Wpis z mikrobloga

Mirki, uważajcie na swoje #rozowepaski. i nie tylko na swoje.

W piątek ze znajomymi poszliśmy na imprezę, najpierw do pubu potem do klubu. Nie wypiłam dużo, zazwyczaj piję wiecej, bo wiem jak reaguje mój organizm i jak go kontrolować. Już w trakcie drogi z pubu do klubu coś było nie tak. Na wejściu do klubu zgubiłam moich znajomych, w ogóle nie mogłam ich znaleźć. W przebłysku poszłam do szatni, zostawiłam tam torebkę i płaszcz, i nawet na tyle ogarniałam, żeby wyjąć z niej dowód, kartę kredytowa i telefon i razem z numerkiem włożyć to do spodenek. Potem pamiętam, że tańczyłam z kumpelą, ale nie bardzo mogłam bo uginały się pode mną nogi, jakby były z waty. Następne co pamiętam: to wirowanie na podeście koło parkietu z jakimś facetem, którego nie znam i moje myśli: co ja tu robię? przecież powinnam być z moimi znajomymi? Ile czasu minęło? gdzie oni są? Zeszłam i zaczęłam ich szukać, po chwili znalazłam. Wylądowałam w ubikacji pare razy, płakałam, wymiotowałam, widziałam, że ludzie coś do mnie mówią, jak poruszją ustami ale nic nie słyszałam, miałam zawroty głowy, potem próbowałam tańczyć już ze znajomym ale nie mogłam sie utrzymać w pionie. Więc stwierdzili, że czas do domu. Naprawdę nie pamiętam połowy rzeczy, jak się znalazłam na podeście. Znajomi mówili, ze szukali mnie przez X czasu i nie mogli znaleźć, że piłam szoty ludźmi, których nie znam.

I pewnie już się domyślacie co się stało. Ktoś dosypał mi czegoś do piwa w tym barze. Zostawiłam je dosłownie na 30-60sek kiedy płaciłam kartą i tyle wystarczyło. Nie wiem na co liczył ten ktoś, ale wiem, ze gdyby nie moi znajomi, to mogłoby być ze mną krucho. Dlatego pilnujcie się nawzajem.

#truestory #weekend #narkotykiniezawszespoko
  • 83