Wpis z mikrobloga

#problem
Nie rozumiem ;/ Tworzyłem historie zatytułowaną #rozdzial i w sumie to ... nie ma tego pod tym tagiem ;/?
Ale spokojnie cofłem się i mam wszystko:
Rozdział I
Pamiętam... Pamiętam to jak dziś... bo to działo się dziś!
To właśnie tego dnia, tego dnia którego czytasz ten tekst, stało się to co miało, POWINNO stać się wcześniej. Choć może nie, może nie powinno, stało się dokładnie wtedy kiedy miało się stać.

Późny wieczór. Średnio późny wieczór, bo w lato słońce dopiero by zaczynało znikać za horyzontem. Zima. Nie będę mówić jaka jest zła i ponura, bo tak na prawdę tak nie uważam. Dziś mogło by być słoneczne 27 stopni, a ja bym mówił to samo... Jest źle.

To może taka natura, charakter, być może. Pytanie, czy może tak nie być?

Rozdział II
Nadchodzi kolejny raz, notorycznie... Teraz wydaje mi się, że te myśli będą trwały wiecznie, że nigdy nie znajdę spokoju.
Rozdział II
Nadchodzi kolejny raz, notorycznie... Teraz wydaje mi się, że te myśli będą trwały wiecznie, że nigdy nie znajdę spokoju
Rozdział II
Nadchodzi kolejny raz, notorycznie... Teraz wydaje mi się, że te myśli będą trwały wiecznie, że nigdy nie znajdę spokoju
Rozdział II
Nadchodzi kolejny raz, notorycznie... Teraz wydaje mi się, że te myśli będą trwały wiecznie, że nigdy nie znajdę spokoju
Rozdział II
Nadchodzi kolejny raz, notorycznie... Teraz wydaje mi się, że te myśli będą trwały wiecznie, że nigdy nie znajdę spokoju

#rozdzial III
Czyli czas się nie zatrzymał, on dalej biegnie...
Myślałem, że to wszystko kiedyś przeminie, a raczej to co mija nie ma znaczenia. Wiem, może trochę pokrętnie to pisze ale własnie tak tu jest...
Gdybym miał wybierać, czy chciałbym spełnić swoje marzenia czy stać teraz na rozdrożu zastanawiając się czy mi się uda? A nawet jeśli tak, to co to będzie takiego? Wybrałbym teraz. Ta chwila w której człowiek jest pomiędzy załamaniem, a wielką chęcią i motywacją do działania, nie powtórzy się nigdy... U niektórych trwa całe życie, u niektórych jej nie ma, ale pewne jest to, że nie wróci nigdy, więc jest bezcenna.
#rozdzial IV
I tak człowiek siedzi... bo taka natura, żeby oszczędzać energie ciągle wszędzie gdzie się da. Tak się zastanawiam, to moim chyba jest celem życia, by starać się jak najmniej tracić energii, zawsze na wszystkim... tylko po co to wszystko? Na co ją oszczędzam? Czuję, że gdzieś ona wylatuje, gdzieś gdzie nawet nie dostrzegam. Ale nawet teraz, górę bierze myśl o oszczędzaniu jej, że niepotrzebnie jest szukać miejsca którędy wylatuję bo to niepotrzebna strata enregii bo szanse, że znajdę jak ją tracę są tak minimalne, że podsumowując nie opłaca się ryzykować. Fajnie... dzięki życie.

#rozdzial V
No przyznam, że tego się nie spodziewałem. Życie, choć będąc uczciwy wobec siebie i was powinienem nazywać to egzystencją, potrafi zaskoczyć. Nie jestem wcale daleko, i nie, nie czuje, że to już koniec. Po prostu jest tak jak nie do końca wiem czy powinno być, a dlaczego? O to właśnie się rozchodzi od samego początku. Mówiąc już tak prosto ...
Jak, jak do cholery ma być?
Właśnie, tego nie wiem. Mógł bym udawać, wymyślać, ze taaak oczywiście wiem, no ale mogę się mylić, choć nie do końca więc może mam racje ... Bełkot! Jeden wielki bełkot, choć patrząc na wszystko wokół staje się malutkim ziarenkiem na pustyni.
Kwiaty kwitną, drzewa puszczają pąki czy rodzą owoce. Zwierzęta Ehkm... kopulują, wszystko jakoś się kręci, wszechświat zdaję się mówić do nas nieprzerwanie, jednym długim o tej samej tonacji, częstotliwości pasmem 'czegoś' ...

Sam początek dnia wyglądał na zwykły, niby wszystko było. Było... co takiego ? No wszystko! Wstaję rano, mam co zjeść, co prawda akurat miałem ochotę napić się kawy, przed wyjściem do pracy, ale nie było mleka. Mogłem zaradzić temu wczoraj, ale nie pamiętam czemu tego nie zrobiłem, zresztą to nie istotne. Wypije herbatę, będzie zdrowiej, zjadłem bułki, zaczynały już tracić świeżość. W myślach przy kuchennym stole oceniłem śniadanie na 6/10. Tak... historia która zaczeła się jakieś 4 lata temu trwa do dziś, wszystko co wydarzy się ma jakieś 'jakiekolwiek' znaczenie leci bezwarunkowo pod moją bezlitosną ocenę, w skali 1 do 10. Czasami wykraczam , nawet to miliona. W obie strony ...
7:40. Idę, niestety muszę... Znaczy się ... chcę. Prawda ? Na pewno ...

Jedzie.
Wsiadam zamykam. No tak... wciskam 0.
A gdyby tak była awaria i znalazł bym się w ciągu 4 sekund na dole, ale podskoczył jakieś 0.02 sekundy przez uderzeniem, to co ?
PIM, drzwi uchylają się, nieufnie patrzę na cyfrę na ścianie: 2.
Mimowolny odruch nogi, energia stracona jednak gdyby dane zawiodły i miał bym racje zyskał bym setnesekundy które zwróciły by mi tę energię...
-dzień dobry (Trochę niedokładnie)
-dzień dobry drogi sąsiedzie ! zapowiada się wspaniały dzień !
-Ta...
-Wie pan, dziś będzie wspaniale! Mówię panu!
-No tak...
Pim!
Wyszliśmy, nie wiem czy ja pierwszy czy on, ale nagle nie było go widać, tak jak by nie istniał nigdy, auto stało tam gdzie zostawiłem je wczoraj, chyba... Bo nawet nie pamiętam. Wsiadłem włożyłem kluczyk do stacyjki.
Jeden, dwa, trzy...
Odpaliłem...
Wspaniały dzień ... Huh, nie zapowiada się źle ...