Wpis z mikrobloga

@Stadionowy_Artysta: Raz byłem na takiej imprezie, że każdy, kto z niej wyszedł nie ma do dziś prawa mianować się człowiekiem. Był taki kozak co rzadko pił więc nie umiał przewidzieć konsekwencji szybkiego chlania. Po każdym kielichu brał flachę, polewał każdemu następny i zagrzewał nas do jebnięcia go czym prędzej. Ludzie byli sceptyczni ale jak się trochę wstawili to szły flaszki jedna za drugą. #!$%@?, takiej rzyganiny to jeszcze nie widziałem. Zrzygał
@Stadionowy_Artysta: Przeważnie udawało mi się dobiec do klopa, tudzież w jakiś krzak. Niestety samoloty loty loty które miałem po zmieszaniu wódy z browarem były poza kontrolą i pewnej nocy jebnąłem bełta na korytarzu. Tak byłem #!$%@? że w to wlazłem i poszedłem spać. Rano coś kojarzyłem, ale ojciec niestety rozjaśnił mi powagę sytuacji.
@Stadionowy_Artysta: To i ja zrzucę to brzemię z siebie:

Dzisiaj już nie piję, ale kiedyś dużo - na rzyganie mnie brało zwykle tuż po położeniu się do łóżka (helikopter jego mać). Raz byłem tak zezgonowany, że uznałem, że nie dam rady wstać z łóżka, a rzygać pod siebie niefajnie. Więc sięgnąłem po szufladę, sprawnym ruchem wywaliłem z niej wszystko na podłogę i bełt do szuflady. Trudno było ją domyć na drugi