Wpis z mikrobloga

tl;dr


Jestem absolutnie załamany tym wpisem i większością komentarzy pod nim:

http://www.wykop.pl/wpis/11249794/nie-wiem-kto-wymyslil-przedmiot-muzyka-w-podbaza-d/

Z jednej strony, z powodu Waszego podejścia do tematu (przecież wstyd, przecież ja nie umiem śpiewać, a po co mi śpiewać, przedmiot niepotrzebny), a z drugiej strony widzę, że krzywdę musieli niestety zrobić Wam przede wszystkim nauczyciele.

Moje lekcje muzyki w podstawówce były fantastyczne i bez kitu każdy je lubił, choćby nawet nie umiał śpiewać. W skrócie, co te lekcje sobą przedstawiały i jakie wartości przekazywały:

1. Podstawowe umiejętności z zakresu śpiewania i grania na instrumentach.

Przede wszystkim, mam wrażenie że odwróciły się proporcje. Chodziłem do całkiem zwykłej klasy w zwykłej szkole i na 30 uczniów było może 5, którzy ewidentnie nie potrafili śpiewać. Reszta radziła sobie przyzwoicie. Zaczynaliśmy od śpiewania całą klasą, z dokładnie wytłumaczonymi i pokazanymi przez nauczycielkę metodami. Potem grupkami po kilka osób, bardzo rzadko solo. To przecież wystarczyło do oceny. A oceny nie były nigdy jedynkami, choćby ktoś nie śpiewał kompletnie. Dostawał trójeczkę za chęci.

Wielu robiło postępy w trakcie i ci, którzy mieli 3 za chęci w trzeciej klasie, często mieli potem 5 za całkiem dobry śpiew w piątej.

To samo instrumenty, przede wszystkim słynny flet, ale do tego jeszcze wrócę.

2. Repertuar, czyli poznawanie pieśni patriotycznych, tradycyjnych, ludowych, oraz tańców narodowych.

Tu naprawdę widzę WIELKĄ rolę i wartość lekcji muzyki. Co innego czytać o powstaniu warszawskim, a co innego słyszeć i śpiewać powstańcze pieśni i piosenki. Każda z nich była omówiona, dokładnie tłumaczona treść, okoliczności napisania, znaczenie. Robiło to naprawdę wielkie wrażenie. Plus wiedza o autorach.

Tak samo tańce narodowe. Wspaniały sposób na lepsze poznanie swojego kraju i jego historii - jakie są związki Kujawiaka z Kujawami, co to w ogóle za region i czym się charakteryzuje, jakie jest pochodzenie poloneza, jakie oberka itd. Bardzo ciekawa wiedza i bardzo wzbogacająca.

3. Podstawy zapisu nutowego i teorii muzyki w ogóle.

Jasne, że ktoś powie, że to niepotrzebne w życiu, ale tak samo większości nie będzie potrzebne zapisywanie reakcji chemicznych, a jakoś nikt nie protestuje, że się tego uczymy. Jest to szkoła podstawowa, ma zapewniać PODSTAWOWE informacje i uczyć podstawowych umiejętności z szerokiej palety dziedzin.

Na muzyce dowiedzieliśmy się, jakie są główne gatunki muzyczne. Usłyszeliśmy pierwszy raz o muzyce klasycznej, słynnych kompozytorach, z przykładami oczywiście. Skąd młody człowiek ma brać takie rzeczy, jak nie ze szkoły? A to przecież wartościowe, to wysoka kultura. Z tych lekcji dowiedzieliśmy się też, że poza popem, disco i rockiem istnieje też np. jazz, że świat muzyki jest bogaty i można do niego podchodzić z najróżniejszych stron.

4. Poznawanie instrumentów i próby grania na nich.

Tu nauczycielka miała największy wkład własny. W sali stało pianino i to była podstawowa sprawa, poza tym trochę instrumentów było w pracowni, ale wiele przynosiła i prezentowała sama. Poznaliśmy zasadę działania fortepianu, gitary, akordeonu, trąbki, fletu i wielu innych. Dowiedzieliśmy się, jaki jest podział instrumentów i dlaczego. Mogliśmy wielu z nich dotknąć i spróbować grać.

Tu zawiera się też ten znienawidzony flet. Proszę wybaczyć, ale jest to skrajnie prosty instrument, którego opanowanie w zakresie grania prostych melodyjek nie wymaga większego wysiłku. Po co się uczy grania na flecie? W założeniu jest to pierwszy instrument dla dziecka, zajawka na przyszłość. Pokazuje na czym polega gra na instrumencie i może rozwinąć predyspozycje dziecka w tym kierunku. Proste. I tu też nikt nie dostawał jedynek, chyba że po prostu ewidentnie nawet nie próbował się nauczyć.

5. Ogólne uwrażliwienie na sztukę, z muzyką w szczególności, oraz trening słuchu.

Dziś powszechnie się uważa, że słuch muzyczny to jakaś nadprzyrodzona zdolność i ma ją 1% ludzi. To nie jest prawda, słuch muzyczny, w zakresie przynajmniej podstawowego śpiewania czy grania melodyjek na flecie, ma spokojnie 90% ludzi jak nie więcej. Nie trzeba rozpoznawać dźwięków ze słuchu, bez przesady. Ale śpiewać... dlaczego dziś tak mało osób potrafi? Ano właśnie dlatego, że nigdy tego nie robili. W domach rodzice nie śpiewali dziecku i z dzieckiem, bo po co? W szkole nie śpiewali, bo przecież obciach i nie umiem. Z całym szacunkiem, ale chodzić też nie umieliście, a potem się nauczyliście. Śpiewanie nie jest trudniejsze od chodzenia.

Problem w tym, że tym ludziom nikt nigdy nie poświęcił czasu i nie próbował pewnych rzeczy nauczyć. Nie są oswojeni z muzyką, uciekają od niej, wstydzą się. W ten sposób wychowujemy pokolenie głuchych.

Mamy powszechny ból dupy, że Polska nie odnosi w każdej dziedzinie sukcesów. Niewielu jest sławnych polskich piosenkarzy, przez lata nie możemy wygrać nic sensownego w piłkę nożną. A to jest prosta konsekwencja olewania edukacji na poziomie już podstawowym. Olewania przez rodziców, uczniów, nauczycieli i system. Źle prowadzone lekcje muzyki, źle prowadzone lekcja wuefu, powszechna niechęć i unikanie. Prawda jest taka, że siedmiolatek w większości przypadków nie ma pojęcia, jakie są jego uzdolnienia, w czym będzie dobry za 10 lat i co mu się będzie podobać. Może byłby dobrym muzykiem albo sportowcem, ale jeśli nikt mu tego nie pokaże, nikt go nie zachęci, a wręcz zniechęci, to efekty widzimy sami.

#gorzkiezale #boldupy #edukacja #edukacjamuzyczna #szkola #podbaza #muzyka
  • 1