Wpis z mikrobloga

  • 143
Dzisiejszej nocy odszedl z tego swiata moj czworonozny kompan I najlepszy przyjaciel. Smierc byla nagla i przedwczesna, mial bowiem niespelna 10 lat, psy jego rasy przekraczaja 15 i wiecej. Nadal nie moge dojsc do siebie, moze na mirko mi ulzy.

Bylem gownianym wlascicielem. Szczegolnie w ostatnich latach. Pluje sobie teraz w twarz, ze nie bylo mnie przy nim, choc on byl przy mnie kiedykolwiek tego potrzebowalem. Psy czuja gdy cos jest nie tak. Ja i moj kompan razem dorastalismy, kiedykolwiek zostawalem odrzucony, to wlasnie on zawsze przy mnie czuwal. Niekiedy byl moim jedynym przyjacielem, zawsze jednak najwierniejszym i najlepszym.

Z czasem jednak poswiecalem mu coraz mniej uwagi. Babcia uwielbiala chodzic z nim na spacery, wykorzystywalem ten fakt z durnego lenistwa. Jesli ja mialem isc, to szybkie kolko i do domu, komputer czeka. Co mnie to obchodzilo, ze mial ochote isc pobiegac do parku czy poszalec na dzialce. Ile bym dal, zeby teraz wziac go na dlugi spacer do lasu czy nad wode.

W ostatnich latach, kiedy rzadko bywalem w Polsce czy w miescie rodzinnym, moja uwaga zmalala do mininum. Kiedykolwiek przyjezdzalem do dziadkow, wzialem go raz czy dwa na rece albo chwile sie podroczylem i to tyle. Pograc na kompie czy cos poczytac moglem wszedzie, piesek byl tylko tam, mimo tego przedkladalem owe czynnosci nad poswieceniem mu uwagi. Ilekroc przybiegal z checia pobawienia sie, poglaskalem go chwile nie odrywajac wzroku od wykonywanej czynnosci i nara. Nie zaslugiwalem na jego milosc.

Pare miesiecy temu, ponownie emigrujac, nawet sie porzadnie nie pozegnalem, maluch chyba spal, podrapalem go za uchem i tyle. 4 dni temu zachorowal, jakies zatrucie czy czort wie co. Nic nie jadl, watroba wysiadla. 2 dni temu widzialem go ostatni raz na Skype, smutny pyszczek, wykonczony choroba. Mimo tego nie martwilem sie - dostanie od weterynarza leki i kroplowke, wyjdzie z tego, zawsze ze wszystkiego wychodzil. Nie tym razem. Rano obudzil mnie telefon, ze pies nie zyje. Odszedl na rekach babci.

Czuje pustke, rozpacz. Powiecie: lol, to tylko pies, kupisz nastepnego. Otoz nie, to niesamowicie wazny element mojego zycia, bedacy w nim przez prawie jego polowe. Kupa wspomnien, radosci. I to wszystko odeszlo. Byl dla mnie zawsze gdy go potrzebowalem, mnie nie bylo nawet w jego ostatnich chwilach.

Apeluje do was, Mirki, kochajcie swoich czworonoznych przyjaciol, poswiecajcie im czas. Oni beda przy was zawsze w potrzebie. Nie badzcie glupi jak ja i nie zauwazcie tego dopiero, gdy juz ich stracicie.

#feels #psy #gorzkiezale #smutnazaba
  • 22
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@MlodyDziadzioSpamer: Pies to zwierzę, które może się do ciebie co najwyżej przywiązać i przyzwyczaić. Niestety przyjaźń to zjawisko abstrakcyjne, poza psim pojmowaniem. W drugą stronę - oczywiście, możesz z psa uczynić swojego przyjaciela. Tak samo jak z żółwia, szczura czy kamienia.
  • Odpowiedz
@ripp1337: Nie chodzi o stawianie wyzej. Nie do wszystkiego trzeba podchodzic racjonalnie. Nie wiem czy miales kiedys psa, wedlug mnie nienaturalnym zachowaniem jest brak jakichkolwiek uczuc w stosunku do zwierzat.
  • Odpowiedz
@Choir: Cholera, przywołałeś wspomnienia sprzed roku. Mika była u nas przez większość mojego życia, nawet rodzice, czy siostra nie pamiętają czy to było dokładnie 14, 15, a może 16 lat? W każdym razie była kiedy byłem dzieciakie, była kiedy dorastałem, zakochiwałem się i odkochiwałem, była kiedy wyjeżdżałem do internatu i kiedy wracałem ze studiów i nawet kiedy wracałem już z pracy.

U mnie było trochę inaczej, bo miała już swoje
  • Odpowiedz
via Android
  • 1
@natussy: od razu mi sie dziś przypomniał dokładnie ten obrazek. Znaczy ja byłem dla niego dobry, tylko nie okazywalem tego i często olewałem
  • Odpowiedz
@Choir: wiesz co, sam też straciłem swojego kompana życia, na którego miłość także nie zasługiwałem, patrząc na moje zachowanie względem niego. Bywało, że szarpałem nim, klapłem go w udo za niesforność - jako dzieciak jeszcze, byłem okropny.

Ale jako jedyny wychodziłem z nim na długie spacery, tak 30min, raz nawet na 3h, musiałem go na ręce brać, bo nie mógł dalej iść (waga 11kg).

Z powodu choroby na pylicę, problemów
  • Odpowiedz