Wpis z mikrobloga

#zyczenia #sylwesterzwykopem #muzykaklasyczna #puccini #kultura #sztuka

Ostatni dzień starego roku rozpoczął odliczanie czasu do nowego. Byłoby nieźle gdybyśmy tylko kilka chwil tego dnia poświęcili na refleksję nad tym jaki on dla nas był, a jakim chcielibyśmy widzieć nowy. Pewnie wielu pomyśli po co, są ciekawsze rzeczy do roboty, można jeszcze komuś w tym czasie wypłacić kopa, niekoniecznie w kontekście oceny znaleziska, można kogoś bezkarnie obrazić bo umiejętnie i regulaminowo, lub nawet zelżyć, byle cwanie i koniecznie ze spojlerem oczywistej treści. Tylko po co? Czy sprawimy tym, że my sami poczujemy się lepiej? Nie, nic nie zyskamy, może poza kolejną pozycją na czyjejś czarnolisto. Wiem, pewnie spora część gdyby tylko mogła przerwałaby mi teraz, bo w następnych zdaniach z pewnością posypią się komunały, dobre rady babci Jadzi, czy innego Janusza co się wdrapał na ambonę i wydaje mu się, że to wystarczający powód by prawić kazania, jak Św. Franciszek do ptaków, czy wilka.

Nie, nie daję sobie prawa do oceny innych, piszę to bo sam w tym roku też sporo schrzaniłem, niekoniecznie na wykopie, no może poza ostatnim znaleziskiem i kilkoma innymi też.

Pokpiłem sprawy rangi wyższej niż słowne szermierki z ludźmi o których nic nie wiem, poza ich nickiem i avatarem, bo reszta to być może kreacja, lub tylko dopuszczona do upublicznienia część osobowości i dobrze, każdy powinien mieć prawo do swojej prywatności. Z tego samego powodu w tym miejscu oszczędzę Wam ekshibicjonistycznych szczegółów w temacie moich niedomagań.

Mimo to pozwolę sobie życzyć wszystkim którzy tworzą wykopową społeczność, z sobą włącznie, bez podziałów na prawicę, lewicę, orientację czy wyznawaną wiarę i przekonania, by nadchodzący rok był lepszy i to nie z przyczyn losowych, lub łaskawości możnych zwanych ze sporą przesadą, władzą, a raczej za sprawą nas samych. Wszystko co robimy, każdy nasz gest powoduje gdzieś określoną reakcję, każde słowo odbija się gdzieś echem. Jeżeli nasze słowa i czyny będą spójne i dobre dla drugiego, z pewnością nie będą złe dla nas i tego wszystkim życzę. Tylko tyle i aż tyle by zmienić coś w swoim życiu, a przy okazji w życiu innych. Jestem przekonany że tylko wtedy możemy mieć nadzieję na lepszy nowy rok, reszta najczęściej jest poza naszym zasięgiem.

Na koniec dodam coś osobistego, by wywrzeć bardziej ekspresyjne wrażenie, będzie to materiał, mało popularny na wykopie, mianowicie coś z gatunku zwanego na luzie "gruba baba ryczy". Mam na myśli muzykę operową, to takie moje małe zboczenie, ukryta perwersja i pasja zarazem.

Będzie to krótki fragment (całe przedstawienie trwa 142 min. bez antraktów), finałowa aria ostatniego aktu opery Madame Butterfly G.Pucciniego zatytułowana "Con onor muore...Tu? Tu? Piccolo Iddio!"

Dla tych którzy nie znają, czyli pewnie dla niewielkiej garstki, zakreślę po krótce o co w tej operze chodzi.

