Wpis z mikrobloga

#bioshockinfinite #bioshock #gry #ssocenia #recenzja
Skończyłem właśnie BioShock Infinite: Burial at Sea - Episode Two i tak mnie naszło, by kilka słów powiedzieć o cały Infinite.

Gra jest po prostu mistrzowska pod względem wzornictwa. Majstersztyk, podobnie jak Rapture. Jak w poprzednich Bajoszokach, w tle całej historii jest od groma odniesień do systemów politycznych, filozofii, religii i nie tylko. Bardzo niewiele gier bierze się za barki z tak poważnymi tematami, a jeszcze mniej robi to tak mądrze - dlatego choćby z tego względu gra zasługuje na uznanie.

Historia naszych bohaterów również jest ciekawa, niezwykle pokręcona i przemyślana. Choć muszę przyznać, że po przejściu gry nie zrozumiałem wszystkich niuansów i musiałem się wspomóc jakimiś dogłębniejszymi analizami w sieci.

Trochę zawsze mnie bolał w Bajoszokach gameplay. O ile poznawanie historii i zwiedzanie światów wykreowanych przez Kena Levine'a jest przeżyciem, to sama mechanika związana ze strzelaniem jest taka sobie. Ot, taki standard, nic ciekawego. Męczyły mnie te sceny walki. Było ich, jak na mój gust, zdecydowanie za dużo. Dodatkowo w kilku momentach, przede wszystkich w środku gry, masa była killroomów, a za mało fabuły. I za mało zróżnicowana mechanika. Jeszcze boli mnie fakt, że ta gra to po części symulator bezdomnego. W sumie niepotrzebnie zaczynałem grę na najwyższym poziomie trudności, bo zamiast przykładowo zastanawiać się kto zabił jakąś postać, albo co się stało w danym miejscu, to latałem dookoła klikając klawisz przeszukiwania - wszystko było na wagę złota. Tego zbierania było za dużo, chociaż to też po części może być wina właśnie tego, że grałem na takim, a nie innym poziomie trudności... Jeśli mam być szczery, wolałbym, żeby gry Kevina były jakimiś przygodówkami lub w jakimś znacznym stopniu grami logicznymi czy skradankami.

A skoro przy skradankach jesteśmy, to jako że męczyła mnie mechanika podstawki, skradanie się w dodatku było niezwykle odświeżające (a przy okazji uwielbiam ten gatunek gier). Na poziomie trudności 1998 rozgrywka była przyjemna. Taka uproszczona, lecz przyjemna skradanka. Tak mocna zmiana ciężaru gatunkowego w DLC robi wrażenie. Szczególnie, że to działa. Tutaj naprawdę czerpałem wiele radości z samego grania, nie tylko ze zwiedzania i fabuły.

Fabuła dodatku bardzo przypadła mi do gustu - zgrabnie połączono Rapture i Columbię. Na pewno pod tym względem warto zagrać w ten dodatek, jeśli ktoś jest fanem całej serii, a nie tylko jej najnowszej odsłony.

Całego BioShock Infinite oceniam bardzo pozytywnie. Tak, gameplay jest dla mnie trochę nijaki (to chyba po prostu kwestia gustu) i choć fabuła też nie jest prowadzona idealnie, to ogólnie spokojnie mogę polecić wszystkim estetom i miłośnikom dobrej historii w grach. Tacy zwykli janusze FPSów będą raczej zawiedzeni.

Aha, prawie bym zapomniał. Dodatkowy plus za Elizabeth. Niesamowicie przedstawiono tą postać. Spore wrażenie zrobiło na mnie jak zgrabnie pokazano tę opiekuńczą relację przyjaźni. Mimo całego piękna i uroku Elizabeth, większość graczy zdaje się nie myśleć o niej nigdy w kontekście seksualnym


Panie Gaben, Alyx ma w końcu godną rywalkę, lepiej wypuszczaj pan Half Life 3, zanim Alyx zupełnie zniknie w cieniu Elizabeth.

