Wpis z mikrobloga

Dnia 18.01 3506r
Wyruszyliśmy w dalszą drogę kilka dni temu, a wydarzyło się tyle, że mam wrażenie, że minęły wieki.

Wiemy już, jaki jest cel naszej misji, choć po tym, czego się dowiedzieliśmy, mogę napisać, że wszyscy mamy jeszcze więcej pytań, niż wcześniej. Z planety K-876 odebrano sygnał inteligentnej cywilizacji - był to zapis tekstu w jednym z naszych prehistorycznych języków ("angielski", język, który był używany 2000 lat temu). Sygnał nadano ok. 1500 lat temu. To niemożliwe, by nadała go nasza cywilizacja, nie było wtedy technologii, by podróżować w kosmosie. Odebrana informacja to opis miasta, według wojskowych analiz historycznych, opis pasuje do życia ziemskiego, ale jest tak ogólnikowy, że nie wiadomo, jakie to miasto, nie wiadomo nawet, czy tyczy się ziemskiego miasta, czy jakiegoś miasta na K-876. Skoro lecimy, by spotkać się z obcą cywilizacją, to dlaczego jest nas tak mało na pokładzie, jesteśmy prawie nieuzbrojeni, a w dodatku po co nam aż dwóch fizyków kwantowych? Mam wrażenie, że dowództwo nie mówi nam wszystkiego.

Chyba podobam się Siergiejowi, ale na razie on nic nie robi, ja też go lubię, jeśli do mnie zagada, to będzie super!

Chwilę po odlocie zepsuł się silnik, sprzątałam wtedy laboratorium medyczne i usłyszałam hałas, jakby coś zgrzytało, coś metalicznego, taki głuchy dźwięk, pobiegłam do kabiny dowodzenia, ale nikogo nie zastałam. Wszyscy wtedy już chyba dobiegli do przedziałów silnikowych, ja nie dostałam żadnego rozkazu i nie wiedziałam, co się dzieje, więc zostałam na miejscu. Na kolacji dowiedziałam się, że usterka groziła uwolnieniem antymaterii i zniszczeniem statku, a problemem była jedna z części silnika (nie wiem, jak to się nazywa), która się zużyła. Edith ją badała i ustaliła, że to problem to własnie naturalne zużycie, a nie sabotaż, ale by wykluczyć, że zafałszowała wyniki, major kazał też zbadać tą rzecz przez Piera i Siergieja. Wyniki były spójne, na tym zakończyliśmy.

Martwi mnie, że ostatnio Edith jest przygnębiona i nawet mam wrażenie, że nie chce lecieć i coś ją gryzie, ale ona nie chce mi się przyznać, o co chodzi, a ja nie chcę na nią nalegać. Udziela mi się jej nastrój, coraz bardziej (choć to już od pewnego czasu, nie tylko przy tej misji) doskwiera mi to, że po powrocie, każdy się rozejdzie w swoją stronę, teraz się znamy, rozmawiamy ze sobą, a jutro już nie. To przykre - życie bez miejsca, które można nazywać domem, do którego można wrócić po pracy, z drugiej strony misja to coś, o czym marzy chyba każdy kadet szkoły kosmicznej. Czasami ja jednak wolałabym np. mieszkać na jakiejś planecie i formować jej ekosystem, czy nawet uprawiać żywność. Cisza, spokój, życie ludzi pierwotnych.

#dziennikizprzyszlosci
  • 3