Akcja rozgrywa się dość dawno w Japonii. Amerykański oficer marynarki B.F.Pinkerton wyniosły burak i zapatrzony w siebie pierdoła przy udziale swojego kolegi hipokryty konsula Sharplessa, organizuje sobie na czas swojego pobytu w Nagasaki uciechę cielesną w postaci pewnej panny o swojsko brzmiącym imieniu Cio-Cio-San zwanej Butterfly. Na wypadek gdyby panna była zbyt chłodna w uczuciu jakim jego zdaniem powinna go obdarzyć, wybiera max nikczemny plan. Zawiera z nią ślub, niestety tak tylko dla picu, bo tamtejsze prawo pozwalało zawierać ślub na okres 999 lat, ale z miesięcznym wypowiedzeniem, w praktyce porzucasz żonę i staje się ona automatycznie rozwódką, oczywiście nieszczęsnej przyszłej żonie o swych intencjach nie wspomniał, czyli w skrócie, dziś fiku miku, jutro cześć, było fajnie ale muszę lecieć, zadzwonię. Sprawa się komplikuje gdy okazuje się, że z tego czasami są dzieci, a on został szczęśliwym tatusiem, to niestety okazało się już po jego ewakuacji z Nagasaki. On niechcący znowu zapomniał powiedzieć żonie, że już do niej nie wróci, a ta wiernie czekała bez środków do życia przymierając głodem kolejne lata. Tu warto przypomnieć bajer jakiego użył by spokojnie wyjechać unikając scen rozpaczy rozczarowanej dziewczyny. Powiedział jej, że musi jechać, ale wróci nim rudziki (małe ptaszki z rodziny muchołówkowatych, ten sam co na logo Auchan) uwiją nowe gniazdka (normalnie na wiosnę w maju i tak co roku). Konsul Sharpless też udaje głupiego, zapytany przez Butterfly czy w stanach rudziki wiją gniazda co dwa lata, odpowiedział „Non ho studiato ornitologia” czyli, nie studiowałem ornitologii, prosta dziewucha nie skumała, pytając „orni??”, on dopowiada jej tylko „tologii”, nie wyprowadza naiwnej zakochanej kobiety z błędu, za to daje znać swemu koledze, ofermie, że ten grubo namieszał i powinien coś z tym zrobić. W efekcie nasz ignorant przyjeżdża do Japonii, ale tylko po to by odebrać matce dziecko, do tego pojawia się w towarzystwie swojej "prawdziwej" żony. Nie wiem na co liczył ale, dobił konkretnie wierną japońską żonę i matkę z dzieckiem. Jak przystało na posłuszną kobietę wschodu Butterfly pokornie podporządkowuje się decyzji męża, z synem się żegna, a z sobą robi co trzeba. Pozbawiony godności, żałosny idiota patrzy zdziwiony na konającą i nie rozumie co się stało, jak to, dlaczego, przecież chciał pomóc. (Nawet mi go nie żal). Koniec opery.

Wybrałem fragment inscenizacji z 2008 r. w reżyserii Anthony’ego Minghella przygotowanej dla Metropolitan Opera z Patricią Racette w roli głównej. Nie jest to najlepsze wykonanie pod względem wokalnym, moją faworytą w tej roli jest Renata Tebaldi, swojego czasu zaciekle rywalizująca o nr1 z wielką Marią Callas, niestety bezskutecznie Callas to niedościgniony ideał tak pod względem ekspresji jak i walorów głosowych. Jednak w tej konkretnej arii głos Tebaldi brzmi jakby bardziej ciepło, jak szczery płacz matki (ciekawe, Tebaldi nie miała dzieci, do końca życia mieszkała z inną kobietą podobno guwernantką) zaś Callas w tej roli to niemal wulkan dramatyczny, można odnieść wrażenie, że popełnia Seppuku mszcząca się za zniewagę. Wybór przykładu nie jest jednak przypadkowy, ta konkretna inscenizacja ma pewien ciekawy element inny niż wszystkie. W pewnym momencie pojawia się w niej syn Butterfly i Pinkertona, zwykle jest to mały chłopczyk, często w blond peruce (że nie do końca Japończyk), wygląda to dość komicznie i sztucznie, wbiega, nic nie mówi, stoi wpatrzony w bohaterkę, po czym wybiega. Tym razem reżyser wprowadził w to miejsce lalkę, chłodny rekwizyt zwiastujący nadchodzącą śmierci. Działa zdecydowanie lepiej, uzupełnia, nie rozprasza.

Zwrócę jeszcze tylko uwagę na ważne słowa wypowiedziane przez Cio-Cio-San tuż przed popełnieniem Seppuku: „Z honorem umiera ten, kto dłużej nie potrafi z honorem żyć”, cytuje ona słowa które przed laty usłyszał jej ojciec od swojego władcy, które były dla niego poleceniem. Co ciekawe nie musiał sam zawinić, wystarczyło, że z jakiegoś powodu okoliczności wystawiły go na pohańbienie, by musiał honorowo sprawę zamknąć. W cywilizacji zachodniej ,można kraść, łgać, zdradzać, opluwać, następnie umiejętnie się wykpić i sprawy nie ma.

Niech to zdanie przypomina nam o tym, że i nam ktoś może zadać pytanie, tak bardzo popularne na wykopie. Czy mamy godność człowieka?