Tak w ogóle, to dopiero co skończyłem grać, a już tęsknie za światem przedstawionym. Jak dobrze, że mam jeszcze dwójkę do ogrania ( ͡° ͜ʖ ͡°)

------------
Kurna, miało być tylko kilka zdań :P
Sad_Statue - #bioshockinfinite #bioshock #gry #ssocenia #recenzja 
Skończyłem właśni...

źródło: comment_sGa982p0fLhGKO6dtWNu0j47LQSF0jrS.jpg

Pobierz
  • 12
@Liquid_Snake: Dziwny jest ten Twój komentarz i załączony obrazek. Jakbyś nie rozumiał zupełnie mojej wypowiedzi. To nie jest tak, że dziwię się, że w FPSie się strzela.

Lubię FPSy, po prostu tu strzelanie (dla mnie) jest na tyle słabsze od reszty, że niepotrzebnie go tyle jest. I jak potem piałem, osobiście wolałbym, żeby ta gra była skradanką, przygodówką czy grą logiczną, ponieważ to pozwoliłoby mi się bardziej skupić na świecie przedstawionym,
@Liquid_Snake: Teraz to już tylko się droczysz, ponieważ Tobie strzelanie się w Infinite podoba, a mi nie. I tyle ;)

Na pewno doskonale rozumiesz o co mi chodzi, ale już doprecyzuję. Nie jestem zdziwiony, że się strzela, bo grałem w pierwszego Bioshocka, ale też inne gry Kena jak Tribes czy SWAT. Po prostu strzelanie jest tutaj takie sobie moim zdaniem. Powinno być lepsze. Jednak jako że jest już słabe, ale Ken
@Sad_Statue: akurat moja opinia to #niepopularnaopinia bo większość osób z tego co zauważyłem jest takiego zdania jak twoje, nie podoba się strzelanie, dlatego napisałem "kolejny", pewnie tego nigdy nie zrozumiem bo mi się ta część Infinite bardzo podoba, ta sama formula tylko mniej klaustrofobiczna ze śmiganiem na szynach, podobało mi się to już na gameplayach/trailerach zanim położyłem łapy na grze i podoba nadal (aktualnie jestem w trakcie pierwszego podejścia Burial ep2),
@Liquid_Snake: Wiesz, ja uważam, że nowy Bioshock ma solidną mechanikę, nie jest w niej nic mocno spartaczone, po prostu nie trafiła w mój gust. Tak więc nie dziwi mnie, że może się komuś podobać. Nie trzeba się od razu doszukiwać tego, czy to ze mną czy z Tobą jest coś nie tak :D

Ja przed sobą dalej mam dwójkę - słyszałem, że tam mechanika właśnie wielu osobom się podobała najbardziej z
Dysonans Ludonarracyjny


@Primoza: Nie miałem odwagi pisać o tym w kontekście BioShock. Po skończeniu gry zastanawiałem się trochę nad fabułą i też "dysonans ludonarracyjny" się narzucał sam, jednak nie jestem do końca pewny, czy tu w pełni możemy o tym mówić.

Fabuła jednak (na końcu) w pewien sposób jakoś to wszystko spaja. Chociaż w podstawkę grałem już jakiś czas temu, nie jestem w stanie teraz sobie przypomnieć wszystkich szczegółów i uzasadnić
@Liquid_Snake: IMO OP ma rację - Infinite to strzelanka ale samo strzelanie to straszne drewno i najgorszy element całej gry. Początek jest jeszcze w miarę OK, co chwila dostajesz coś nowego, wskakują nowe typy przeciwników, bawisz się wyrwami itp. Od Finkton jest już tylko gorzej a od Emporii strzelanie zaczyna być strasznie uciążliwe. Killroom za killroomem, co chwila MP, Handyman albo inne gówno, momentami czułem, że zaraz wybiję całą populację Columbii.
Songbird - @Liquid_Snake: IMO OP ma rację - Infinite to strzelanka ale samo strzelani...