Wpis z mikrobloga

#filmy #sciencefiction #interstellar

Otóż: Interstellar. Na początek powiem, że tak, podobał mi się, 3 godziny w kinie minęły mi bezboleśnie i nie żałuję ich. Nawet się wzruszyłem. Ale nie byłbym sobą, gdybym się nie czepiał :)

Ogólnie było lepiej niż się spodziewałem. Może dlatego, bo po kilku niezachęcających reckach spodziewałem się porażki.

Problem z tym filmem polega na tym, że przed jego premierą narobiono strasznego smaku wszystkim miłośnikom twardego SF - te ochy i achy o wiarygodności tego, co zobaczymy na ekranie. Tak, to co czytałem, pokrywa się z tym, co zaserwowali nam twórcy: efekty relatywistyczne, zobrazowanie czarnej dziury i tunelu czasoprzestrzennego (soczewkowanie grawitacyjne) - tak, to robi pozytywne wrażenie, takich bajerów jeszcze w kinie nie było. Fajnie pokazano akcje w próżni - to czego obawiali się reżyserzy od lat, że nie da się budować napięcia bez wszystkich bum i wziut, okazało się bujdą: starczy tylko muzyka, a czasem nawet i cisza. Obawiam się jednak, że o stronie science tego filmu niewiele więcej dobrego mogę już dodać.

Im więcej się wie, tym bardziej można się krzywić:


Podsumowując, od strony naukowej nie sądzę, żeby przekroczono tu jakieś granice: jest kilka plusów, o których wspomniałem na początku, ale do reszty średnio się przyłożono.

Co do samej fabuły, nie jest tak źle. Owszem, jest strasznie melodramatycznie, ale idzie to przeżyć. Miłośnicy fantastyki dopatrzą się nawiązań do innych dzieł (od 2001 po Kontakt, ale odnoszę wrażenie, że i The Day When Worlds Collide też tam przebija spod wszystkich klisz). Naprawdę wystarczy odrobina dobrej woli, żeby się nie najgorzej bawić. Niewątpliwie to film dla geeków, bo można się z nim chociaż solidnie pokłócić; dla reszty - zależy od odbiorcy.

Tak na marginesie zastanawiają mnie komentarze w rodzaju "w innych filmach Nolana też była masa głupot, ale przynajmniej była akcja, to się człowiek tak nie skupiał" - trochę to niepokojące, jeśli myślimy o sobie jako o miłośnikach spójnych fabuł, a jednak przyznajemy się, że wystarczą nam fajerwerki... just sayin.
  • 2
@Airon1337: nie przeczę, to ma sens. A ja być może nie jestem dość kompetentny by zażarcie walczyć o te wszystkie za i przeciw z wpisu, ale zwróć uwagę jak prymitywny jest start z użyciem rakiety nośnej (wielkie zbiorniki z paliwem, które wynoszą statek na eksplozji), a jak elegancko sobie z tym poradzili potem - cholera wie na czym te promy latały, ale zdecydowanie powinni tego używać więcej :)