Wpis z mikrobloga

Orban w Warszawie powiedzial co sadzi o UE:


- W Europie nie ma silnych przywódców, którzy odważyliby się powiedzieć, że projekt Unii się zatkał - powiedział w czwartek w Warszawie Viktor Orbán.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Węgierski premier przyjechał do nas dwa dni po wizycie w Budapeszcie prezydenta Rosji Władimira Putina. Orbán odebrał nagrodę Złotego Parasola przyznaną przez Krajową Izbę Gospodarczą, która obchodziła 25. rocznicę powstania. Poprosił też o spotkanie z premier Ewą Kopacz. Pani premier określiła rozmowy jako "bardzo szczere, trudne, prosto w oczy". W rzeczywistości atmosfera spotkania była lodowata.

Intencje swej polityki Orbán wyjaśniał podczas przemówienia na gali. Gospodarze spotkania określili go jako "polityka kontrowersyjnego, ale skutecznego". Dyrektor generalny KIG Marek Kłoczko wyjaśnił, że nagroda została przyznana "za politykę, która prowadziła do umocnienia klasy średniej na Węgrzech".

- Zawsze szanowałem reguły Unii - mówił Orbán. - Jednak w Europie Środkowej państwa muszą wzmacniać narodowy kapitał. Bez niego, bez wsparcia go przez państwo nie zwalczymy skutków 50 lat komunizmu. Musimy przecież konkurować z krajami, gdzie nie było komunizmu.

Kokietował salę, określając siebie jako "zwierzę egzotyczne mówiące w dziwnym języku". Skarżył się, że dla Europy Węgry są teraz "czarną owcą", mimo że odnoszą sukcesy gospodarcze: obniżają zadłużenie, trzymają deficyt budżetowy na wyznaczonym przez Komisję Europejską poziomie i mają jeden z najwyższych w UE wskaźnik wzrostu. Przypomniał, że w 2009 r., gdy jego partia Fidesz po raz pierwszy wygrała wybory, stan gospodarki był katastrofalny i bez pomocy Międzynarodowego Funduszu Walutowego kraj byłby niewypłacalny. Prowadzona przez Fidesz polityka gospodarcza, którą nazwał "patriotyczną", doprowadziła do obniżenia podatków dochodowych (liniowy PIT wynosi 16 proc.), a bezrobocia - do 7 proc.

Wszyscy na sali czekali na wyjaśnienie proputinowskiej postawy byłego węgierskiego opozycjonisty. Orbán wytłumaczył to, kreśląc czarny obraz sytuacji w Unii. Mówił o stagnacji, rosnącym zadłużeniu, braku wizji przywódców. - Jedność Europy jest ważna, ale gdy Europa nie ma siły, to trudno jest tę jedność zachować - mówił.

Premier Węgier nie powiedział tego wprost, ale z jego słów wynikało, że nie wierzy, by Unia była w stanie przeciwstawić się agresywnej Rosji.

- W Europie nie ma silnych przywódców, którzy odważyliby się powiedzieć, że projekt Unii Europejskiej się zatkał. Za unią monetarną nie podąża unia budżetowa.

Stwierdził, że Europa przegrywa w konkurencji globalnej, ponieważ nie ma pomysłu, jak naprawić gospodarkę i politykę.

- Mamy 8 proc. światowej populacji, nasz udział w produkcji to niecałe 20 proc. i maleje. Na Europę przypada 50 proc. wydatków socjalnych świata - mówił.

Uznał, że jednym z głównych powodów stagnacji na kontynencie są wysokie koszty energii.

- Bez udziału Rosjan nie może być konkurencyjnych cen energii - mówił. - Globalne ocieplenie to problem drugorzędny.

Nie wyjaśnił, czy liczy na to, że Węgry będą kupowały surowce z Rosji po preferencyjnych cenach. Nie odniósł się też do unii energetycznej, czyli tworzenia wspólnego rynku energii w UE. Projekt ten jest torpedowany przez prorosyjski rząd węgierski.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75477,17458302,Orban_nie_wierzy_w_Unie.html#ixzz3SI8zrhCg
#neuropa #4konserwy #europa #uniaeuropejska #orban
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach