Wpis z mikrobloga

@Karmelkowy_drwal: #pasta #heheszki #coolstory

Ubikacje w gimnazjach to rojowiska palaczy. Te ciasne, brudne pomieszczenia, zwłaszcza w okresie zimowym, są po brzegi wypełnione uczniami – często po prostu trudno wejść do środka, a stojąc na zewnątrz, można zobaczyć białą mgiełkę unoszącą się przez szczeliny w drzwiach. I uprzedzając pytania – tak, można upalić się biernie, stojąc na zewnątrz.

Zarówno porządnym uczniom, nauczycielom, jak i woźnym, nie podobało przekształcenie łazienek w palarnie, ale nikt nie mógł z tym procederem nic zrobić (co, zamkną wszystkie łazienki w budynku?).

Jednakże, mieliśmy w gimnazjum kilka starych, stetryczałych woźnych – w tym Gienię, która olewała zasady tak, jak uczniowie – często zdarzało się więc, że goniła nas po korytarzach z miotłą, gdy nanieśliśmy do środka błota.

No, ale wróćmy do łazienek/palarni. Gieni bardzo przeszkadzał taki stan rzeczy, więc pewnego razu postanowiła zamknąć drzwi jednej z palarni – gdy wewnątrz będzie cała towarzyska śmietanka.

Jak postanowiła, tak zrobiła. Kluczyk się przekręcił, drzwi się zamknęły.

Z początku nikt z będących wewnątrz tego nie zauważył. Dopiero gdy zadzwonił dzwonek na lekcje, ktoś odkrył, że to pułapka.

Gienia zawołała inną woźną i kazała jej iść po dyrektorkę – to byłaby okazja do ukarania wszystkich palących.

Jeden z najbardziej agresywnych palaczy zaczął kopać w drzwi – do tego stopnia, że zrobił w nich dziurę (stara, przegniła dykta – czy trzeba mówić coś więcej?). Gieni puściły nerwy i podbiegła do zaklinowanej, wystającej nogi i zaczęła okładać ją miotłą.

- Gienia, ty #!$%@? #!$%@?! – krzyczała wściekle ofiara.

- Ja ci dam #!$%@?ę, bandyto! (i znowu, łup, łup miotłą)

W końcu chłopak wciągnął obolałą nogę do środka (zapewne z pomocą kilku innych kumpli). Palarnia się powoli wyciszała. W tym momencie, przyszła pani Ania, która otworzyła klasę i kazała wszystkim wejść.

O dziwo, nikt nie ruszył się z miejsca – oglądaliśmy widowisko z otwartymi szeroko ustami, a nauczycielka fizyki przyłączyła się do nas.

Po chwili, przybyła dyrektorka w asyście kilku woźnych. Gienia podeszła do drzwi i przekręciła kluczyk.

Łazienka była pusta, jeśli nie liczyć kartki leżącej na ziemi. Widniał na niej wielki penis i dopisek „Gienia ty #!$%@?”.

Pani dyrektor, woźne oraz, o dziwo, pani Ania, podeszły bliżej – wewnątrz nie było żywej duszy. Wszyscy palacze (a było ich około dwudziestu, zapewne) wyparowali z łazienki, która znajdowała się na DRUGIM piętrze.

Już podczas lekcji zauważyliśmy, że w klasie nie ma Spermy i Młodego – czyli reprezentantów klasy palącej. Po kilkunastu minutach pojawili się, ze śniegiem we włosach, przepraszając za spóźnienie.

Pani Ania poprosiła, by szybko usiedli, po czym wpisała im w dzienniku spóźnienia zamiast nieobecności. Powiedziała, że są magikami.