, jednak nie było, z kogo wybierać. Brakowało mu godnej osoby, która mogłaby śmiało stać się konkurencją dla Bronisława Komorowskiego. Wystawił nieznanego, słabego, choć wiecznie uśmiechniętego urzędnika. A teraz trzeba angażować siły sztabowe i środki finansowe, jedynie po to, aby choć ludzie go ujrzeli, a wyborcy PiS o nim usłyszeli.

Stanisław Cybruch

Na zdjęciu ilustracyjnym - Andrzej Duda kandydat na prezydenta. Zobacz, jak dzisiaj radził sobie w kampanii Andrzej Duda. Foto: natemat.pl.google.com. #polityka
stanislaw-cybruch - #stan #pis #kandydat #zadyszka Kandydat PiS jako lokomotywa parti...

źródło: comment_2dTAGrtHoUHSOSwPins2LKPXNhfMxBic.jpg

Pobierz
  • 1