"Con onor muore...Tu? Tu? Piccolo Iddio!"

Skrót nie oddaje odpowiednio całej dramaturgii, a ściślej mówiąc nie uwypukla właściwie zderzenia kultur przedstawionego w operze Pucciniego. Niestety, miał to być skrót, zainteresowanych rozszerzeniem odsyłam do wybornie napisanego tekstu na temat tego dzieła, autorstwa Aleksandra Przybylskiego.

Zacytuję fragmenty artykułu:

„ Poznajcie bohatera naszych czasów. Jest przystojny, bogaty, niezbyt rozgarnięty i co najważniejsze nie widzi dalej niż czubek własnego...nosa! Nazywa się Pinkerton. Benjamin Franklin Pinkerton. W skrócie B.F Pinkerton. Z zawodu oficer marynarki w stopniu porucznika, z zamiłowania kobieciarz w stopniu feldmarszałka. Szczery patriota, właściciel garnituru białych zębów i błyszczących guzików”


I kolejny:

Być może osierocona przez ojca dziewczyna potrzebowała u swojego boku silnego mężczyzny? To proste psychoanalityczne równanie z jedną zmienną znalazło swoje rozwiązanie w osobie „wysokiego i silnego mężczyzny, śmiejącego się w tak otwarty sposób i opowiadającego rzeczy, o których nigdy nie słyszała”. To, co zachodnie przynależało do Pinkertona. Było znakiem doń odsyłającym. Butterfly sublimuje poczucie straty w dewocyjnym wręcz uwielbieniu dla amerykańskiego prawa, zwyczajów i towarów. Niczym pozbawiona własnego głosu nimfa Echo powtarza słowa i gesty ukochanego Narcyza. Kto w liceum szalał za dziewczyną słuchającą deathmetalu i był w stanie wyrecytować z pamięci skład zespołu Vader jednocześnie nie znosząc tej muzyki, kto świata nie widząc poza przystojnym surferem, uważał Na fali z Patrickiem Swayze za dobry film – ten doskonale zrozumie zachowanie Butterfly.


Całość tutaj:

[Uciekaj, Pinkerton! – czyli kilka uwag o bohaterach opery Madama Butterfly](http://meakultura.pl/publikacje/uciekaj-pinkerton-czyli-kilka-uwag-o-bohaterach-opery-madama-butterfly-702

opis odnośnika

)

Dzięki @Deykun za ostatnią pomoc. Udowodniłeś mi, że moderacja oprócz ciemiężenia, potrafi pomagać, nawet jadąc pendolino ;)

@anonim1133 przepraszam jeżeli poczułeś się urażony, to tylko taki zgryw, gra słów i przekora.

@Ginden Boga na pewno spotkasz. Dopilnuj by mój syn nie wpadł w złe towarzystwo, frasowało Cię to, a on ma konto na wykopie i zostanie tu sierotą.

@Espo podobno do trzech razy sztuka, niestety nie tym razem. Ciekaw jestem co po Fellinim?

@FilozofujacaCalka Peter to idea, jest jak chorągiew, ktoś ją poniesie, pada jeden pojawia się kolejny, tego się nie zbanuje, handluj z tym.

@Kovacs mam nadzieję że doczekasz czasów, kiedy wykopki zluzują poślady pod znaleziskami politycznymi.

@Velati w nadchodzącym roku będziesz spał nieco spokojniej, kolejnych znalezisk i tekstów w stylu diss na #krul i #knp nie wypocę. Niestety nawet beze mnie pszypał będzie.

@Tamerlan dzięki za odczarnolisowanie. Luz stary i uważaj na nos.

@alkan Quasimodo to w rzeczywistości równy chłop, porozmawiaj z @Gaucek podobno pisał na jego temat doktorat.

Dziękuję wszystkim, z którymi się tu zetknąłem i z tym z którymi nie zdążyłem, z #4konserwy i #neuropa oraz całej braci mirków niezrzeszonych, za Waszą sprawą ten rok był dla mnie rokiem nowych odkryć. To było fascynujące doświadczenie. Tym 21 osobom z moim nickiem na czarnolisto też dziękuję, zawsze to jakieś wyróżnienie.
  • 4
@glasss: ja z Pucciniego najbardziej lubię opery na «t»: Toskę, Tryptyk i Turandot (szczególnie tę ostatnią). chociaż do Madamy też mam duży sentyment, bo to chyba pierwsza opera z jaką się zetknąłem.